Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Stara walka między Bolesławem i Stanisławem biskupem krwawi znów. Jest ten, co włada mocą miecza nad narodem, krzeszący siłę, choćby wbrew narodowemu sumieniu jednej chwili. Jest ten, co włada morzem narodowej duszy. Kołysać się oni muszą i ważyć, jak sępy królewskie, ci dwaj duchowi zapaśnicy. Mowa czynu wydaje się nieraz bezwzględnym gwałtem, buntuje się przeciwko niemu, wydaje się zawadą. Potęga zdaje się krwawić duszę, kalać ją, być grzechem. Myśl opór stawiając, wydaje się sprawczynią bezsiły. Ktokolwiek tworzy potęgę, może ją tworzyć - niech ją tworzy: przyrost energii narodowej stanie się zawsze źródłem prawdy, choćby był dokonany wbrew buntowi dusz. Myśl, która tworzy prawdę, tworzy narzędzie potęgi, zabezpiecza jej przyszłe źródła, chociażby miała legnąć od jej miecza. Miejcie odwagę iść przed siebie, jeżeli wiedzie was poszukiwanie siły narodowej, miłość jego życia. Gdzie ścierają się prawdy ludzkie, dla których nie ma życia, jak przez grzech, - tam ostatnie słowo ma ten, co mówi przez rosnącą z przeciwieństw potęgę - Bóg narodów. \---\ Nauczyłem się myśleć historycznie, studiując zjednoczenie Włoch. Nigdzie chyba tak plastycznie nie występuje na jaw prawda, że każda wola, która umiała zdobyć się na konsekwentną moc realizacji, stała się wreszcie organem narodowej energii. Giną tylko myśli, które się realizować nie dają, ani w poznaniu, ani w biologicznej mocy, ani w technice, ani w ekonomii. Są to myśli pozorne, maski, z którymi walczył Wyspiański, które analizuje nieustannie niniejsza moja książka. Pisałem ją i myślałem nad nią bez przerwy niemal w ciągu trzech lat ostatnich: zmieniałem się nad nią i przed nią i ona zmieniała się. Nie wiem, czy ja ją, czy ona mnie doprowadziła do portu. To pewne, że kończąc ją, rozstając się z nią, czuję w sobie spokój, jakiegom nie miał, gdy zarysowywał się przede mną jej gorączkowy plan. Pozostawiłem w niej ślady wewnętrznego stawania się. Rzeczy żywe są wynikiem swojej historii: oddaję zaś pracę tę w świat z poczuciem istoty żywej, która idzie, by żyć nadal niezależnie ode mnie i poza mną. Wiem już dziś, że nie ma dla człowieka prawd, jak tylko w życiu. Każde oderwane pojęcie, każda pojedyncza myśl, są prawdą o tyle tylko, o ile zdolne są do życiowych przeistoczeń; co zmieniać się i żyć nie może, jest niczym. Od dawna już zwracała moją uwagę wyższość niezawodna księdza kaznodziei w porównaniu z pisarzami świeckimi. Ksiądz czuć może się istotnie przedstawicielem prawdy, która jest poza nim, niezależna od niego. To daje mu przedziwną skromność, odbierającą pozory, nawet narzucanie swej indywidualności największym jego śmiałościom. Sądzę, że powinniśmy wyrobić w sobie coś podobnego: powinniśmy czuć wielki spokój poza własnym przeżyciem. Książka ta walczy o taki stan rzeczy; nie ma go w niej, a raczej rodzi się on w niej dopiero; byłoby łatwą rzeczą rozpostrzeć jego pozór na całej jej powierzchni. Wydawało mi się to jednak niepożądanym. Katolicyzm powracał wielokrotnie w ciągu mojej pracy: ostatni raz spotkaliśmy się z nim ex re Klątwy. Tam mieliśmy do czynienia z tym nadzwyczajnym zagadnieniem, którego znaczenie tu dopiero może być wyjaśnione. Katolicyzm w utworze Wyspiańskiego jest momentem tragicznego losu, lecz nie jest jego podstawą. Wpływa on na życie ludzkie, jest momentem moralnego porządku rzeczy, lecz nie jest sam tym porządkiem, albo raczej pozostaje to w zawieszeniu. Jest to najwyższe zagadnienie Klątwy, zagadnienie, które powraca w Legionie, Bolesławie, Skałce, czy wobec samorodnej życiowej prawdy naszego narodu katolicyzm wypełnił swą rolę, czy istotnie wprowadził ją w żywy stosunek z prawdami innych narodów. Tu nas obchodzi naturalnie tylko myślowy stosunek Wyspiańskiego do tego zagadnienia. Stosunek ten zarysowuje się jako tragiczna walka. Wyspiański czuje i myśli zbyt głęboko, aby nie zrozumieć, że niezależnie od tego, co myślą jednostki, jako naród, jako formacja kulturalna, jesteśmy katolikami. Jednocześnie widzi ciężki, martwy ucisk katolicyzmu na samorodnym pulsowaniu narodowej duszy: nie wchłania on w siebie nieustannego tworzenia się duszy, tego życia "słowa" w narodach. I tu, jak zawsze, myśl Wyspiańskiego wypowiada się raczej intencjami; w danym razie nie są one nawet całkiem jasne. Zdaje się, że katolicyzm, jako dziejowa, ponadnarodowa formacja, gleba, a zarazem kopuła narodów i jednocześnie najbardziej indywidualistyczna z filozofii, pozostał dla Wyspiańskiego wreszcie najgłębszą podstawą myśli. Byłoby rzeczą ryzykowną mówić tu o możliwych stycznościach jego myśli z tymi prądami, które nurtują w ciele kościoła katolickiego. Chciałem zakończyć pracę moją na tym punkcie właśnie. Myśl nasza domaga się w swej rzeczy stanowiska, które zdolne byłoby obejmować, jednoczyć w sobie te wielorakie postulaty, jakie wyrastają z kulturalnego życia. Wyrastając z narodu i wracając w naród, myśl nasza musi znaleźć punkt widzenia, pozwalający jej myślowo objąć swą różność i swą jedność jednocześnie z myślą innych narodów, ich życiem. Widzieliśmy, że nasz punkt widzenia ukazuje nam zoologię narodową, jako niezbędną formę prawdy, ale że prawda, która się w tej formie wypowiada, istnieje w polu naszych myśli. Prawda pozaludzka wrasta w nagrody, tworząc je. Jest ona w nich, pod nimi, ponad nimi. Ziemia rodzinna staje się jakby pierwszą i najgłębszą mową naszą, której uczymy się rozumieć, żyjąc na niej, w ciągu wieków. Nie darmo mówi dzisiaj Mieczysław Limanowski o strukturze geograficznej ziem polskich, jako momencie narodowego poznania
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- „Sędzia śledczy (S): Swamp, Swamp, Swamp! Jeżeli pan myśli, że uda mu się wyłgać jakąś fikcyjną postacią, to się myli...
- Rosły moje ręce, nogi, głowa, działo się to bardzo szybko, powiększałam się, jakby mnie nadmuchiwano, czując jednocześnie, jak wiruje każda cząstka mojego ciała...
- I w sprawach dotyczących dramatu i teatru Błok formułuje myśli bliskie podejściu Leśmiana, bliskie także symbolizmowi teatralnemu w ogólności...
- Wyszydziłem kiedyś kawiarnię „Swann", że wywiesza napis „Lokal aryjski" i jednocześnie nie rezygnuje z nazwy kawiarni, co więcej pomieszcza na cennikach cytatę z Prousta,...
- skłoniło go, że wbrew światowym interesom poniechał wszelkiej myśli o wywyższeniu się i ruszył w daleki świat, gdzie mógł bardziej swobodnie służyć Bogu...
- Kończąc ten monolog, tak dokładnie odtwarzający bieg jego myśli, Borroughcliffe był już na dole i zbliżał się do przybyszy, których powitać uważał za swój obowiązek...
- Wprawdzie w pewnym stopniu ogranicza to spontaniczność marzeń sennych, lecz jednocześnie pozwala na osiągnigcie istotnej wolności - wigkszej kontroli nad własnym życiem...
- Przesunicie centrum wBadzy w stron aparatu administracyjno-gospodarczego, przyspieszenie awansu politycznego ni|szych warstw nomenklatury wydawaBo si by najbardziej korzystne z punktu widzenia modernizacji potencjaBu gospodarczego i militarnego paDstwa
- Nicholas podciągnął go, przywracając przyzwoity wygląd, jednocześnie unosząc ją lekko do góry; potem wziął dziewczynkę za rękę i zaprowadził do wody...
- Yoltaire otrząsnął się z tych nieprzy- jemnych myśli i powiedział: - Od tej pory pod żadnym pozorem nie odpowiadaj na żadne we- zwania...