Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Czujesz? Albo przystaw ucho do jej brzucha. Słyszysz? Kłębi się. To tak 260 cały świat się kłębi. W murawie się kłębi, we wsi się kłębi, na niebie się kłębi, tylko tam wyżej jest spokój. Pójdę tam niedługo. Najpierw aby tam do brzegu dojść. - I wskazał na widnokrąg. - Stań naprzeciw łba i popatrz jej w oczy. Widzisz, ty mrugasz, a ona nie mruga. Muchy oczy jej obsiada, a nie mrugnie. Skóra na niej drży, a nie mrugnie. Człowiek ma oczy płytkie, u każdego widać, co na dnie, sknera czy fałszywiec, czy grzech ma na sumieniu, czy życie jego boleściwe. A u krowy nie ma dna. Nie ma brzegów. O, widzisz, jak się to oko rozlewa na łąki. To wszystko dookoła • krowie oko, a my w jego głębi. Ale więcej ci powiem, jak będę tam. Mam już suchy serek na drogę i kij wiązowy. Pytałem się potem nieraz tego i owego, z kim wówczas paśliśmy na łąkach krowy, czy Kaziuń nie wrócił. Nie wrócił, ale jak miał wrócić, kiedy głupi tylko w jedną stronę wie, gdzie iść. A z czasem, gdy już coraz rzadziej się zjawiałem, musiałem dodawać, ten, co u Sroczyńskich krowy kiedyś pasł. A po latach, gdy już tylko na Wszystkich Świętych przyjeżdżałem, trzeba było nawet ludziom opowiadać, kto to był Kaziuń, że całe życie u Sroczyńskich krowy pasł, żeby dowiedzieć się, że chyba nie wrócił, bo nikt go nie pamięta, W najlepszym razie ktoś wyrażał przypuszczenie, że powinni u Sroczyńskich wiedzieć, skoro u nich pasł. Tylko że u Sroczyńskich wszyscy już poumierali, a wnuczki wykształciły się i wyjechały. I dom pusty stał. Wujek Stefan na moje pytania o Kaziunia wręcz dziwił się: - Kaziuń? Kaziuń? No, zabij mnie, nie pamiętam. U Sroczyńskich, mówisz? Zresztą by się, Pietruś, chciało tak wszystkich wokoło pamiętać, to trzeba by mieć głowę jak cebrzyk. A wujenka Jadwinia dodawała: - A bo to jednemu, Piotruniu, było we wsi Kaziuń? Tak się zawsze na dziecko mówi, kiedy ktoś na chrzcie ma dane Kaźmierz. 261 Tylko wujek Władek, niedługo przed śmiercią, gdy go kiedyś odwiedziłem, przypomniał sobie Kaziunia: - Gdzie, mówisz, się wybrał, do nieba? Co to pastuchowi nieraz w głowie się zaplęgnie. Powiem ci nawet, że to on musiał zabrać z sobą Kruczka. I przez to boi się teraz wrócić. Wie, żebym mu nogi z tyłka powyrywał. Nigdy nic dobrego z najducha nie wyrośnie. Chociaż Kruczek go lubił. Bo musiał to być ktoś/fcogo Kruczek lubił. Inaczej bym dawno sukinsyna znalazł. Ale mógł dojść. Z Kruczkiem to mógł dojść. 262 Kościół .Świętego Jakuba O, będziesz szedł do pana, to mu weźmiesz ten kawałek mięsa. Wybrałam najładniejszy. Gdyby chciał ugotować, to najpierw niech opłucze, wstawi do garnka, zaleje zimną wodą, wkroi pietruszkę, marchewkę, cebulę, tylko cebulę niech przedtem na blasze opiecze. Taka jest smaczniejsza. I na małym ogniu niech gotuje. I fusów żeby nie zapomniał zebrać, bo rosół potem mętny. Będziesz pamiętał? Powtórz. A duszone gdyby chciał, to niech pokroi w kostkę, rozpuści trochę smalcu na patelni, wkroi jedną cebulę, o, tak w plasterki, podsmaży, aż się lekko zarumieni, i cebulę przełoży do rondla. Ma rondel, nie widziałeś? To do garnka. A na patelnię, na ten smalec, wrzuci mięso, posoli, pieprzu by się szczypta przydała, ale skąd teraz pieprzu, i tak samo podsmaży, tylko żeby z wszystkich stron było podsmażone, przełoży do tego rondla czy garnka, zaleje wodą, przykryje i wolniuteńko niech to tak się dusi. A jak już będzie miękkie, zaprawi łyżką mąki. Mąkę niech rozbije w garnuszku z tym sosem z mięsa. Będziesz pamiętał? Powtórz. A gdzie zgubiłeś, że trzeba posolić. A tą wodą z płukania niech kwiatki podleje. Ma przecież w oknie kwiatki, widziałam. Tak zawsze podlewałam, to się aż buiły. Pamiętasz, Zygmunt, tę paprotkę? Trzeba ją było z okna zdjąć, bo się nie mieściła. Mój Boże, tak lubię kwiatki w oknie, a tu nie ma gdzie wstawić. Aha, nie zapomnij mu powiedzieć, że świeżutkie. 263 Bo nie mogliśmy już sami przejeść tego mięsa