Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

To pieprzony okręt wywiadowczy i taka jest prawda. - Najprawdopodobniej - przyznał Claude - ale to żadna rewelacja, George. Czy nam się to podoba, czy nie, tak po prostu jest urządzony świat. - Oczywiście, że to okręt szpiegowski - wtrącił się Fischer. - Gdyby to była łódź transportująca rakiety z głowicami nuklearnymi, wówczas nawet nie ujawniliby się w tym rejonie. Nie zezwolono by im na złamanie tajemnicy wojskowej. Mamy szczęście, że to okręt szpiegowski, któremu wydano zgodę na podjęcie podobnej akcji. Lin był najwyraźniej zbity z tropu ich brakiem oburzenia, jednak postanowił zmusić wszystkich do uświadomienia sobie grozy sytuacji, tak jak on sam ją odczuwał. - Posłuchajcie mnie i pomyślcie przez chwilę. To nie jest tylko okręt szpiegowski - kilka ostatnich słów wymówił ze szczególnym naciskiem; ręce miał rozstawione na boki i kilkakrotnie zamykał je i szeroko otwierał prawie spazmatycznym ruchem. - Na pokładzie mają pontony z silnikami i specjalne systemy lin do transportowania ludzi na ląd. To znaczy, że wysadzają na wybrzeża innych państw sabotażystów albo nawet zamachowców. Może wykonali właśnie desant na wybrzeża naszych krajów. - Możliwe, że te liny będą zakładane właśnie przez zamachowców i sabotażystów - stwierdził Fischer. - Nie będzie żadnego zakładania lin! - gwałtownie zareagował George. Jego twarz zaczerwieniła się ze wzburzenia, jakby największego zagrożenia nie stanowiło obecnie mordercze zimno i zbliżająca się eksplozja sześćdziesięciu bomb, lecz pragnący ich uratować Rosjanie. - Zamachowcy i sabotażyści. Jestem tego całkowicie pewien. Te komunistyczne świnie... - Już nie są komunistami - zauważył Roger. - W ich nowym rządzie wciąż siedzą ci sami starzy bandyci, dawni kryminaliści i mordercy, a kiedy nadejdzie właściwy moment, z powrotem dorwą się do władzy. Lepiej w to uwierzcie. To potworni ludzie - są zdolni do wszystkiego. Wszystkiego. Pete Johnson znacząco przewrócił oczami. - Słuchaj, George, jestem pewien, że Amerykanie robią podobne rzeczy. Układy między państwami są obecnie takie, a nie inne, i stało się to swego rodzaju normą postępowania w dzisiejszych czasach. Przecież nie tylko Rosjanie szpiegują swoich sąsiadów. - To coś więcej niż szpiegowanie - powiedział Lin, dygocąc na całym ciele. - Tak czy siak, nie daje to, do cholery, żadnych podstaw, abyśmy mieli w jakikolwiek sposób sankcjonować działania Ilji Pogodina! - i uderzył pięścią lewej ręki w otwartą dłoń prawej. Brian skrzywił się na widok gestu i spojrzał na Harry'ego. Harry zastanowił się, czy przypadkiem nie była to ta sama ręka, która zwróciła się przeciwko Brianowi, i ten sam gwałtowny temperament. - Uspokój się, George - powiedziała Rita, delikatnie kładąc dłoń na ramieniu Lina. - Co masz na myśli mówiąc: "sankcjonowanie"? Trudno się w tym doszukać jakiegoś sensu. Gwałtownie odwracając się w jej stronę, jakby co najmniej chciała go zaatakować, Lin odparł: - Czy nie rozumiesz, dlaczego ci Rosjanie chcą nas uratować? W gruncie rzeczy wcale ich nie obchodzi, czy będziemy żyć, czy zginiemy. Nie mamy dla nich żadnego znaczenia. W ich pojęciu jesteśmy niczym. Nie działają z jakichkolwiek humanitarnych pobudek. Interesuje ich tylko propagandowy wymiar całej tej sytuacji. Wykorzystają nas w tym celu. W najlepszym wypadku staniemy się tylko pionkami w ich grze. Użyją nas, aby w całej światowej prasie rozbudzić prorosyjski sentyment. - To niewątpliwie prawda - przyznał Harry. Lin odwrócił się do niego w nadziei zjednania sobie sprzymierzeńca. - Oczywiście, że to prawda. - Przynajmniej częściowo. - Nie, Harry. Nie częściowo. To całkowita prawda. Całkowita. I dlatego nie pozwolimy im na to. - Nie jesteśmy w stanie odrzucić ich pomocy - stwierdził Harry. - Chyba że mielibyśmy tu zostać i zginąć - dodał Roger Breskin. Jego głęboki głos, chociaż wyprany z emocji, nadał temu prostemu stwierdzeniu wymiar złowieszczej przepowiedni. Cierpliwość Pete'a w stosunku do Lina wyczerpała się