Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
CZĘŚĆ W IHELMJRŚI1I0I1E ZJRUISKR Każdy, kto buduje satelity, których nie potrafimy zestrzelić, zasługuje na poważne traktowanie, a jeśli kiedyś wróci po swój sprzęt, powinniśmy odnosić się do niego z wyjątkową ostrożnością. To nie religia, to zdrowy rozsądek. QUELLCRISTA FALCONER Metafizyka dla rewolucjonistów ROZDZIRŁ TRZYDZIESTA Nie lubię otwartego kosmosu. Miesza człowiekowi w głowie. To nic fizycznego. W przestrzeni można popełnić więcej błędów niż na dnie oceanu albo w toksycznej atmosferze, jak na przykład na Glimmer V. W próżni można być znacznie bardziej swobodnym, i czasami z tego korzystałem. Głupota, zapominalstwo i panika nie zabiją człowieka z tak samo nieuniknioną pewnością, jak w mniej wybaczających środowiskach. Ale nie o to chodzi. Satelity Świata Harlana siedzą na wysokości pięciuset kilometrów i gdy tylko coś takiego zobaczą, zestrzelą wszystko o masie większej niż sześcioosobowy helikopter. Istnieją pewne godne uwagi wyjątki od tego zachowania, ale jak dotąd nikt nie był w stanie dojść, co je spowodowało. W rezultacie Harlanici nie latają za dużo w powietrzu, a zawroty głowy są równie powszechne jak ciąże. Kiedy dzięki uprzejmości marines Protektoratu w wieku osiemnastu lat pierwszy raz ubrałem kombinezon próżniowy, cały mój umysł zamienił się w bryłę lodu, a patrząc w nieskończoną pustkę pod nogami, słyszałem wydobywające się z głębi gardła własne skomlenie. Wyglądało to jak bardzo długi upadek. Warunkowanie Emisariuszy umożliwia radzenie sobie z większością lęków, ale wciąż ma się świadomość tego, co człowieka przeraża, bo czuje się nacisk uaktywniającego się warunkowania. Czułem to w sobie za każdym razem. Na orbicie nad Loyko w trakcie Rewolty Pilotów, biorąc udział w misji razem z komandosami próżniowymi Randalla za zewnętrznym księżycem Ado-racion, i raz w głębinach przestrzeni międzygwiezdnej, grając w śmiertelną grę w znaczniki z członkami Bandy Nieruchomości wokół kadłuba porwanej barki kolonizacyjnej Mivesemdi, spadając bez końca wzdłuż jej trajektorii o lata świetlne od najbliższego słońca. Strzelanina przy Mivesemdi była najgorsza. Wciąż miewam z jej powodu koszmary. Nagini prześliznęła się przez rozciętą przez bramę szczelinę w trójwymiarowej przestrzeni i zawisła w pustce. Tak jak wszyscy, wypuściłem oddech powstrzymywany od chwili, gdy statek szturmowy zaczął sunąć w stronę bramy, wstałem z miejsca i poszedłem do kokpitu, podskakując lekko w dostosowującym się do zmienionych warunków polu grawitacyjnym. Widziałem gwiazdy na ekranie, ale chciałem zobaczyć je przez wzmacniane przezroczystości dzioba statku szturmowego. Czasem pomaga, jeśli stanie się przed przeciwnikiem twarzą w twarz, wyczuje pustkę czającą się ledwie kilka centymetrów przed nosem. Pomaga człowiekowi przypomnieć, gdzie zaszedł od zwierzęcych korzeni swojej istoty. Oczywiście otwarcie włazów łączących przedziały w trakcie lotu w przestrzeni stanowi jaskrawe naruszenie przepisów, ale nikt nic nie powiedział, nawet kiedy musiało stać się jasne, gdzie się wybieram. Kiedy przeszedłem przez właz, Ameli Vongsavath przywitała mnie dziwnym spojrzeniem, ale ona też milczała. Z drugiej strony, była pierwszym pilotem w historii ludzkości, który doświadczył natychmiastowego przeskoku z planetarnego lotu na wysokości sześciu metrów w środek głębokiej przestrzeni, więc przypuszczam, że zajmowały ją inne kwestie. Wpatrywałem się przed siebie nad jej lewym ramieniem. Spojrzałem w dół i poczułem, jak moje palce zaciskają się na oparciu fotela. Wrócił strach. Znajome przesunięcie w głowie, jak komory ciśnieniowe blokujące części mojego mózgu w jaskrawym oświetleniu. Warunkowanie. Odetchnąłem. - Jeśli zamierzasz tu zostać, równie dobrze możesz usiąść -rzuciła Vongsavath zajęta monitorem pozycji, który zaczął właśnie głupieć od braku planety pod nami. Przecisnąłem się do fotela drugiego pilota i opadłem na niego, rozglądając się za taśmami pasów. - Widzisz coś? - zapytałem z kontrolowanym spokojem. - Gwiazdy - odpowiedziała krótko
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Oczy błyszczały mu bardzo, bardzo mocno, szczególnie to zza monokla, a Baudelaire'owie ze zgrozą rozpoznali jego straszliwą minę...
- Towarzysz Lansora raz jeszcze schwycił w żelazny uścisk kościste ramię młodego człowieka i wyszli razem z "Roju Gwiazd" w chłód ulicy...
- W odcinku Społeczeństwo doskonałe statek musi odchylić tor fragmentu jądra gwiazdy, lecącego w kierunku Moabu IV...
- Wślizgną się w ciemność północnego Bejrutu - a każdy z nich jest prawdziwą maszyną do zabijania, gotów zamordować czyjąś ciotkę lub siostrę, stojącą na balkonie...
- Zdawało mu się, że dostrzega wykrzywione gniewem, czar- ne twarze Murzynów trzymających w zębach błyszczące noże...
- Gwiazdy były ogromne i białe, a na czarny firmament wspinał się tłusty półksiężyc...
- Sam go wywiódł z nicości błyszczydłami swych oczu I utrwalił na podśnionej drzewom trawie...
- Malinowy trunek przypominający świeżą krew polał się po błyszczącym blacie stołu...
- Zrobiło się ciemno jak w grobie i tak cicho że przez chwilę myślałem że nas powaliło trupem...
- -------------------------------------------------------------------------------- Przepowiednia W ciemności obok siebie będziecie leżeli i rozdzieli was...