Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

W każdym razie Honoria miała wystarczająco wiele czasu, aby zauważyć pewne fotografie, które, jak teraz wiemy, były dość dosłowne, oraz ubranie... Słucham panią? - On... Gerald... był w... - W łazience? - Aray skinęła głową. - Powiedziała to pani? - Tak. Powiedziała mi wszystko. Nie oszczędziła niczego. Wstrętne słowa napłynęły znowu, zapełniając umysł Amy i zanieczyszczając spokojną, cichą atmosferę pokoju. Nie umarłby, gdybyś wystarczająco go kochała. Wiedziała teraz, co miała na myśli Honoria. Otóż przed wielu laty, gdy Ralph służył w marynarce, zdradził żonę. Nie kochała go wystarczająco, więc pokochał kogo innego, kto przekazał mu straszną chorobę, która miała go zabić. Honoria wiedziała o tym, ponieważ oznajmili jej to hiszpańscy lekarze. Naturalnie myślała, że chodziło o kobietę. Gerald był bardzo pijany. Wyszedłszy z łazienki, znalazł ją z grupową fotografią w ręku, zrobioną w klubie w Marakeszu, na co zareagował drwinami i śmiechem. Nie oszczędził jej żadnych ohydnych szczegółów. Jak wyszedł z Ralphem, którego nigdy wcześniej nie spotkał, na zewnątrz, na podwórko na tyłach, gdzie odbyli kilka stosunków, opierając się o ścianę. Jak bardzo to się podobało Ralphowi. Tak bardzo, że wyszedł potem na zewnątrz jeszcze raz z kimś innym. Nic dziwnego, że skończył chory na AIDS. To w tym momencie Honoria go uderzyła. Chwyciła najbliższy ciężki przedmiot i roztrzaskała nim głowę Geralda, nie jeden raz, lecz powtarzając z zapamiętaniem uderzenia, aż nie pozostało ani jedno nienaruszone miejsce. Następnie wrzuciła ubrania i fotografie do walizki i zabrała ją stamtąd, aby nigdy nie można było doszukać się związku między obscenicznym bałaganem na podłodze a jej ukochanym bratem, a także dlatego, że ona sama stanowiła dla siebie prawa. - To z pewnością nie Hadleigh zaraził pani męża, pani Lyddiard - rzekł Barnaby. Natychmiast po przeprowadzeniu rozmowy z Laurą Hutton poprosił o przeprowadzenie badania krwi, którego rezultat okazał się negatywny. - Nie miała pani pojęcia, co mu jest? - Nie... Honoria nie powiedziała mi, ponieważ miała nadzieję, że ja też na to zachoruję. Miała nadzieję i modliła się o to, że Ralph zdążył przekazać mi przed śmiercią chorobę. Przyglądała mi się w oczekiwaniu symptomów. Nie powiedziała mi z obawy, że poszukam pomocy albo, co gorsze, zostanę poddana badaniu i okaże się, że jestem zupełnie zdrowa. W tym wypadku sama by mnie zabiła. Ponieważ była to solenna obietnica, jaką złożyła Bogu. Z oczu Amy zaczęły płynąć pojedyncze łzy, więc policjantka Brierley wyciągnęła z leżącego na szafce pudełka kilka chusteczek. Barnaby postanowił, że na tym zakończy rozmowę. Gdy zapiął płaszcz i włożył szalik i rękawiczki, Amy znów sprawiała wrażenie, że znajduje się na granicy snu. Wyłączył lampkę nocną, zostawiając jedynie niebieską poświatę nocnego oświetlenia. Gdy ruszyli korytarzem, Audrey zwróciła się do niego: - Kiedy powie jej pan resztę? - Kiedy będzie w stanie ją przyjąć. Według mnie, jak na jeden wieczór, miała dosyć. - Gdy mijali recepcję, spojrzał na szpitalny zegar. Było niemal wpół do drugiej. - Myślę, że dotyczy to nas wszystkich. Koda Nawet gdy na papierze sprawa była oficjalnie rozwiązana, pozostawały różne podrzędne wątki, których nigdy nie udawało się wyjaśnić. Na przykład osoby luźno związane z dochodzeniem, których zaangażowanie w sprawę pozostawało niejasne. Plątanina nieokreślonych elementów i niewyjaśnionych szczegółów, które na zawsze pozostawały tajemnicą. Akceptując to, Barnaby przypuszczał, że nie uda się odkryć tożsamości kobiety na zdjęciu ślubnym Hadleigha, i po prostu przestał o tym myśleć. I nagle pewnego wieczoru zadzwonił Troy, bardzo podekscytowany, oznajmiając, że ją odnalazł. Ku wzrastającemu zniecierpliwieniu swojej żony, sierżant oglądał po raz kolejny zarejestrowany na taśmie wideo spektakl Czarownice z Salem, w którym tak błyskotliwie grała córka szefa. W scenie rozgrywającej się w sądzie, w której wiele kobiet biega wokół krzycząc wniebogłosy, Troy zauważył w tle twarz, która wydala mu się w jakiś sposób znajoma. Zatrzymał w tym momencie obraz, i oto ukazała się ona we własnej osobie. Pani H., za którą uchodziła w życiu. Odszukali ją bez trudu, korzystając z pomocy BBC, a potem przez agencję Equity. Była zarejestrowana jako statystka i w czasie, w którym zrobiono tamto zdjęcie, jej nazwisko znajdowało się również na liście agencji towarzyskiej. Dobrze pamiętała interes z panem Hadleighiem, bo było to najłatwiej w jej życiu zarobione sto funtów, i to w dodatku w zupełnie uczciwy sposób. Pozwolił jej nawet zatrzymać kapelusz i woalkę, lecz gdy próbowała przekonać się, co się za tym kryje, zbył ją niczym. Kościół znajdował się na wsi, niedaleko Burnham Beeches. To wszystko zgadzało się mniej więcej z domysłami Maksa Jenningsa. Wydarzyło się to niemal miesiąc temu. Barnaby, któremu należał się urlop, wziął go teraz, ponieważ niedługo mieli wrócić do domu Cully i Nicholas, więc nie chciał stracić ani chwili z ich towarzystwa. Przed powrotem do Londynu planowali zatrzymanie się u nich na parę dni. Barnaby siedział teraz zatopiony w stosunkowo nieposzarpanej pazurami części „Independent”, rozmyślając, jak miło będzie znów ich zobaczyć i usłyszeć opowieści o dramatach dziejących na scenie i poza nią, od których zawsze kipiało w ich zamkniętym, przegrzanym światku. Dzięki Bogu, tak różnym od jego świata. Jego lewa noga miała zamiar zasnąć. Rozprostował ją, poruszył palcami, a następnie z pewnym wigorem założył na nią drugą nogę