Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Komisji jednak nie wybrano, gdyż wszyscy byli już bardzo zmęczeni, i cale towarzystwo rozeszło się, udając się na spoczynek w miłym poczuciu, że nie zmarnowano czasu i że wieczór spędzono w sposób zajmujący i użyteczny. Pewne trudności robił jeszcze Chomiak, który protestował przeciw rozchodzeniu się. Twierdził, że wieczór dopiero dla niego się zaczął i że nie po to miesiącami ludzkiej twarzy nie widział, żeby teraz każdy musiał sypiać oddzielnie. Chomiak zachowywał się dość agresywnie wobec miss Walker i rozgniewany Szwalba, mimo pewnych skrupułów, że w ten sposób narusza pełnię praw jednego z członków społeczeństwa, zwymyślał go w narzeczu miejscowym. ROZDZIAŁ DWUNASTY W KTÓRYM NASI PRZYJACIELE RADOŚNIE WITAJĄ ZBUNTOWANY PROLETARIAT I NATYCHMIAST DOSTAJĄ SIĘ DO WIĘZIENIA Nazajutrz przestano szczęśliwie żyć w kategoriach politycznych i zajęto się normalnymi sprawami codziennymi. Chomiak dość szybko porozumiał się z profesorem Pankhurstem na temat rybołówstwa. Obyło się bez słów. Wędki i haczyki miały dostatecznie silną wymowę dla Pankhursta, który jako członek Towarzystwa Przyjaciół Zwierząt podtrzymywał stosunki przyjacielskie z wszystkimi zwierzętami z wyjątkiem ryb i glist. Miss Walker zajęła się wychowaniem Ziny, a Szwalba chodził na ryby, zbierał podręczniki szkolne i obrazki dla małej Cyganki i starał się być możliwie jak najwięcej w towarzystwie nowych przyjaciół. Rano budził się z uczuciem radosnego podniecenia. Każdy dzień przynosił jakąś nową emocję, każdy dzień miał sens, wypełniony był sprawami ludzkimi. Stary kawaler Szwalba przywiązał się do miss Walker i do małej Ziny. Profesora Pankhursta po prostu uwielbiał. Uczony, kandydat do Nagrody Nobla i do tego Anglik, był to komplet doskonałości i szczytowy okaz człowieczeństwa dla inteligentów warszawskich w rodzaju Szwalby. Spokojne życie nie wystarczało męskiej i czynnej naturze Pankhursta. Postanowił przeprowadzić szereg udoskonaleń, podciągnąć poziom życia gromadki mieszkańców Warszawy. Trzeba było uruchomić dynamo, aby mieć światło elektryczne, trzeba było zająć się filtrem wody, bo wodociągi warszawskie były nieczynne. Warto było również pomyśleć o uruchomieniu któregoś z kinematografów. Od wiosny trzeba się będzie wziąć do uprawy roli, aby mieć świeże jarzyny i zboże. Na razie można było żyć rybami, konserwami i różnymi kompotami ze słojów, ale brak witamin mógł się stać niebezpieczny dla zdrowia. Trzeba zaznaczyć, że medycyna 1950 roku przywróciła znów witaminy. Był okres zwalczania wszelkiej surowizny, potem przez trzy lata trwała moda odżywiania się potrawami zimnymi, ale ten kierunek ustąpił miejsca ogólnej tendencji do używania tylko płynów. Prace prof. Maliniaka skierowały ludzkość znów w stronę stałych pokarmów, a odkrycia dra Yosziwy klops uczyniły najmodniejszą potrawą. Profesor Pankhurst postanowił również uzbroić wszystkich mieszkańców Warszawy, gdyż nie można było zapominać o dzikich zwierzętach, które zachowały się w ogrodach rubenickich. Cała menażeria nowej arki Noego rozproszyła się i skierowała na południe, należało jednak liczyć się z ewentualnością rozmnożenia się tych zwierząt i z możliwością wędrówki pewnych gatunków na północ. Na wiosnę profesor Pankhurst przewidywał wielkie niebezpieczeństwo ze strony owadów. Na razie nie miały one możności zbyt gwałtownego rozmnożenia się, ale nie wolno było zapominać, że brak ptaków zmieniał zasadniczo układ sił świata. Kto wie, czy to nie będzie największym przewrotem, rewolucją, o której Retlich nie pomyślał. Pankhurst twierdził, że wyginięcie ptaków może być podobne do wyginięcia wielkich jaszczurów epoki mezozoicznej. Niebieskie Promienie mogły zapoczątkować nową erę błonkoskrzydłych. Osobiście profesor Pankhurst zawsze stawiał na owady jako na przyszłych prawdziwych władców świata i uważał, że tysiącletnie zatrzymanie się w rozwoju było tylko etapem przejściowym. „Owady bardziej się nadają do reprezentowania globu ziemskiego” — twierdził Pankhurst. Pewnego dnia zwołał profesor Pankhurst całą kolonię warszawską na nadzwyczajne zebranie. — Panie, panowie i ty, Zino — zaczął profesor. — Nie możemy popadać w marazm, musimy prowadzić życie aktywne i kultywować tradycje intelektualnego świata zaginionej Europy