Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Idąc za kablem komputera dotarłem do ściennego gniazdka za szafką z archiwum. Wyciągnąłem wtyczkę, otworzyłem nożyczki, wcisnąłem jedno ostrze w gniazdko, docisnąłem i przekręciłem z całej siły. Trzask. Prąd na chwilę przytrzymał mnie skulonego - poczułem pulsujący ból i odrzuciło mnie; klęczałem bezwładnie oparty o szuflady szafki. (Kiedyś, kiedy byłem jeszcze młody, uroiłem sobie, że jestem uczulony na nowokainę i dentysta wiercił mi w zębach bez znieczulenia. Było to strasznie nieprzyjemne uczucie, lecz jakby styczne do zasadniczego bólu: ból obok bólu. Podobnie było ze wstrząsem elektrycznym, odbijającym się po moim ciele. Jakiś czas później spytałem o to brata, który był elektrykiem. Powiedział, że ludzki system nerwowy jest zdolny wyczuwać sześćdziesiąt cykli na sekundę prądu zmiennego: „Kiedy cię trzepnie, zawsze czujesz takie pompowanie, bardzo szybkie, ale wyraźne”. Powiedział też, że w przemoczonych butach mogłem łatwo zginąć. „Prąd paraliżuje mięśnie tak, że nie możesz oderwać się od źródła. To może zabić. Udało ci się. Miałeś potem bąble na podeszwach stóp?” Miałem). Wstałem z wysiłkiem. Lewa ręka bolała jak diabli i brzęczało w uszach. Podszedłem do biurka. Zdjąłem okulary - za głośno gwizdały - i położyłem je na półce, przodem do drzwi. Sprawdziłem radio - prądu nie było. Nie wiedziałem, czy udało mi się załatwić całe piętro, więc wyszedłem na korytarz, żeby spojrzeć na lampy sufitowe. Nic. Znowu przy biurku; wziąłem zszywacz i kubek i położyłem je za szafką. Pozbierałem z półek wszystkie plastikowe wielościany (sfera była jak duża kula bilardowa) i też zaniosłem je do szafki. Potem znalazłem na podłodze nożyczki... W korytarzu otworzyła się winda. - Ciemno... - Ciii... Powolne kroki. Na palcach przemknąłem do drzwi. Stąd słyszałem dokładnie, że jest ich tylko trzech. Z windy pada światło, przypomniałem sobie. Niedobrze by było, gdyby mnie zobaczyli. Cofnąłem się. (Kiedyś Max Carrados znalazł się w podobnej sytuacji i po prostu krzyknął do napastników, że trzyma wymierzony w nich pistolet i strzeli do pierwszego, który się ruszy. W jego przypadku to poskutkowało; teraz rozumiałem, że plan był szaleńczo ryzykowny...) - Tędy - szepnął któryś. - Rozsuńcie się i nie gadać. Szelest, ciche kroki, trzy krótkie trzaski (bezpieczniki pistoletów?). Cofnąłem się do pokoju, za ściankę szafki. Uspokoiłem oddech i ucichłem w sposób dla nich nieosiągalny. Jeśli coś usłyszą, to moje okulary... - To tutaj - szepnął pierwszy głos. - Uważajcie, drzwi są otwarte. Oddychali szybko. Zatrzymali się przed drzwiami i któryś powiedział: - Słuchajcie, mam zapalniczkę. ...więc znad głowy rzuciłem otwartymi nożyczkami. - Au! Au... Stuk, twarde uderzenie o ścianę, podniesione głosy: - Co? - Rzucił nożem. - Auu... Cisnąłem zszywaczem tak mocno, jak tylko potrafiłem, bam - chyba ściana u góry. Kiedy odskakiwali rzuciłem za nimi dodekaedr. Nie wiem, w co trafiłem. Skoczyłem prawie pod drzwi, usłyszałem ciche „Hej” i walnąłem kulą bilardową prosto w źródło głosu. Puk. Zabrzmiało to jak... jak nic, co w życiu słyszałem. (Chociaż czasem jakiś obrońca obrywa piłką dźwiękową w głowę. Ten głos był podobny, drewniany i głuchy). Trafiony upadł z przygłuszonym stukiem, jakby zamykanych drzwi samochodu, z metalicznym brzękiem przejechał po podłodze pistolet. Potem BAM! BAM! BAM! jeden z nich wystrzelił przez drzwi. Skuliłem się i odczołgałem do tyłu, za szafkę. W uszach dzwoniło mi boleśnie, nic nie słyszałem, a strach wypełniał mnie jak zapach prochu sączący się po pokoju. Nie umiałem powiedzieć, co teraz robią. Na podłodze była wykładzina dywanowa, pod nią beton - nie ma co mówić o jakichkolwiek wibracjach. Z otwartymi ustami starałem się zogniskować słuch na moich okularach. Powinny gwizdnąć, gdyby ci ludzie szybko weszli do środka, może (znowu) głośniej, niż oni sami będą się zachowywać. Okulary ciągle emitowały słaby pisk, który słyszałem poprzez pulsujące fale szumu, wygenerowanego w uszach przez strzały. Zważyłem w dłoni kubek - ciężki, szklany cylinder z grubym dnem. Głośniejszy gwizd, a potem, w hallu, trzask kamienia zapalniczki... Cisnąłem kubek. Trach, dźwięk spadającego szkła. Jakiś człowiek wszedł do pokoju
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Czyli zaczęła wcześniej, czyli pradziadek Ludwik trafił tu na korespondencję przodków, wywiedział się jakoś, kto tam pilnował skarbu, to nie mogło być zbyt trudne, w końcu nie...
- Nagle sobie uświadomiłem, że wszelkie informacje, które otrzymałem od istot – wiedzę pochodzącą z samego przeżycia, w tym z poprzedniego NDE – mogłem w końcu otrzymać...
- Przemieszczając się z miejsca na miejsce, dotarliśmy do małego strumienia i postanowiliśmy iść jego brzegiem, uznawszy, że musi nas gdzieś w końcu doprowadzić...
- - Dlaczego ściągnęłaś tę Platynę? Tina spojrzała na mnie, przez chwilę milczała, aż w końcu musiała się domyślić, że słyszałem ich rozmowę, bo powiedziała z nieoczekiwaną...
- Bylisia długo się namyślała, co z tym zrobić, a w końcu powiedziała panu, że pani całe dopołudnia siedzi zawsze u grobu...
- Zgodziła się w końcu pójść do kina z ordynatorem patologii, który już od kilku tygodni próbował się z nią umówić...
- W chwili gdy schodziłem z pokładu w towarzystwie uprzejmego policjanta, podszedł młody robotnik i wręczył mi garść banknotów i kupę drobnej monety, zebranej na...
- Ale jako założyciela Burgos podawano Gonzalo Nuneza, żyjącego w końcu IX wieku...
- I gdy orkiestra zagrała rumbę, podszedł do stolika Wari, ukłonił się wszystkim, i zwracając się do Witalija poprosił o pozwolenie zatańczenia z jego damą...
- Zaniepokojeni tym, że na Wolskiej podszedł do nich jakiś osobnik i prosił o ogień, zmienili trasę spaceru i przeszli na ul...