Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- Ostatnia, skipper - ocenił posępnie Hillyard. Theisman skwitował te słowa ponurym chrząknięciem. Franks właśnie udowodnił, że jest nie tylko głupi, ale i rozrzutny - okręty Harrington przechwyciły i zniszczyły wszystkie rakiety z obu pierwszych salw bez strat własnych, udowadniając, jak doskonałą obroną przeciwrakietową dysponują. Gdyby cymbał poczekał z otwarciem ognia, aż zmniejszy się odległość, a tym samym czas, jaki komputery pokładowe mają na reakcję, najprawdopodobniej kilka z nich zdołałoby dotrzeć do celu. Ale nie - dla głupiego pajaca liczyła się tylko ilość, w efekcie czego zmarnował całkiem dobre i drogie rakiety. Sprawdził swój ekran taktyczny - Harrington była oddalona o trzydzieści minut od księżyca, miał więc czas na małą poprawkę kursu, jeżeli naturalnie ten półgłówek nie weźmie jego manewru za próbę ucieczki. Końcowy efekt byłby taki sam, ale nie miał zamiaru ginąć bez osiągnięcia czegokolwiek. Wprowadził nowy kurs i skinął z zadowoleniem głową. - Astrogator, proszę zgrać zmianę kursu z mojego komputera - polecił. - Aye, aye, sir... Zgrane, sir. - Proszę być gotowym do zmiany kursu na mój rozkaz. Poruczniku Trotter, zechce pan poinformować admirała Franksa, że za czternaście minut i sześć sekund zmienimy pozycję, by zwiększyć skuteczność ostrzału. - Aye, aye, sir. Tym razem Theisman uśmiechnął się do niego -w głosie Trottera, podobnie jak w głosie astrogatora, nie było bowiem śladu wahania. Druga salwa została zniszczona wcześniej niż pierwsza, a czwarta nie nastąpiła, toteż Honor nieco się odprężyła. Szybkość, z jaką oddano trzy pierwsze salwy, wskazywała, że wywiad miał tym razem rację, choć naturalnie istniała możliwość, że ktoś na księżycu chciał być przebiegły i nie wystrzelił kolejnej salwy tak szybko, jak mógł. - Nie sądzę, żebyśmy byli zmuszeni zbombardować bazę, Andy - powiedziała do Venizelosa, obserwując nadlatujące rakiety trzeciej salwy. - Nadal mam nadzieję, że... Przerwało jej czerwone światełko alarmu i dźwięk syreny na jednym z ekranów. - Trzecie stanowisko przeciwrakietowe odrzuciło główny plan ogniowy! - Dłonie Cardonesa migały na klawiaturze. - Nie mogę przejąć ręcznego sterowania! Honor zacisnęła pięści, widząc, jak trzy rakiety przelatują przez lukę w systemie ognia, której nie powinno być. - Baker Dwa! - warknął Cardones, nadal próbując usunąć awarię. - Aye, aye, sir. - W kontralcie Wolcott słychać było napięcie, ale jej dłonie poruszały się na klawiaturze równie szybko jak dłonie Cardonesa. - Baker Dwa uaktywniony! Jedną z rakiet zniszczyła przeprogramowana przez Wolcott antyrakieta z HMS Apollo, ale pozostałe dwie leciały dalej. Komputer HMS Fearless uznał je za zniszczone i teraz, po awarii trzeciego stanowiska, gorączkowo próbował przeprogramować sekwencję ogniową, zmieniając priorytety celów. Jeżeli nie zdoła zniszczyć rakiet, nim te zbliżą się na odległość dwudziestu siedmiu tysięcy kilometrów... Druga rakieta eksplodowała tuż przed osiągnięciem tej odległości, a lewoburtowa boja odciągnęła trzecią z kursu, ale zbyt późno. Rakieta detonowała sześć setnych sekundy później i krążownik zatoczył się pod gradem kilkunastu promieni laserowych. Lewoburtowa osłona wyłapała je wszystkie i większość zdołała odchylić lub pochłonąć, natomiast dwa przedarły się przez nią i przeszły przez pole siłowe, tracąc sporo energii, ale zdołały dotrzeć do burty. Kompozytowy pancerz ze spieków ceramicznych i stopów przyjął i odbił energię wystarczającą do rozprucia tytanowego pancerza okrętu graysońskiego, ale nie zdołał powstrzymać ich zupełnie - zawyły alarmy uszkodzeniowe. - Bezpośrednie trafienie wyrzutni numer 4 i lasera numer 2! Trzeci magazyn amunicyjny zdehermetyzowany. Drugie stanowisko przeciwrakietowe wypadło z systemu ognia. Kontrola uszkodzeń próbuje je naprawić, ale ponieśli duże straty przy trafieniu lasera numer 2. - Rozumiem - powiedziała ostro Honor, mając równocześnie świadomość, że i tak dopisało im szczęście. Zabitym i ich rodzinom nie robiło to jednak najmniejszej różnicy