Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

W pobliżu stał zawiadowca stacji i machał czerwoną chorągiewką. „Pewnie ma dziś urodziny —¦ pomyślał Fi- 68 lonek — bo wywiesił flagę *. Najlepiej będzie złożyć mu gratulacje". I stanąwszy przed zawiadowcą stacji, powiedział: — Mam zaszczyt złożyć panu zawiadowcy stacji najlepsze życzenia urodzinowe! Ale zawiadowcom stacji trudno przychodzi zrozumieć kocią mowę. I nasz zawiadowca wcale nie zrozumiał, co Filonek do niego mówi, tylko zwracając się do zamorusanego posługacza stacyjnego, który właśnie przechodził obok, powiedział: — CZYŚ WIDZIAŁ KIEDY KOTA ZUPEŁNIE BEZ OGONA? Wtedy Filonek poczuł się tym dotknięty i powędrował dalej po peronie. Ale co to się nagle stało? Pociąg ruszył! Filonek wskoczył szybciutko na stopień i udało mu się w ostatniej sekundzie wdrapać na platformę ostatniego wagonu. I dopiero wtedy — niestety już za późno — * flaga ¦.— chorągiew. W krajach skandynawskich ¦— Szwecji, Danii, i Norwegii, w dniu urodzin wciąga się [flagę na wysoki maszt, stojący przed domem: 69 spostrzegł, że dostał się do nie swojego pociągu, do pociągu, który biegł w całkiem innym kierunku. Jego dawny pociąg został na stacji. W jednym z okien mignęła mu twarz Ollego. Biedny Filonek jechał ku nieznanemu losowi! ROZDZIAŁ DWUNASTY Wujek Karlsson Jechał w nieznane — samotny i opuszczony — na ostatniej platformie wielkiego i okropnie obcego pociągu! Zawiadowca stacji, z flagą urodzinową, znikł już w dali. Filonek przysiadł i zaczął się zastanawiać. Polizał się po nosku. To okropne, jak wiało na tej otwartej platformie. Ale stała tam duża torba wypełniona do połowy gazetami. „Tam będzie mi pewnie dobrze i ciepło — pomyślał Filonek. — Schowam się chyba do tej torby". I jak pomyślał, tak zrobił, A po niedługiej chwili pojawił się na platformie, ubrany na zielono, chłopak. Podniósł ciężką torbę, i ruszył na wędrówkę po pociągu, wołając: „Najnowsze gazety sztokholm-skie, tygodniki, ksioonszki!" — Poproszę o Gazetę Wieczorną! — ode- 71 zwał się grubasek z przedziałkiem na całej głowie (to znaczy łysy jak kolano). — Gazeta Wieczorna, proszę bardzo! — powiedział roznosiciel i już miał wyjąć z torby Gazetę Wieczorną, gdy spośród pliku gazet wystawił małą, przestraszoną głowinę Filonek Bezogonek. Gazeciarz aż się wzdrygnął, nie wierząc własnym oczom. Ale tłusty grubasek okazał się poczciwym wujaszkiem. Ostrożnie, wyjął Filonka z torby i klepiąc go delikatnie, powiedział: — Aż ciebie co za ptaszek? Czyżby to takie były teraz niedzielne dodatki do Gazety Wieczornej? 72 f — Miauu — powiedział Filonek. — No, no, widywałem już gorsze niedzielne dodatki — ciągnął grubasek. — I lizać, jak widzę, umie ten dodatek niedzielny! Filonek polizał go skrupulatnie po ręce chropawym języczkiem. Było mu jakoś dobrze u tego pulchnego wujaszka. — Przykro, że nie mam z sobą ani kawałka śledzia, ani też mleczka — mówił dalej wujaszek, który nazywał się Karlsson. — Mam tylko cygara, ale ty chyba nie palisz, co? — Miau — odpowiedział Filonek. — Naturalnie, tak też przypuszczałem — ciągnął wujaszek Karlsson. — Ale poczekaj no, mam tu paczuszkę miętowych cukierków. Może skosztujesz, co? Filonek obwąchał biały cukierek, ale nic go to nie nęciło. — Wiem, wiem! W takim razie musisz na razie obejść się bez niczego, nie widzę innej rady ¦— oświadczył wujaszek Karlsson. — A zresztą nie jesteś może wcale taki głodny? Nie, Filonek nie był wcale głodny, ani troszeczkę. Zbyt wiele wydarzyło się w jego ży- 73 ciu dziwnych rzeczy, by miał czas choćby tylko pomyśleć o głodzie. Miał, w każdym razie, szczęście, że natrafił na tego poczciwego wurjaszka Karlssona. Ale co będzie dalej? Czy wujaszek Karlsson zabierze go z sobą, wysiadając z pociągu, czy też zostawi go w przedziale? Czy uda mu się jeszcze kiedyś powrócić do Birgitty? — Nad czym tak dumasz, mój kotku? — spytał wujaszek Karlsson. ¦— Niedługo wysiadamy, a wtedy pójdziemy do mnie do domu i zjemy sobie śledzia. A może w spiżarni znajdzie się też i kropla śmietanki! Tak, nie ulegało wątpliwości, że to był przyjemny wujaszek, ten wujaszek Karlsson. Widocznie zamierzał urządzić dla Filonka prawdziwą ucztę.. Pozbierał walizki, wziął Filonka pod pachę i gdy pociąg zatrzymał się na stacji, wysiadł. Ale wtedy wydarzyło się coś naprawdę okropnego. Wielki pies, duży prawie jak cielak, wpadł z rozpędem na wujaszka Karlssona. I Filonek tak się okropnie zląkł, że wyrwał się wujaszkowi spod pachy i jak mała trąba 74 powietrzna popędził w kierunku miasta, położonego poza stacyjnym budynkiem. I nie zatrzymał się, dopóki nie znalazł się na małej uliczce, gdzie pełno było piwnicznych okienek, w które można się było wśliznąć w razie niebezpieczeństwa. ROZDZIAŁ TRZYNASTY Piękna kotka Ingiid IMagle z jednego z tych piwnicznych okienek wyszła na ulicę maleńka, śliczna kotecz-ka. Była to chyba najsliczniejsza kocia panna, jaką Filonek w życiu widział.. Toteż zaraz pomyślał: „Najlepiej zrobić się eleganckim". Wymył się trochę języczkiem, a potem podszedł do kotki i powiedział: -— Czy wolno mi się przedstawić? Filonek jestem! ¦— A ja nazywam się Ingrid — odparła kotka i oboje obwąchali się starannie. Po czym nastąpiła dłuższa chwila milczenia. — Jakie to miasto miłe — powiedział w końcu Filonek, bo trzeba już było coś powiedzieć. — Tak, dość przyjemne — odpowiedziała Ingrid — choć z myszami tu nie najlepiej. 76 — A jak ze śledziami? — spytał Filonek