Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Postaram się. żeby Kurs był tak interesujący, jak tylko potrafię. Co pan na to? - W porządku. Przyjmuję. Wziął płaszcz z krzesła. - Muszę się zbierać. A więc, do wtorku. O czternastej. Gdy szedł w stronę drzwi, jego uwagę zwrócił papierowy model stojący na parapecie. Zatrzymał się i popatrzył. - Co to? - Będziemy go wykorzystywać - pospieszyła z wyjaśnieniami pani Keitelbein. Wyglądało to na model fortecy. Tekturowy kwadrat, na nim śmieszne figurki żołnierzy zajętych wypełnianiem codziennych obowiązków. Przeważała zgniła zieleń i szary. Podniósł szklane wieko i przekonał się, że wszystko wykonano z drewna. - Bardzo dokładna kopia. - Zbudowaliśmy całe mnóstwo podobnych - odezwał się Walter. - Dla wcześniejszych kursów, które przeprowadziliśmy w zeszłym roku, gdy jeszcze mieszkaliśmy w Cleveland. Matka zabrała stamtąd te wszystkie rupiecie. Nikt ich nie chciał w podarunku. Ponownie wykrzywił twarz w szyderczym grymasie. Było to raczej nerwowe niż nieuprzejme. - To kopia Fort Mormon - dodał. - Coś podobnego bardzo mnie interesuje. - Ragle ciągle patrzył w rzeźbę. - Podczas wojny byłem na Pacyfiku. Rozumie pani... sentymenty... - Niejasno pamiętam, że coś już o panu czytałam... ciągle natrafiam na jakieś notki o panu. Czy przypadkiem nie pobił pan jakiegoś rekordu? - Owszem. - Ciężko było na Pacyfiku? - zainteresował się Walter. - Nie - odpowiedział szczerze. - Ja i jeszcze taki jeden siedzieliśmy na skrawku ziemi składającym się z paru palm oraz baraków z radiostacją, obsługując nadajniki i instrumenty meteorologiczne. On obserwował pogodę, ja zaś podawałem wyniki pomiarów dalej, kilkaset mil na południe. Zajmowało nam to wszystko niespełna godzinę czasu. Resztę dnia wylegiwaliśmy się na plaży, próbując przewidzieć, jaka pogoda będzie jutro. Uczył mnie trochę meteorologii, dzięki czemu nie była to całkowita zgadywanka z mojej strony. Oczywiście to wszystko polegało na zabijaniu czasu, gdyż przewidywanie nie należało do naszych obowiązków. My zbieraliśmy tylko dane. Ale nauczyłem się tej sztuki i doszło nawet do tego, że wystarczyło mi spojrzeć aa niebo, aby wiedzieć, jaka pogoda szykuje się na następny dzień. - Pańska praca z pewnością była niezmiernie potrzebna marynarzom i lotnikom - poważnie odezwała się pani domu. - Chyba tak - potwierdził. - Nieoczekiwany sztorm mógłby zaszkodzić operacjom naziemnym, popsuć szyki konwojom, a więc mieliśmy jakiś wpływ na wyniki wojny. - I mógł pan trenować umiejętność dedukcji - dorzucił Walter. - Przydało się to kilka lat później w Konkursie. Niezła szkoła. Ragle uśmiechnął się. - Owszem. Coś podobnego do Konkursu odbywało też na wyspie. Zakładaliśmy się, czy jutro będzie padało, czy też raczej będzie upalnie i bezwietrznie. W ten sposób spędziliśmy dwa lata. Na zakładach i żłopaniu , które regularnie przydzielano nam z racji żywnościowych. Co miesiąc otrzymywaliśmy świeży transport. Jedyne nieszczęście mieliśmy z brakiem lodówki. Cóż było robić? Codziennie piliśmy ciepłe. Cofnął się w odległą przeszłość. Kiedy to było? Zaraz, trzeba policzyć... dwanaście?... nie... trzynaście lat temu. Miał wtedy trzydziestkę na karku. Pracował w pralni, gdy pewnego letniego dnia zobaczył w skrzynce na listy wezwanie do wojska. - Posłuchaj, mamo - Walter byt podekscytowany. - Wpadłem na świetny pomysł. Co byłoby, gdyby pan Gumm zechciał podzielić się swoimi wspomnieniami przy wszystkich uczestnikach Kursu? To doskonale... Wewnętrzne poczucie zagrożenia, świadomość zagłady itd. Sama wiesz, jakie mogłaby wywrzeć wrażenie relacja naocznego świadka i uczestnika wojny. Pan Ragle z pewnością posiada dużo wiadomości z zakresu podstawowego szkolenia obronnego. - Ależ ja już opowiedziałem wszystko, co pamiętam. Nic poza tym nie przychodzi mi do głowy - zaprotestował. - Niemożliwe... Zresztą może pan opowiedzieć inne historyjki zasłyszane od znajomych, którzy przeżyli naloty, bombardowania, ewakuacje i to wszystko, co niesie ze sobą wojna - Walter nie ustępował. - W końcu nikt przecież nie mógł przeżyć wszystkiego, to naturalne. Dzieci są wszystkie jednakowe, pomyślał. Ten chłopak mówi prawie to samo, co zwykle da się słyszeć od Sammy'ego. Różni ich tylko wiek