Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

— Mam dla ciebie propozycję. Wpadła mi do głowy po naszej dzisiejszej rozmowie. Chodzi o precyzyjnie zorganizowane i zsynchronizowane wspólne przedsięwzięcie ekspertów. — W jakiej branży? — Peter poczuł ulgę. Nareszcie przechodzą do konkretów. Wołał rozmawiać o pracy, a nie o swoich długach i potencjalnej śmierci. — We właściwym czasie wszystko ci wyjaśnię. Trzeba zebrać jeszcze trochę informacji. Ty je zbierzesz. A ja pomyślę, jak je wykorzystać. Ale najpierw chcę wiedzieć, czy się zgadzasz. Oferuję ci stanowisko koordynatora projektu. Nie sądzę, abyś dysponował dostateczną wiedzą techniczną niezbędną do jego bezpośredniego wykonania. Ja też jej nie posiadam. Do tego zatrudni się ekspertów. Jeśli dobrze wywiążesz się z zadania, dostaniesz udział w zyskach. Zauważ: proponuję ci spółkę, nie podrzędną posadę. Peter słuchał zaintrygowany. Brzmiało to interesująco, stanowiło wyzwanie i mogło się nieźle opłacić. Właśnie tego potrzebował, żeby stanąć na nogi i poczynić inwestycje już we własnym imieniu, może nawet założyć własną firmę. Miał doskonałego nosa do inwestycji, a zanim poszedł siedzieć, sporo się nauczył. To była dla niego szansa, żeby zacząć wszystko od nowa, lepsza, niż sobie wymarzył. Addison potraktował go bardzo przyzwoicie i Peter był mu serdecznie wdzięczny. — Czy to będzie inwestycja długoterminowa? — spytał. Jeśli tak, miałby zapewnione utrzymanie, choć z drugiej strony byłby związany z Addiso nem na dłużej, niżby chciał, może nawet kilka lat. Ale czas będzie działał na jego korzyść. Kiedy już się ustawi, wystąpi o przywrócenie praw do widywania dzieci. Wciąż o tym marzył, choć świadomie odsuwał od siebie to marzenie. Nie widział córek od pięciu lat i serce go bolało, gdy o nich myślał. Sam był sobie winny zniszczył wszystko, w roli ojca również się nie sprawdził. Miał nadzieję, że kiedyś będzie mógł je bliżej poznać. A jeśli sytuacja mu na to pozwoli, znów nawiązać przyjacielskie stosunki z Janet, mimo iż była teraz żoną innego. — Przeciwnie — odparł Addison. — To bardzo krótkoterminowy projekt. Oczekuję, że zamknie się w dwóch, trzech miesiącach. Trzeba trochę czasu na wstępne rozeznanie, samo wykonanie potrwa miesiąc łub najwyżej dwa, no i trzeba będzie po sobie posprzątać. Nakład pracy niewielki, a zyski będą wyjątkowo wysokie. Trudno było odgadnąć, o czym właściwie mówi. Być może chodziło o nowy wynalazek, który zamierzał wprowadzić na rynek, i chciał, aby Peter przygotował kampanię marketingową. A może o nową spółkę, którą mial poprowadzić w okresie rozruchu, rozkręcić sprzedaż akcji, a potem przekazać w inne ręce? Nic innego nie przychodziło mu do głowy. Addison był tajemniczy, a Peter słuchał i gubił się w domysłach. — Mówi pan o jakimś nowym produkcie? O próbach rynkowych? — poddał. — W pewnym sensie. — Addison kiwnął głową i umilkl. Zastanawiał się, czy odsłonić swój plan czy jeszcze się wstrzymać. — Przygotowywałem ten projekt od dłuższego czasu — podjął z szatańskim uśmieszkiem. — Twój dzisiejszy telefon był zaiste dziwnym zrządzeniem opatrzności. Peter nigdy w życiu nie patrzył w równie zimne, przerażające oczy. — Kiedy mam zacząć? — Pomyślał o piętnastu dolarach W portfelu. Wystarczą najwyżej na dzisiejszą kolację i jutrzejsze śniadanie, pod warunkiem że zje w McDonaldzie. Jeśli nie, wyda je jeszcze dzisiaj, a jutro będzie żebrał na ulicy i jak go na tym złapią, cofną mu warunkowe zwolnienie. Addison spojrzał mu prosto w oczy. — Choćby dziś, jeśli chcesz. Nie ma powodu zwlekać. Projekt trzeba będzie realizować etapami. Chcę, żebyś w ciągu najbliższych czterech tygodni przeprowadził rozpoznanie i zatrudnił specjalistów. W sercu Petera zapłonęła iskierka nadziei. To brzmiało lepiej, niż się spodziewał. Być może jego modlitwy zostały wysłuchane. — O jakiego rodzaju specjalistach mówimy? — Wciąż nie za bardzo mógł ogarnąć zasięg, a nawet rodzaj przedsięwzięcia. Najwyraiej wiązało się to z zaawansowaną technologią i było ściśle tajne. — Ty ich wybierzesz. Oczywiście życzę sobie, żebyś się ze mną konsultował, ale twoje znajomości w tej branży są znacznie szersze niż moje. — Addison wyjął z szuflady opasłą teczkę i podał Morganowi. Ten zaś ją otworzył, przejrzał i zerknął na rozmówcę. W teczce były wycinki gazetowe i raporty, szczegółowe zapisy dosłownie każdego przedsięwzięcia, w jakim miał udział Allan Barnes w ciągu minionych czterech lat. Peter był pod wrażeniem. Oczywiście wiedział, kim jest Barnes. Zarówno finansjera, jak i ludzie ze świata komputerowych technologii uznawali go za geniusza, największego z nich wszystkich. Akta zawierały nawet kilka zdjęć Barnesa z rodziną. Były niesłychanie dokładne