Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Był pewien, że teraz już w żadnym wypadku Francja upaść nie może, wiedział natomiast, iż Niemcy cierpiąc głód będą musieli prędzej czy później zdać się na łaskę i niełaskę. Myśl ta stawała się dlań tym przykrzejsza, że mieszkał we Francji. Wspomnienia, jakie wyniósł z Niemiec, były mimo wszystko odległe, natomiast Francuzi, mówiący o zmiażdżeniu Niemiec z radością wielce dlań niesmaczną, należeli do ludzi, których wady były mu znane, a fizjonomia antypatyczna, W podobnym wypadku żałujemy bardziej tych, których nie znamy, wyobrażając ich sobie tylko, niż ludzi będących blisko nas w całej pospolitości życia codziennego, chyba że zjednoczymy się z nimi absolutnie, stając się ciałem ich ciała; patriotyzm dokonuje takich cudów, opowiadamy się po stronie ojczyzny, jak w kłótni miłosnej opowiadamy się za samym sobą. Tak więc wojna była dla pana de Charlus nadzwyczaj płodną hodowlą owych nienawiści, co lęgły się w nim błyskawicznie, trwały nader krótko, doprowadzając go jednak podówczas do ataków niepohamowanej furii. Kiedy czytywał gazety, tryumfalny ton kronikarzy przedstawiających co dnia większą ruinę Niemiec, „bestii osaczonej już i wdeptanej w ziemię", chociaż faktem niezbitym było coś wręcz przeciwnego, budził w nim nieprzytomną wściekłość samą swoją radosną i okrutną głupotą. Gazety redagowali podówczas częściowo ludzie, dla których stanowiło to rodzaj „powrotu do wojska", a więc tacy jak Norpois, Brichot, Morel czy nawet Legrandin. Pan de Charlus marzył, aby ich spotkać, przytłoczyć jak najmocniej gorzkimi sarkazmami. Poinformowany jak zawsze z osobliwą dokładnością o skazach seksualnych, wiedział, jakimi odznaczają się niektórzy z nich, oni zaś mniemając, że nikt o tym nie wie, wytykali je z lubym upodobaniem władcom „imperiów zaborczych", Wagnerowi itd. Palił się, by stanąć z nimi oko w oko, wpakować im, publicznie, nosy w ich własne zboczenia i pozostawić tych ludzi, co lżyli zwyciężonego, skompromitowanych i drżących. Pan de Charlus będąc germanofilem miał po temu jeszcze inne racje bardziej szczególne. Przede wszystkim jako człowiek światowy obracał się wiele wśród ludzi światowych, ludzi godnych szacunku, ludzi honorowych, ludzi, co żadnemu nioponiowi nie uścisną ręki: znał ich drażliwość i bezwzględność, wiedział, że są nieczuli na łzy człowieka, którego wyrzucą z klubu albo któremu ktoś odmówi satysfakcji, choćby nawet ów objaw „czystości moralnej" miał zabić matkę parszywej owcy. Mimo woli, chociaż podziwiał Anglię, podziwiał elegancki sposób, w jaki przystąpiła do wojny — owa Anglia nieskazitelna, niezdolna do kłamstwa, nie wpuszczająca zboża i mleka do Niemiec była dlań jakby z tej samej rasy ludzi honorowych, nieomylnych sekundantów, arbitrów każdej sprawy honoru, a przecież wiedział, że ludzie skażeni, nicponie, jak niektóre postacie z Dostojewskiego, bywają czasem lepsi; nigdy nie zdołałem pojąć, czemu identyfikował z nimi Niemców, bo kłamstwo i podstęp to za mało, by przesądzać o czyimś dobrym sercu, którego, jak się zdaje, Niemcy nie okazali. Trzecia cecha, na koniec, uzupełni ową germanofilię pana de Charlus: zawdzięczał ją, a to wskutek nader dziwacznej reakcji, swojemu „charlizmowi". Uważał Niemców za ludzi nader szpetnych, może dlatego że był z nimi trochę za blisko spokrewniony; szalał za Marokańczykami, specjalnie jednak za Anglikami, w których upatrywał żyjące posągi Fidiasza. A przy tym rozkosz nie osiągała u niego pełni bez pewnych okrutnych skojarzeń myślowych, których potęgi nie znałem jeszcze w tej chwili dokładnie; ukochany mężczyzna pojawiał mu się jako kat zadający rozkosz. Opowiadając się przeciw Niemcom, sądziliby, że działa, jak działał li tylko w momentach orgazmu, to znaczy w sensie przeciwnym swojej litościwej naturze, to znaczy: rozpłomieniony dla urzekającego zła, deptałby cnotliwą brzydotę. Było tak jeszcze, kiedy zabito Rasputina, owo zaś morderstwo skądinąd zdziwiło nas znamieniem rosyjskości już prze- sadnej — przy kolacji w guście Dostojewskiego (wrażenie byłoby znacznie silniejsze, gdyby ogół znał tu sprawy wiadome doskonale panu de Charlus), życie bowiem zawodzi nas tak dalece, że zaczynamy w końcu wierzyć, iż literatura nie ma z nim żadnego związku, ogarnia więc nas osłupienie, jeśli widzimy, jak cenne myśli ukazane w książkach rozprzestrzeniają się, nie lękając się -zagłady, spontanicznie, naturalnie, wśród pełni życia codziennego i że na przykład kolacja, mord, wypadki rosyjskie mają w sobie jakąś rosyjskość
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Szukał jednej twarzy, tylko jednej twarzy...
- Tylko dwie szuflady zamknięte były na klucz: dolna szuflada komody oraz szufladka po prawej stronie biurka...
- Powoli wracali do stajni, w której trzymano tylko konie Calhenny’ego, a później Morris szedł do swojego wielkiego domu, a Beau do swojej chaty, gdzie czekała na niego...
- Nawet teraz korzystała tylko z krótkiego urlopu, jakiego udzielił jej dowódca Eskadry Łobuzów do czasu, aż senatorowie Nowej Republiki przestaną żywić niechęć do rycerzy Jedi...
- "Wierzymy mocno - głosiła odezwa - że nie tylko nie ma sprzeczności między nauką i wiarą, ale obie uzupełniają się wzajemnie w ścisłym współdziałaniu, bo wiara odpowiada nam na te...
- Czy nie za dużo zasługi i autorytetu przyznajemy poetom lub pisarzom, kompozytorom lub malarzom, za to tylko, że posiadają dar, którego nie posiadają inni? Z grubsza mówiąc...
- Mamy zatem szybciej z Waszą Książęcą Mością załatwić wszystkie te sprawy, które obecnie nie tylko nie doszły do pożądanego wyniku, ale — zda się — obróciły się nawet na gorsze,...
- Ale ponieważ Zina była na razie ani czarna, ani biała, tylko śpiąca, postanowiono zaczekać do rana, aby w świetle dziennym specjalnie wybrana komisja ustaliła, jakiego koloru...
- Jest tylko rozdrażnienie, najprawdziwsze rozdrażnienie czło- wieka, którego oderwano od bardzo ważnych zajęć dla jakiegoś głup- stwa...
- Zauważył ją tylko w przelocie, potem biegł dalej i spotkał jakąś starszą kobietę w okularach, ona chyba mieszkała gdzieś tu w pobliżu, bo niosła piwo w dzbanku...