Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Kiedy było już wolno, ściągnął maskę, włosy miał pozlepiane potem. Popatrzył na spokojną twarz Filipa. - Jak wy to robicie? - powiedział, ocierając twarz. - Dopiero przyszedłem - powiedział Filip i pokazał teczkę bondówkę, którą przez cały czas ćwiczeń trzymał w ręku. - Wpadnijcie do mnie, razem z Osuchem. -I dyrektor na komendę prowadzącego znów nałożył maskę. W ułamku sekundy Filip zobaczył jego przerażone oczy. - Dziś? - krzyknął Filip, wkładając maskę. Dyrektor popatrzył na niego przez szkła i kilkakrotnie mrugnął oczami, że tak. Przed drzwiami certolili się trochę z Osuchem, w końcu zasiedli na kanapie, dyrektor przed nimi. - No - powiedział dyrektor - dostaliśmy szwedzkie łożyska do niemieckich tokarek. - Nie ma innych i nie będzie - powiedział Filip, ale dyrektor machnął ręką, że nie o to chodzi. - Przecież wiem, wiem, nie o to. - Popatrzył na Filipa, potem na Osucha i znów na Filipa. - Jaki teraz mamy okres? - spytał. Filip czuł, że dyrektor jego pyta. - Wiosnę - odpowiedział. - Macie córkę Mosz, spoważnijcie trochę. W gospodarce jaki okres, o to pytam. -Oszczędności. - Dobrze - powiedział dyrektor - oszczędności. A czy wiecie, ile kosztował ten kawałek filmu, który tu robili? - Filip przestraszył się czegoś i przełknął ślinę. - Nie wiem. -Dyrektor kiwał głową. - Robili tu ze mną wywiad i ich spytałem: ile to kosztuje? Konkretnie, ile? Nie kręcili, tylko powiedzieli szczerze, że o całym Zjednoczeniu kosztuje siedemset tysięcy, czyli na nas wypada gdzieś z siedemdziesiąt. Spytałem, ile tego będzie o nas, powiedzieli, że dwie-trzy minuty. O! Filip nie wiedział, co ma o tym myśleć i po co są te dane, a ponieważ nie wiedział, po co, więc bał się coraz bardziej. Dyrektor zauważył, że się kręci. - Nie kręćcie się - powiedział. - Specjalnie wezwałem z wami Osucha, żebyście nie mogli zaprzeczyć. Wy podobno macie kamerę? - Mam - powiedział Filip i trochę przestał się bać. - Można na niej podobno nakręcić film? - Tak piszą w instrukcji - potwierdził Filip. - A w jakim języku? - Po polsku, pewno tłumaczona, bo piszą: wziąć do ręka. - No, to dobrze, że można nakręcić. Widzicie, za miesiąc będziemy tu mieli kupę gości. Kolegium ministerstwa. Wiecie już? - Nie zawiadamiałem jeszcze załogi - powiedział Osuch jako szef Związków Zawodowych. - Już można - powiedział dyrektor. - Trochę mnie to kosztowało, ale wyjazdowe kolegium będzie u nas. I z tego trzeba by zrobić film. Wiecie, ile oni chcieli za zrobienie filmu? Za dziesięć minut filmu chcieli trzysta pięćdziesiąt tysięcy i powiedzieli, że mogliby zacząć za cztery miesiące, bo takie mają zamówienia. Dyrektor mówił coraz wolniej i patrzył na Filipa coraz bardziej hipnotyzująco, bo zmierzał do wniosków. - I dlatego pan, panie Mosz, nakręci ten film. We wniosku, jak widać, przeszedł na pan i oczekiwał efektów. Filip chwilę milczał, potem zebrał się w sobie i zaczął mówić, że jeszcze nigdy nie robił zdjęć. Okazało się oczywiście, że dyrektor wie o zdjęciach w szpitalu. Dyrektor zawsze miał dobrą informację, czemu nie należało się dziwić: tak musiało być. Wiedział jeszcze, że jest książka dla amatorów. Można w miesiąc nauczyć się robić dobre filmy. Filip nie chciał się wcale wzbraniać, po prostu nie był pewny siebie w tej dziedzinie, ale dyrektor nie chciał go słuchać. - Nie wzbraniajcie się. Może wy jeszcze na tej rzeczy wysoko zajedziecie? Ludzie na dziwnych rzeczach zajeżdżają wysoko. Chciał opowiedzieć kilka historii, ale zmitygował się. - Kamerę macie. Filmy macie? - Nie - powiedział Filip. - Kupimy, kolorowe oczywiście. Danuta Rinn ma być w części artystycznej, ta gruba. I projektor kupimy. Ile to może kosztować? -Filip był trochę zorientowany i powiedział, że około pięciu tysięcy. Okazało się, że Rada ma pieniądze na kulturę, więc dyrektor ucieszył się, że można by cały klub założyć. Trochę przy tej myśli spoważniał. - Klub to może nie - powiedział Osuch - ile tu już klubów mieliśmy. Tancerzy, fotografów, plastyków, teatru. Nakupowaliśmy sprzętu i wszystko się rozlazło. - Ale film to co innego! - dyrektor trochę zapalił się do pomysłu. - Film to najważniejsza ze sztuk, ktoś powiedział, nie pamiętam, kto. - Lenin -powiedział Filip, który nie wiadomo skąd to wiedział. - Tym bardziej - skończył dyrektor myśl. - Wtedy można by wszystko filmować. Czyny, 1 maja, wycieczki. Wy na czym studiujecie? - Na mechanice - powiedział Filip. - Pasuje - dyrektor wyglądał na zdecydowanego. - Może i pasuje - przyświadczył Filip, który dla odmiany na zdecydowanego nie wyglądał. Mała obudziła się i płakała, kiedy kładli się spać. Irka wzięła ją z łóżka i szybko włączyła telewizor. Huśtała ją na rękach, aż telewizor rozjaśnił się i zagadał. Mała zapatrzyła się w ekran i powoli cichła. - Przestaje, jak widzi telewizję – powiedziała Irka. - Myślisz, że to dobrze? - spytał Filip, który szykował się już do snu. - Nie wiem - Irka zmęczona usiadła przed telewizorem, dziecko wlepiało oczy w ekran - ale nie płacze Program kończył się, pojawiła się para nauczająca języka niemieckiego, małej było wszystko jedno, patrzyła z zainteresowaniem, aż zasnęła. Filip powoli wyciszał dźwięk i patrzył na twarz córeczki