Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Przypuszczam, iż w głębi ducha uważała, że uratowałam ją przed podobną męką. Łatwo bowiem mogła znaleźć się w moim położeniu, gdyby Philip zgodnie z ogólnymi oczekiwaniami poprosił o rękę ją, a nie mnie. Na wsi poczułam się nieco lepiej, nadal jednak nie mogłam spać. Kiedy już zasnęłam, śniłam o Philipie, pistolecie w jego dłoni, krwi na łóżku. Nawiedzał mnie także mój stary sen. Znów byłam w pokoju z czerwonym dywanem. Na ścianie wisiał obraz, a obok mnie stał Philip. - Zawsze przeczuwałaś katastrofę, prawda, Ellen? - powiedział. - Cóż, oto nadeszła. Nie żyję... zabiłem się. Musiałem, bo nie mogłem cię poślubić. Budziłam się, wołając jego imię. To były koszmarne dni. Po dwóch tygodniach naszego pobytu na wsi w Trentham Towers pojawił się Rollo. Przyszedł, aby się ze mną zobaczyć. Esmeralda zawołała mnie. Zeszłam do niewielkiego saloniku. Kiedy stanął przede mną i ukłonił się sztywno pomyślałam, jak bardzo się zmienił, jak ja musiałam się zmienić. Nalegał, abyśmy zostali sami, ponieważ musi ze mną porozmawiać. Natychmiast też przeszedł do rzeczy. - Chcę, żebyś powiedziała mi, dlaczego Philip popełnił samobójstwo. - Gdybym tylko wiedziała! - A nie wiesz? - spytał szorstko. - Skąd miałabym wiedzieć? Gdybym domyśliła się, co zamierza zrobić, znalazłabym sposób, aby go powstrzymać. - Musiało coś być... - Nie wiem o niczym. - Kto jeszcze mógłby wiedzieć? - To musiało być coś, o czym nikomu nie wspomniał. - Nie był tego typu człowiekiem - Rollo nie spuszczał ze mnie wzroku. - Nie istniał żaden, nawet najmniejszy powód. Nie miał żadnych zmartwień. To musiało dotyczyć jego życia osobistego, bo nigdy nie zagłębiał się w nasze sprawy zawodowe. Czy jesteś absolutnie pewna, że między wami nic nie zaszło? Wygląda na to, że tylko to mogło zmusić go do odebrania sobie życia. Jego oczy spoglądały zimno i uwierzyłam, że mnie nienawidzi, że naprawdę podejrzewa, jakobym miała swój udział w śmierci Philipa. To było więcej niż mogłam znieść. - To wstrząsnęło mną bardziej niż tobą! - krzyknęłam. - Miałam zostać jego żoną! Podszedł bliżej. Jego usta zacisnęły się w wąską linię i zauważyłam, że mocno splótł dłonie, jakby powstrzymywał impuls, który nakazywał mu wyrządzić mi krzywdę. Tak bardzo obwiniał mnie za śmierć swego brata. - Myślę, że coś ukrywasz. - Powiedziałam ci już. Nie mam pojęcia, dlaczego mógłby zrobić coś takiego. - To musiało wiązać się z tobą. Może go oszukałaś, a on to odkrył. Zdradziłaś go i to go zniszczyło. Był taki niedoświadczony! Wolał raczej się zabić, niż stawić czoło konsekwencjom twojego uczynku. - Nie możesz wierzyć w podobny nonsens. To kłamstwo... obrzydliwe, okrutne kłamstwo. - Kim był mężczyzna, z którym zastałem cię w domu przy Finlay Square? - Skąd mam wiedzieć? Twierdził, że jest waszym znajomym. - Wiesz, że to nieprawda. - Kim więc był? - Zapewne twoim przyjacielem. - Powtarzam, że nie wiem, kto to jest. Był u was na recitalu... a potem przyszedł na Finlay Square, żeby obejrzeć dom. Tylko tyle mi o nim wiadomo. Rollo wyglądał na nieprzekonanego. - W jaki sposób dostał się do środka? - Powiedział ci przecież. Pośrednik dał mu klucz. - Nie oszukasz mnie, Ellen. Postanowiłem, że dowiem się wszystkiego. Umówiłaś się z nim, a ja was przyłapałem. - To potworne, co mówisz. - Wnioski nasuwają się same. Ty miałaś jeden klucz, a Philip drugi, którego ja używałem. Trzeciego nie było. Rozmawiałem z pośrednikiem i spytałem go, dlaczego dał klucz temu człowiekowi. Powiedział, że nic takiego nie zrobił. Stwierdził, iż my mieliśmy jedyne klucze. Jest jeden sposób, w jaki ów mężczyzna mógł dostać się do domu. Ty go wpuściłaś. Nie kłam już i nie dziw się, że skoro odmawiasz wyznania prawdy, sam wyciągam wnioski. - To bzdura! - krzyknęłam. - Nie wpuściłam go do domu! Byłam równie zdumiona jego widokiem, co ty! On miał klucz, a pośrednik kłamie. Rollo wstał. - Bardziej bym cię szanował, gdybyś wyznała prawdę. Najwyraźniej dobrze znałaś tego człowieka. Sądzę, że to właśnie on stanowi jądro tajemnicy, a ty znasz odpowiedź. Philip zginął, ponieważ coś mu zrobiłaś, i odpowiadasz za jego śmierć. - Jak możesz! Jak śmiesz! To wszystko kłamstwa... - Widzę, że powiedziano już zbyt wiele kłamstw. Ale teraz Philip nie żyje. Na Boga, żałuję, że cię w ogóle spotkał. Z tymi słowy wyszedł i wydaje mi się, że była to najgorsza chwila w moim życiu. Byłam zdruzgotana. Utraciłam Philipa, a wraz z nim całą resztę. Zapewne zniosłabym to lepiej, gdyby nie fakt, iż Rollo gardził mną, tak okrutnie i niesprawiedliwie podejrzewał, że coś wiem, zrobiłam bądź ukrywam - że jestem kimś, kim nie byłam. Nie uwierzyłby w moje wyjaśnienia. Śmierć Philipa była dla mnie taką samą zagadką, jak i dla niego. Chodziłam na długie spacery, ale nic to nie pomagało. Wszędzie widziałam Philipa. Odwiedzaliśmy wspólnie prawie każde miejsce w okolicy. Często wypuszczałam się też na dalekie samotne przejażdżki, choć Esmeralda zwykle starała mi się towarzyszyć. Dotarłam do gospody, w której razem z Philipem i Esmeraldą, chociaż szczerze mówiąc nie zwracaliśmy na nią specjalnej uwagi, wstąpiliśmy kiedyś na cydr i przekąskę. Obok mieszkał stary kowal, który podkuwał nam konie. Pozdrowił mnie, kiedy przejeżdżałam, ale oczy miał spuszczone i wyraźnie nie wiedział, co powiedzieć. Tak samo było w wiosce, gdzie znali nas od dziecka. Patrzyli na mnie ukradkiem i czułam, że ich myśli krążą wokół jednego: dlaczego Philip się zabił? To miało coś wspólnego ze mną. Wolał umrzeć, niż zostać moim mężem. Tak przynajmniej brzmiał ich werdykt. Nie mogłam oprzeć się pokusie odwiedzenia Skały Samobójców. Tam siadałam na drewnianej ławce i wspominałam chwile, kiedy Philip i ja bawiliśmy się w lesie