Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Jego syn Berthold, stojący na tyle blisko, aby podsłuchiwać, parsknął radośnie. Należy zapamiętać, pomyślała Rosvita, że po ojcu odziedziczył nie tylko niebywały talent do wojaczki, ale też ironiczne poczucie humoru i niezwykłą przyjacielskość. - Sądzę - rzekł nagle Villam - że król musi się ponownie ożenić. Królowa Sophia od niemal dwóch lat spoczywa w spokoju Komnaty Światła, a mniszki przez dwa Penitery odśpiewywały za nią psalmy. Król jest silny, ale mężczyzna zawsze zyskuje, kiedy ożeni się z kobietą równie jak on dzielną i mądrą. Rzucił okiem na młodego, który najwyraźniej tłumił śmiech. Villam był znany ze swej słabości do chętnych młodych konkubin, dobrze więc było wiedzieć, że jego dzieci zdawały sobie sprawę z tej przywary i nie osądzały ojca zbyt surowo. Westchnęła. Teraz, kiedy król zlecił jej zadanie, wiedziała, że będzie wciągana w intrygi, które podróżowały razem z ludźmi tworzącymi dwór królewski. Nie uśmiechała się jej ta perspektywa. Nie będzie miała czasu na pisanie swej Historii. - Musi być rozważny, jeśli zamierza ponownie się ożenić - rzekła, godząc się na nieuniknione. - Kiedy się ponownie ożeni. Henryk jest zbyt choleryczny, by się nie ożenić, a kiedy pojawi się dobra partia, na pewno z niej skorzysta. Henryk to mężczyzna jak inni. - Villam pogładził się po szarej brodzie, patrząc na ogary i jeźdźców znikających w lesie. Jak zwykle uśmiechał się uprzejmie, ale był cichy, kontemplując w zamyśleniu las. - Mężczyzna jak inni. No, ma tylko jednego bękarta i nie chce innych. Jego pobożność jest bez zarzutu. - Rzeczywiście - przytaknęła szybko. Miał rację. - Ale to nie pobożność mu przeszkadza. - Mówicie, lordzie Helmucie, że pamięć, nie pobożność, przeszkadza mu wziąć konkubinę. Odwołujecie się do wydarzeń, które miały miejsce, kiedy byłam jeszcze nowicjuszką w Korvei. Sądzicie, że ciągle kocha tę kobietę? - Nie kobietę. Nie jestem pewien, czy można to nazwać miłością. Bardziej czarami. Zrozumcie, siostro. My jej wcale nie obchodziliśmy. - Ironiczny uśmieszek znów przemknął mu po ustach. - I nie mówię tego tylko dlatego, że byłem nią zainteresowany, a jej obojętność uraziła mą męską dumę. Była niewątpliwie piękna. Była też arogancka, a równy byłby jej tylko cesarz Taillefer, gdyby powstał z martwych. Byliśmy dla niej niczym. Jej obojętność wobec nas była taka sama, jak nasza wobec... - przebiegł palcami po gładkim pniu, obranym do czysta z kory przez słońce, deszcz i wiatr. Podniósł robaczka, pozwolił mu spacerować po paznokciu, a potem od niechcenia go strzepnął. Robaczek zniknął w chwastach. - ...tego najmniejszego z boskich stworzeń. Może to tylko pycha, ale zawsze czułem, że ona chciała czegoś od Henryka, a nie obdarzała go uczuciem. Ale nigdy się nie domyśliłem, czego chciała. - Nie dziecka? - Czy zostawiłaby je, gdyby go pragnęła? Niemowlę nie miało nawet dwóch miesięcy. Nie. - Potrząsnął głową. - Może opętało ją nagłe szaleństwo. Może jak wszystkie zwierzęta weszła w okres godów, a Henryk był odpowiednim samcem? Być może jej rasa nie rozumuje tak jak my, więc nie zdołamy nigdy poznać ich myśli i zamierzeń. Albo, jak szepczą niektórzy, działają tu siły, o których nie mamy pojęcia. - Wzruszył ramionami. - Sanglant jest silny i odważny, zaprawiony w bojach, hojny, lojalny i rozsądny. Jest też bękartem i bękartem pozostanie. - I znów wracamy do celu naszej dzisiejszej podróży. Już odpoczęłam, lordzie Helmucie. Możemy jechać? Przytaknął. Jego syn wręczył mu wodze, a Rosvita wzięła w dłoń laskę. Zaproponowano jej osiołka, ale wolała udać się do tak pobożnego pustelnika na sposób jak najbardziej pokorny, niby święta Tekla do błogosławionego Daisana, kiedy po raz pierwszy błagała go, aby zechciał ją nauczać. Ruszyli. Przez kilka dni odkładała wykonanie zadania, mając nadzieję, że Henryk zmieni zdanie i odwoła rozkaz. Nie zmienił. Współczucie dla ojca Bardo pchnęło ją w końcu do czynu: zadaniem opata było bowiem karmienie królewskiego orszaku, rezydującego w klasztorze w Hersford. Hersford był zamożny, ale stać go było na goszczenie króla i świty tylko przez pięć, sześć dni. Szeroka pylista droga szybko zmieniła się w ścieżkę, wijącą się wśród poszycia i drzew