Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Atak na bank i lotnisko ma się odbyć w niedzielę po południu. Wtedy będzie mógł ponownie pozwolić sobie na relaks. Gdy zawartość skrytek depozytowych zostanie zniszczona, nie będzie się musiał o nic martwić. Kariera Worotnikowa dobiegnie końca, a jego poszybuje w górę. Jeżeli chodzi o Gallaghera i jego ludzi, to cóż, istotnie dobrze się nimi zaopiekują. TONGOGARA Tongogara siedział otulony starym wełnianym kocem w środku wioski. Był bardzo zaniepokojony. Zwykle jego ludzie kłócili się między sobą, ale teraz panował wśród nich spokój. Opanowało ich nowe uczucie - poczuli smak władzy, która wkrótce będzie należeć do nich. Wierzyli głęboko w powodzenie ataku na Salisbury i nie mogli już doczekać się tego zwycięstwa. Rozmawiali o zabijaniu, grabieżach i gwałtach. Tongogara był zbyt mądry, by się z nimi spierać. Po wszystkich idealistycznych rozmowach o komunizmie i państwie ludowym, po latach marzeń o przebudowie kraju, stali się właśnie tym - spragnioną zemsty hałastrą, której okrucieństwa potwierdzą najgorsze obawy białych. On się zmienił. Wiedział, że nie bez wpływu na to była utrata żony. Mnangagwa także się zmienił, może dlatego, że studiował prawo. Długo rozmawiali ze sobą uzgadniając, że nie wezmą czynnego udziału w ataku. Ruszą w drugim rzucie i będą próbowali zaprowadzić porządek. Co można zrobić, by zmienić ich w prawdziwych żołnierzy? Było za późno, nic ich już nie zmieni. Nauczono ich jedynie posługiwania się AK-47. Czy przyszłe pokolenia docenią ich poświęcenie? Modlił się, by jego sen o wolnymi dostatnim Zimbabwe nie zamienił się w jeszcze jedną Angolę. Ten kraj powinien być jednym z bogatszych krajów Afryki, a był prawie równie biedny jak Mozambik. Tongogara patrzył w gwiazdy, które znajdowały się tam od zarania dziejów. Czarna Afryka miała coraz mniej czasu. Przychylny stosunek Zachodu ulegnie zmianie, jego ludzie muszą zarobić sobie na prawo do uczciwych rządów. Dopóki żyją w chaosie, dopóty będą znajdować się na łasce obcych potęg. W poprzednim stuleciu byli niewolnikami, ale dziś nadal walczą o swoją wolność. A poza Afryką nikt nie potrzebuje czarnych. Podczas gdy setki białych rodzin co miesiąc opuszczają kontynent mogąc bez trudu przesiedlić się, Tongogara i jego rodacy nie mają żadnego wyboru; muszą tu pozostać i przezwyciężyć bałagan stworzony przez Europejczyków. Poczuł ramiona Sam na swoich własnych, podniecające ciepło jej ciała. Ironia tej chwili zaskoczyła go. Ona, biała kobieta, mogła wychodzić na dwór dopiero w nocy. Wbrew sobie objął ją. Jego wargi musnęły jej usta i poczuł wzbierające w niej pożądanie. Bał się go. Musiał wymyśleć jakiś sposób, by się jej pozbyć. Dalsze zacieśnianie więzi między nimi mogło być bardzo niebezpieczne. - Czym się tak martwisz, Tongogara? - Rosjanie planują atak na przyszły tydzień. To będzie straszliwa rzeź. Uzna się ją za jedną z większych masakr w historii. - Niewiele możesz w tej sprawie poradzić. Siedziała pogrążona w milczeniu. Myślała o wszystkich swoich znajomych w Salisbury - większość z nich to byli starzy ludzie, ponieważ młodzi albo wyjechali, albo wstąpili do wojska. Mogła sobie wyobrazić, jak to będzie wyglądało - widziała amerykańskich żołnierzy plądrujących Wietnam, cywilizowanych ludzi sprowadzonych do poziomu dzikusów... Oczywiście, tego właśnie obawiał się Tongogara, Murzyn usiłujący sprostać swemu komiksowemu wizerunkowi... - Myślisz o swoich znajomych w Salisbury? - Tak... i o innych sprawach. Masz rację, to będzie straszne - A przecież i tak zwyciężycie, bez tej inwazji. Historia spojrzy na was łaskawie, jeśli odnotuje wyłącznie wojnę o niepodległość, ale masakra cywilów to zupełnie coś innego, Czy nie możesz zrobić nic, by jej zapobiec? - Mógłbym, ale zniszczyłbym też i siebie. - Wyjedź, Tongogara, i zabierz z sobą Mnangagwę. Odejdź stąd i uciekaj. Tak zaczynając, jaki kraj masz nadzieję stworzyć? Wstał i zaczął spacerować w ciemnościach. Wiedziała, że jest zły - na siebie i na nią. - Może jest pewien sposób. Gdybyśmy unieszkodliwili rosyjskie samoloty... Gdyby nie miały paliwa do lotu na Salisbury, atak nie doszedłby do skutku. A dostatecznie duża eksplozja zostałaby zauważona w Rodezji i zaalarmowałaby odpowiednie służby. Tak, to mogłoby poskutkować, ale za jaką cenę? Stałbym się zdrajcą własnego narodu. Spojrzał na gwiazdy z rozpaczą. Sam podniosła się i podeszła do niego. Objął ją ramionami, a ona spojrzała mu prosto w oczy. - Nigdy nie dowiedzą się, że to ty. A przecież najważniejsze jest zapobieżenie jednej z najgorszych zbrodni w historii Afryki. Sam musisz podjąć tę decyzję, Tongogara. Ja ci nie mogę pomóc. - Żałuję, że cię spotkałem! Wyrwała mu się, a jej oczy rozbłysły gniewnie w ciemnościach. - Przypominam ci jedynie o twojej odpowiedzialności