Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Był to ten sam rodzaj pracy, którą wykonywałam dotychczas, lecz z pełnoetatowym uposażeniem. Propozycję tę przyjęłam. Teraz czas mój stał się jeszcze bardziej cenny. Wciągnięto mnie do życia politycznego i społecznego. Musiałam brać udział w konferencjach, w posiedzeniach poświęconych problemom zawodowym, w meetingach. Niemal codziennie nazwisko moje i moje zdjęcia figurowały w pismach. Stałam się osobistością znaną w swoim okręgu, a obcą we własnym domu. Chyba nie częściej niż raz w miesiącu występowałam u siebie w roli kucharki, przygotowując posiłek. Wątpię, bym jadała obiad w domu częściej - niż raz w tygodniu. Filip nie protestował przeciwko dobrowolnie przeze mnie podejmowanym obowiązkom. Teraz jednak brał mi za złe fakt, że stałam się kobietą pracującą zawodowo. Muszę przyznać, że miał do tego pełne prawo. Przestałam już być panią domu, towarzyszką czy kochanką. Tę odrobinę czasu, która mi pozostawała na dom, wolałam poświęcić mojej córce. W ten sposób przeżyliśmy szereg lat - jak ludzie obcy sobie, albo wręcz wrogowie. Jedynie ci, którzy mają za sobą nieszczęsne doświdczenia niezgody w małżeństwie, zrozumieją, co odczuwaliśmy do siebie nawzajem. Wszystko, co Filip mówił, gniewało mnie; każdy jego ruch wydawał mi się niezdarny. Niewątpliwie moja osoba działała na niego podobnie. W 1952 roku Liga do Walki ze Zniesławieniem zaproponowała mi rozszerzenie terenu mojej działalności na cały Stan Connecticut. Przemierzałam teraz w samochodzie ponad tysiąc mil tygodniowo. Często prowadziłam wóz do trzeciej, czwartej godziny nad ranem, chcąc znaleźć się w domu w chwili, gdy budziła się Phyllis. Potrafiłam wziąć tusz, łyknąć nieco kawy i o półgodzinnej drzemce ruszyć znowu w drogę. Zakupiłam - dyktafon, który pracował na akumulatorze samochodowym. Podłączałam go do instalacji elektrycznej w desce rozdzielczej i prowadząc wóz, dyktowałam korespondencję. Kiedy byłam całkowicie wyczerpana, usuwałam się w zacisze lasów i gór Berkshires, które były moim umiłowaniem. Tylko tam potrafiłam odnaleźć spokój wewnętrzny, który przywracał mi siły. Oboje z Filipem przeżyliśmy udręki rozstań na próbę. Podczas jednego z takich rozstań zostałam zaproszona na obiad do domu moich przyjaciół. Spotkałam tam Filipa. Moi gospodarze zaprosili i jego, przypuszczając, że uda im się załagodzić nasz spór. Był to zdecydowanie nieprzyjemny wieczór i powróciłam do domu w złym nastroju. Usiłowałam czytać, słuchać muzyki; spróbowałam nawet babskiego sposobu na odzyskanie równowagi, szorując stołki kuchenne. Nic nie pomagało. W końcu zasiadłam do biurka, by porobić notatki do przemówienia. Gryzmoliłam tak przez dłuższy czas, kiedy nagle usłyszałam, że Phyllis porusza się i płacze przez sen. Trzymając stale ołówek w ręku pośpieszyłam do jej pokoju. Kiedy pochyliłam się, by ją uspokoić i przykryć, zadrasnęłam się ostrym końcem ołówka w prawe oko. Przez chwilę czułam ból, później jednak kłucie ustąpiło i więcej już o nim nie myślałam. Przed świtem obudził mnie jednak przeszywający ból oka. Spojrzałam w lustro: oko było zaczewienione i straszliwie spuchnięte. Było to początkiem mojej śmiertelnej męki. Rozdział 4 Walka o wzrok Chociaż przeszłam w życiu wiele chorób i najrozmaitszych niedomagań, nigdy nie miałam poważniejszych kłopotów z oczami. Kiedy więc owego kwietniowego ranka 1953 roku udawałam się do lekarza, nie odczuwałam żadnego szczególnego niepokoju. Nie zdradzał go również mój lekarz, Larry. Stwierdził on, że rogówka została lekko uszkodzona; zastosował więc jakiś lek i założył na oko opatrunek. Ale kiedy w dwa dni później zdjęto bandaże, rogówka była nadal zaogniona, a ranka rozszerzyła się. Przez szereg następnych dni leczono infekcję z pomocą najróżniejszych antybiotyków. Nic nie pomagało. Larry skierował mnie wówczas do specjalisty w Filadelfii. Lekarz ten zajmował się leczeniem keratitis - ten medyczny termin oznacza zapalenie rogówki. Pod koniec dwutygodniowego pobytu w szpitalu infekcja wygasła, rogówka wygoiła się, a zamglone dotychczas kontury otaczającego mnie świata nabrały ostrości. "Odfajkowałam" cały ten epizod jako jeszcze jedno wydarzenie, które należy wciągnąć do sagi moich chorób. Ale w sześć tygodni później oko odezwało się znowu. Ograniczyłam się wówczas do założenia opaski i wkrótce stan oka poprawił się. Te spontaniczne przypływy i odpływy choroby powtarzały się tego roku wielokrotnie. Zwykle w fazie nawrotu choroby odbierałam wrażenia wzrokowe jak przez mgłę, ale byłam wtedy zawsze "zbyt zajęta", aby zobaczyć się w tej sprawie z Larrym. Dopiero na wiosnę 1954 roku, kiedy pewnego ranka obudziłam się, czując ból w drugim oku, zaczęłam się naprawdę niepokoić. Antybiotyki zlikwidowały niegdyś stan zapalny w lewym oku. Moje prawe oko obecnie na nie nie reagowało. Sytuacja wymagała interwencji chirurgicznej. Pierwszy zabieg był pewnego rodzaju łyżeczkowaniem rogówki i polegał na wyskrobaniu zakażonej tkanki. "Czy będzie bolało?" - zapytałam. "Tylko przez chwilę" - odrzekł Larry. Obserwowałam, jak igła zbliżała się do mego oka i odwróciłam głowę. "Odwołajmy to wszystko"
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Najpierw bez wzajemności, a potem z wzajemnością...
- Za każdym razem, gdy Cymmerianin spotykał grupę, ogromny samiec patrzył na niego groźnie spod ciężkich brwi, dopóki jego rodzina nie zniknęła w krzakach, a potem odwracał się i...
- I nie zauważony przez nikogo zeskoczył z ławki i wywędrował z przedziału najpierw na platformę wagonu (bo drzwi były otwarte), a potem z wagonu na peron...
- Potem bardzo wymownie i z wielkim przejęciem się ostrzegał swoje owieczki, aby jako prostaczkowie, ubodzy niby owi ptakowie niebiescy, a zatem mili Bogu, nie słuchali...
- Na widok policyjnych aut kierowca bolida nacisnął ostro na hamulec i zatrzymał się, a potem z piskiem opon wycofał się z powrotem do bramy i, pozostawiając za sobą swąd spalonej...
- " 72 Swoje reakcje na silny stres spowodowany stopniową utratą wzroku, walkę najpierw o wzrok, a potem o powrót do normalnego, czynnego życia opisała Tomi Keitlen w...
- Zauważył ją tylko w przelocie, potem biegł dalej i spotkał jakąś starszą kobietę w okularach, ona chyba mieszkała gdzieś tu w pobliżu, bo niosła piwo w dzbanku...
- Z południa potem oba bracia na konie siedli dwór swój stary żegnając oczyma i rozpłakane sługi, co się w podwórce zwlekły zawodząc a jęcząc...
- Lecz potem wdał się w językoznawstwo jak w niebezpieczną aferą miłosną, więc począł zmagać się z panującymi aktualnie modami strukturalizmu i zasmakował, jakkolwiek opornie,...
- Gdy jednak na rzece ukazał się kolejny, najokazalszy z dotąd płynących pni, gdy wdarł się w prześwit, zaklinował gałęziami, a potem obrócił i posypały się drzazgi, byliśmy...