Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Lecz nie była to jego krew. Nie czuł żadnego bólu. Tuż obok swej twarzy dostrzegł dłoń uzbrojoną w owe przerażające pazury. Lecz nie godziła ona w jego szyję. Leżała bezwładnie, otworzyła się z wolna i zamknęła. Znieruchomiała. Usłyszał jeszcze jeden okrzyk i nagle zapadła cisza. - Ojcze! - krzyknął Perilawos. - Czy żyjesz? - Żyje twój boski ojciec! - odparł młody, jasny głos i w tej chwili ktoś uniósł ciało leżące na ciele Widwojosa i odrzucił je na bok. 34 - Książę! -rzekłTerteus oddychając ciężko. -Błagam cię w imię przysięgi, którą złożyłem mówiąc, że nie opuszczę w potrzebie ciebie i syna twego, abyś nie oddalał się już tak nierozważnie od załogi twego okrętu! Widwojos pragnął odpowiedzieć, lecz słowa nie chciały mu przejść przez gardło. Przymknął oczy i uśmiechnął się słabo. Na czoło wystąpiły mu wielkie krople potu. - Perilawosie... - szepnął cicho. - Perilawosie, synu mój. Gdy dotarli do przełęczy i ujrzeli ślady zwierząt skręca- jące za załom skalny, a później dostrzegli spętane konie, Białowłosy pragnął wyjść na polanę przed szałasem, lecz Terteus powstrzymał go. Przywiązali konie do drzew i zbliżyli się ku siedzącym, nie dostrzeżeni w gęstym poszyciu. Stało się to w tej chwili, gdy wojownicy brata małżonki królewskiej rzucili się na boskiego Widwojosa. Terteus uniósł łuk, lecz byli zbyt daleko. Lękał się, że strzała mogłaby trafić księcia. Widząc, że Trojanie wiążą jeńców, a później unoszą do szałasu, rzucili się zaroślami za nimi i przyczajeni za ścianą słuchali. - Gdy ów Trojanin będzie mówił... - szepnął bezgłoś- nie Terteus - podskoczymy do drzwi... Dwóch musimy przebić strzałami, a dwu następnych nadziejemy na włó- cznie... Nie spodziewają się natarcia, więc... — Urwał i przesunął się do otworu wejściowego. Chciał wstrzymać się jeszcze chwilę, by usłyszeć więcej, lecz dostrzegł wysokiego Trojanina, który pochylił się nad jednym z leżących i uniósł dłoń. Ujrzał błysk. Wówczas Terteus zwolnił napiętą cięciwę i słysząc świst strzały Białowłosego, porwał za ciężki oszczep. Wpadli obaj do wnętrza szałasu. Obie strzały wysłane z tak bliska nie chybiły. Dwaj pozostali ludzie nie pojęli jeszcze zapewne, skąd nadbiegła śmierć, gdyż żaden z nich nie sięgnął nawet do krótkich mieczy, które zwisały 35 im u pasów. Widząc przed sobą dostojnie odzianego Trojańczyka Białowłosy pchnął mieczem i uczuwszy, że zagłębił się on w miękkie ciało, wyrwał go, by uderzyć ponownie. Lecz człowiek osunął się, nie wydawszy głosu, do jego nóg. Kątem oka dostrzegł, że Terteus trzyma oburącz swą włócznię, którą przebił czwartego człowieka tak straszliwym uderzeniem, że grot jej wbił się w drew- nianą ścianę szałasu za jego plecami. Człowiek uniósł dłonie ku piersi, pochwycił drzewce rzężąc... ręce jego opadły i osunął się w dół. Drzewce pękło z głośnym trzaskiem. Człowiek padł na ziemię, bluzgając jasnym strumieniem krwi z otwartych ust. Białowłosy, stojąc z uniesionym mieczem, rzucał szyb- kie spojrzenia naokół, przesuwając oczyma po ciałach powalonych wrogów. Lecz żaden z Trojan nie poruszał się już. Terteus dysząc ciężko odstąpił, odrzucił ułamane drzewce włóczni i zepchnął z ciała leżącego Widwojosa zwłoki człowieka, który nadal miał nałożone na rozwartą dłoń owe straszliwe, lśniące pazury. I wówczas Perilawos zawołał: - Ojcze! A Terteus odparł: - Żyje twój boski ojciec! I pochyliwszy się, odepchnął ramię umarłego, który wciąż jeszcze obejmował nim księcia, a później wyrzekł owe słowa o przysiędze. Szybko rozcięli więzy leżących, którzy powstali z ziemi, na pół jeszcze oszołomieni owym wydarzeniem, które omal nie zakończyło się tak straszliwie. Widwojos tarł ręce, do których z wolna powracała krew, gdyż słudzy brata małżonki królewskiej spętali je mocno. Zrobił krok ku przodowi i zatrzymał się nad martwym już bratem małżonki króla Troi. Pokiwał głową w milczeniu, wspominając jego słowa 36 o Bogach Ciemności, przed którymi zapewne oto stanął, jeśli za mroczną granicą śmierci było miejsce, gdzie przebywali. Oni lub ktokolwiek inny?... Przeszedł go dreszcz i szybko zwrócił spojrzenie ku Terteusowi i Białowłosemu, ocierającemu w kraj szaty jednego z leżących swój pokrwawiony miecz. - Ponownie uratowaliście życie syna mego i moje... a ja... ja co dnia mniej mam możności, aby okazać wam wdzięczność moją... gdyż, jak rzekł mi ów umarły czło- wiek sądząc, że za chwilę zginę, brat mój wymógł na królu trojańskim, aby zamordował nas... Owe pazury miały służyć po to, abyście wy i cała załoga sądzili, iż rozerwał nas lew w górach. Zapewne zabiliby podobnie i nasze konie... A później opłakiwaliby nas zdradzieckimi łza- mi... Choć jestem księciem i bratem króla, Terteusie, i choć wielu uczyłem się spraw i sądziłem, że udało mi się zasiać w sercu mym ziarno mądrości, okazało się, że jestem jedynie zwykłym głupcem, który rzucił los swój i syna swego na łaskę najemnych morderców, choć tyle- kroć ostrzegałeś mnie rozumnie, abym nikomu nie dowie- rzał w tej podróży. Wybacz mi! - Panie! - Terteus pochylił głowę. - Nie ma ludzi tak mądrych, aby nie popełnili błędu, gdyż los każdego z nas jest w ręku bogów, którzy czynią z nim, co zechcą, i... jak widzisz... mogą jednym skinieniem uwolnić człowieka nawet z pazurów lwa... - Uśmiechnął się niemal niedos- trzegalnie. - Jedyne, co ma tu wagę, to wasz zachowany od śmierci żywot, lecz teraz z kolei trzeba nam postano- wić, jak zakończyć tę sprawę, gdyż łatwiej zapewne było zabić tych czterech, nie spodziewających się naszego natarcia, niż wymknąć się królowi Troi, gdy się o tym dowie. A będzie on teraz musiał, czy pragnie tego, czy nie, dążyć do zamordowania ciebie. Zresztą ani ty, boski książę, ani syn twój nie możecie powrócić już do Troi... - To prawda... - rzekł Widwojos i zasępił się. Perila- 37 wos stanął przy nim, a później zbliżył do Białowłosego. — Wiedziałem... —rzekł cicho, drżącym jeszcze głosem. - Ujrzałem cię wpadającego do szałasu... A nim się to stało, usłyszałem świst... Wówczas otworzyłem oczy... I dostrzegłem owego człowieka ze strzałą w gardle... Zatrzepotał rękami jak ptak. I padł od razu... - Położył mu rękę na ramieniu. - Bratem moim odtąd będziesz, choć urodziłem się księciem... Więcej niż bratem, gdyż stryj mój i ojciec są braćmi i... Stryj mój jest wielkim nikczemnikiem... choć jest królem..
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- W chwili kiedy krewny, przybyBy na widzenie z wizniem, znajdzie si ju| w siedzibie Trzeciego OddziaBu, sprawujcego piecz nad danym obozem, musi podpisa zobowizanie, |e po powrocie do miejsca zamieszkania nie zdradzi si ani jednym sBowem z tym, co przez druty nawet dojrzaB po tamtej stronie wolno[ci; podobne zobowizanie podpisuje wizieD wezwany na widzenie, zarczajc tym razem ju| pod grozb najwy|szych mier nakazanija (a| do kary [mierci wBcznie) |e nie bdzie w rozmowie poruszaB tematów zwizanych z warunkami |ycia jego i innych wizniów w obozie
- Nazwa pochodziła od „ryku"; przed każdą serią wybuchów słychać było sześć (?) ryków, sześć złowieszczych jak gdyby nakręceń jakiejś maszynerii, po chwili następowały wybuchy...
- Po chwili mBody, kobiecy gBos przemówiB do niego dobr ruszczyzn, chyba z moskiewskim akcentem, cho Ryszard nie uwa|aB si za eksperta w dziedzinie wymowy i regionalizmów: Przepraszam, czy zechciaBby pan powtórzy swoje nazwisko? Ryszard zastosowaB si do pro[by
- - Chciałabym nawet, żeby ktoś tu wszedł w tej chwili i żeby ta cała komedia wreszcie się skończyła! Coś przecież musiałoby się stać, gdyby mnie tu znalazł! - Na miłość boską...
- Ogromna tablica na ścianie kierownictwa umożliwia w każdej chwili zorientowanie się, iloma i jakimi ludźmi dysponuje każdy z kierowników; harmonogramy wskazują od razu każde...
- W tej chwili wśród uroczystego milczenia śmierci, dał się słyszeć głos z izdebki Ezopa, suchy głos grzechotnika, — A co? Głęboka cichość odpowiedziała mu na to...
- Perfecki ruszył w kierunku tych dźwięków, jak ku światłu, były tuż-tuż, przyspieszył kroku, kiedy nagle poczuł, że spada gdzieś nie wiadomo 303 gdzie, a po chwili rzucał się...
- Od chwili, gdy nauczyłem się ich na pamięć, moje afirmacje pracują dla mnie bez względu na to, czy ja pracuję z nimi czy też nie...
- Celestyn, zwykle milczący, nawykły do biernego stanu, w tej chwili jednak podraźniony przez żonę, uczuł w sobie odwagę, ochotę do mówienia —...
- Usłyszeli odgłos kroków i w chwili, gdy w zniszczonym domu rozległy się okrzyki Dordovańczyków, którzy szykowali się do ostatniego ataku, do kuchni dotarł Bezimienny z...