Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Nawet i dzisiaj jest kobietą, która przyciąga wzrok osób wchodzących do pokoju, ponieważ promieniuje ciepłem i humorem. Wie także, jak rozmawiać z męż- czyznami, jak łechtać ich próżność i jak przyciągnąć ich do siebie. Ma też szelmowski błysk w oczach, co jest niezwykle pociągające. Nie chcę przez to powiedzieć, że jest okropną flirciarą, tylko po prostu lubi mężczyzn i dobrze się czuje w ich towarzystwie. Rozmawiając z kimś, patrzy mu prosto w oczy i zawsze się 165 uśmiecha. Jest także sprytna i inteligentna oraz ma przyjemn\ matowy głos. Bez wątpienia jest bardzo zdolną osobą o mocnym charakterze i dlatego mogła znieść tak silną presję. Wspomniał, że pewnego razu, gdy po raz pierwszy połączono imię Camilli z Karolem, niektóre kobiety w miejscowym supermar- kecie w Wiltshire obrzuciły ją bułkami, gdyż były przekonane, że to ona ponosi odpowiedzialność za rozpad małżeństwa bajkowej ,,księżniczki". Camilla po prostu odwróciła się na pięcie i wyszła ze sklepu z wysoko podniesioną głową, zupełnie jakby nic się nie stało. Munro-Wilson kontynuował: - Jest dla Karola wspaniałą gos- podynią. Będąc z Andrew, przyzwyczaiła się do prowadzenia dużego domu i wydawania przyjęć na wiele osób. Jedzenie zawsze było wspaniałe, a przyjęcia udane, choć obecność Camilli trudno było zauważyć. Nieliczni, których Karol i Camilla zapraszali na wieczorne przyjęcia do Highgrove, uważali, że tworzą oni przemiłą parę, gdyż Camilla stanowiła kwintesencję prawdziwej angielskiej damy z wyższych sfer; była rozsądna, pewna siebie, bardzo zdolna i doskonale pasowała do Karola. Przez cały czas trwania tej dramatycznej historii nigdy nie wypowiadała głośno swoich myśli ani nie słyszano, by wpadła w gniew. Zawsze zachowywała się jak prawdziwa dama. W zamian za samotność zyskała podziw i szacu- nek ludzi z wyższych sfer i większości najbogatszych kobiet z kręgów arystokracji, dla których właśnie te cechy są najważniej- sze. Munro-Wilson wypowiadał się w imieniu tych wszystkich kobiet, gdy stwierdził: - To prawdziwe szczęście, zarówno dla księcia, jak i Camilli, że się w sobie zakochali. Jednak przeszłość nigdy nie pozwoli jej na poślubienie go, gdyż nie chce do- prowadzić do upadku monarchii. Uważam jednak, na podstawie tego wszystkiego, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dziesięciu lat, że Karol nigdy nie porzuci Camilli. Coraz częściej niechęć i złość Diany do Camilli obracała się przeciwko Tiggy. Im wyraźniej księżna widziała, że chłopcy lu- 166 bią przebywać w towarzystwie niani, tym większą czuła do niej urazę, gdyż traktowała ją jako swoją rywalkę w walce o uczucia synów. Diana stała się tak zazdrosna, że nie potrafiła spokojnie mówić o Tiggy. A od kiedy doszła do przekonania, że Tiggy i Karol zo- stali kochankami, jej gorzkie uczucie żalu stało się niemal fobią. Od tamtej pory starała się unikać spotkań z Tiggy, ale ze zrozumiałych względów musiały się od czasu do czasu widywać, na przykład, gdy niania zabierała lub przyprowadzała chłopców do pałacu Kensington. Na początku grudnia 1995 roku Diana dowiedziała się, że latem Tiggy była w szpitalu i prawdopodobnie miała tam wykonany zabieg przerwania ciąży. Poza tym nie znała żadnych innych szczegółów. Zapytała przyjaciół, czy nie mogliby zdobyć więcej informacji na ten temat, ustalić daty, nazwy szpitala i nazwiska lekarza, żeby potwierdzić te domysły. Nie dowiedziała się jednak niczego, ale myśl o tym nie dawała jej spokoju. Kilka tygodni później nadarzyła się okazja, by zapytać o to Tiggy. Księżna skwapliwie z niej skorzystała. W grudniu tegoż roku Karol i Diana wydali, tak jak robili to przez cały czas trwania ich małżeństwa, przyjęcie bożonarodzenio- we dla swoich pracowników w hotelu „Lanesborough", oddalo- nym o kilkaset jardów od Pałacu Buckingham. W trakcie przyjęcia Diana podeszła do Tiggy i powiedziała ściszonym głosem: - Słyszałam o twojej ciąży. Tak mi przykro. Zdruzgotana tą uwagą Tiggy wytrzeszczyła na nią oczy, a potem odwróciła się i uciekła, ledwo powstrzymując się od płaczu. Omal nie rzuciła się w ramiona służącego Karola. Po jej twarzy strumie- niami spływały łzy. Później, jeszcze tego samego wieczoru, Tiggy opowiedziała Karolowi o tym, co zrobiła Diana, a on zaraz następnego dnia dokładnie omówił tę sprawę ze swym osobistym doradcą. Po dalszych konsultacjach z księciem Tiggy poleciła Peterowi Carter-Ruckowi, jednemu z najlepszych brytyjskich prawników 167 zajmujących się sprawami oszczerstw, aby wysłał do adwokata księżnej Walii, Mischona de Reya, pismo z żądaniem odwołania ,,fałszywych zarzutów" skierowanych pod adresem jego klientki. Carter-Ruck wydał również oświadczenie dla prasy na temat krążących, niczym nie uzasadnionych zarzutów, które - jak powie- dział — rzucają cień na moralność Tiggy. Diana całkowicie zlekceważyła to żądanie i nie zadała sobie na- wet trudu, aby poprosić swoich adwokatów, by na nie odpowie- dzieli. - I tak znam prawdę - powiedziała przyjaciołom. Tiggy poinstruowała także Carter-Rucka, aby nie podejmował żadnych kroków prawnych przeciwko księżnej Walii, gdyż mogło- by to postawić w kłopotliwym położeniu jej pracodawcę, księcia Karola. Zdawała sobie sprawę, że w przypadku podjęcia takich działań nie mogłaby już dłużej przebywać z Williamem i Harrym