Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- Podczas każdego zrzutu jesteśmy wystawieni na największe ryzyko podczas lądowania. Potrzebny nam wyznaczony punkt, w którym mamy sformować oddział, przygotować broń, zorganizować się. To wszystko zajmuje czas. Tu - pokazał na model -mamy może minutę na znalezienie się wewnątrz i zneutralizowanie obrońców, po tym jak F-l 11 rozwalą mur. Jeśli ten fragment akcji będzie trwał choćby trochę dłużej, Irańczycy będą mieli czas na zareagowanie; prawdopodobnie zaczną zabijać zakładników. Żeby dostać się do jeńców tak szybko, musimy być na ziemi, z gotową, przeładowaną bronią, jeszcze zanim spadną bomby. Tak żeby wbiec przez mur, zanim opadnie kurz. - Pułkownik Gregory już to oglądał - wtrąciła Dewa. - I nie wspomniał o żadnych problemach. Trimler pokręcił tylko głową. Stansell rozumiał, o co chodzi. Pułkownik rangersów miał zbyt zawadiacki charakter. Wystarczyło pokazać mu, co należy zrobić; dalej lepiej było się nie wtrącać. Przed Gregorym pojawiła się jedyna w życiu szansa poprowadzenia ludzi do śmiałej, historycznej misji. Po pokornej rozmowie ze Stansellem Gregory nie przedstawił żadnych więcej wątpliwości, kto powinien być dowódcą działań naziemnych. Rupertowi przypomniały się słowa generała Eichlera, który przykazał znaleźć eksperta od operacji specjalnych i słuchać jego opinii. Pułkownik miał nadzieję, że jeszcze nie jest za późno. O czym jeszcze zapomniał z tego, co mówił Brygadier?... -Niech pan wezwie Locke'a i Bryanta- polecił Stansell. - Czas na „burzę mózgów". Kapitanie, przez najbliższe parę dni będzie pan moim bliźniakiem syjamskim. 155 Północno-wschodni Irak Mulla Haąui był naprawdę zadowolony. Pomarszczony przywódca Pesh Merga chodził wokół czternastu zdobycznych ciężarówek typu ZIŁ-157, wymachując rękami i mówiąc. Na tyle platformy jednego z samochodów siedział zmęczony Bili Car-roll — zdawało mu się, że wszyscy rozmawiają jednocześnie. Przyglądał się, jak Kurdowie sortują zdobyczne zapasy, broń i amunicję. Nadszedł jeden z członków ochrony Haąuiego i powiedział, że Mulla chce mówić z Billem. Otaczający przywódcę mężczyźni rozstąpili się, przez cały czas uważnie obserwując jednak Amerykanina. — Nieuszkodzone! — stwierdził Mulla, pokazując szerokim gestem pojazdy. — Dzisiaj w nocy ruszamy w drogę. Te ciężarówki nam w tym pomogą. Do świtu musimy wszyscy opuścić wioskę. Irakijczycy będą nas szukać z samolotów, ale my schowamy się w Iranie. — Haąui zbliżył się do kapitana i klepnął go w ramię. — Pomogłeś nam. — Bili zdawał sobie sprawę, że tuż za nim stoi Kurd, nie wiedział jednak, że trzyma on przy jego prawej nerce nóż. - A odpowiedź Irakijczyków na nasz atak na oddział wsparcia...! Sprytne... Skąd wiedziałeś, że w zemście zniszczą własną wioskę? — Insz Allah - odpowiedział Carroll, mając nadzieję, że jego wymowa nie wzbudzi wrogiej reakcji. Haąui popatrzył na niego. -Czy ty jesteś...? Bili potrząsnął głową. — Nie, jestem innej wiary, z ludu Księgi. — Amerykanin powiedział to przekonującym tonem, jednak stary Kurd ciągle miał wątpliwości. — Więzień! - rozkazał nagle. Dwaj z jego ludzi zniknęli we wnętrzu lepianki i wyciągnęli z niej Ghaliba al-Otaybiego. — Zostawimy go tu — oznajmił Haąui. Iracki podpułkownik był dokładnie w wieku Carrolla. Obaj mieli po dwadzieścia siedem lat. Mulla patrzył na Amerykanina. — Zabij go — powiedział bez mrugnięcia. Pod Otaybim ugięły się nogi. Dwaj pilnujący go mężczyźni podnieśli go i cofnęli się. Nieustanne rozmowy wokół zamilkły. Była to ostatnia próba Carrolla. Bili wiedział, że nie może się zawahać. Ruszył prosto w stronę Otaybiego, potem minął go. Ghalib odwrócił się, ale jeden z Kurdów wymierzył mu policzek, prostując jego głowę z powrotem. Wtedy Carroll szybko wyciągnął pistolet, odbezpieczył, przeładował, odwrócił się i zabił Irakijczyka strzałem w tył głowy. Jeden ze strażników splunął. — Byłeś zbyt miłosierny — powiedział. — On by cię torturował, zanim by zabił. Tak jak Shabana. On Carroll pokazał ciało końcem buta - nie jest moim nauczycielem. - Odszedł szybko, żeby Kurdowie nie widzieli, jak cały się trzęsie. Zakia odnalazła go opartego o tylną ścianę chaty. Drżał. Usiadła obok niego, objęła za szyję i przytuliła do ramienia. 156 - Najpierw głupi chciwy mężczyzna z autobusu i zgorzkniała kobieta, która straciła na wojnie rodzinę i żyła już tylko nienawiścią - zaczął Bili - potem nastolatek w mundurze, który znalazł pracę jako strażnik więzienny; teraz... Ja nie jestem jakimś mordercą... - Cicho, my tu wszyscy jesteśmy żołnierzami. Starzy i młodzi, kobiety i dzieci. Robimy rzeczy, z którymi nie powinna potem żyć żadna cywilizowana ludzka istota. Tego człowieka na placu zabiłam, bo nie mogłam go uratować. - Oparła głowę Car-rolla o swoje piersi. Po chwili wstała i zaprowadziła go do swojego łóżka. Oboje potrzebowali ukojenia. Baza Sił Powietrznych Nellis, Las Vegas Nadeszła wiadomość. -Tego nam tylko brakowało!... - mruknął Stansell, przeczytawszy. - Dzisiaj późnym wieczorem przylatuje generał Mado. Cunningham rozkazał mu przeprowadzić się do nas