Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Robili to niezależnie od siebie, gdyż jeśli byłyby pytania czy wątpliwości ze strony zwierzchników (czyli od szefa Sztabu Generalnego w górę), to każdy udzieliłby odpowiedzi i podał opinię niezależną od drugiego, co pomaga wyrobić sobie właściwe zdanie na dany temat. Dzień, o którym mowa, zaczął się niezwykle wcześnie, o trzeciej trzydzieści nad ranem, kiedy to szef GRU otrzymał telefon o wylądowaniu samolotu kurierskiego z Paryża. Dnia poprzedniego na podparyskim lotnisku Le Bourget doszło do katastrofy pasażerskiego samolotu ponaddźwiękowego Tu-144. Ponieważ ten tragiczny wypadek wydarzył się podczas Paryskiego Salonu Lotniczego, na miejscu był obecny praktycznie cały stan osobowy miejscowej rezydentury GRU (imprezy tego typu stanowią wprost wymarzoną okazję do zdobywania informacji i nowych kontaktów, które często kończą się pozyskaniem agenta). Większość oficerów GRU miała kamery czy aparaty fotograficzne i cała katastrofa została sfilmowana z różnych ujęć przez wielu operatorów; w sumie zużyto ponad dwadzieścia filmów pokazujących to samo zdarzenie. Nie wywoływano ich nawet w Paryżu, ale specjalnym lotem kurierskim przywieziono do Moskwy i oddano technikom w Centrali. O dziewiątej miało rozpocząć się specjalne posiedzenie Politbiura, na którym przedstawione miały być wersje Tupolewa i jego zastępców, właściwego ministra, dyrektora Woroneskich Zakładów Lotniczych, oblatywaczy, no i, naturalnie, GRU oraz KGB. O siódmej telefon stojący na biurku szefa GRU niespodziewanie zadzwonił. – Jak samopoczucie, Piotrze Iwanowiczu? – rozległ się w słuchawce głos przewodniczącego KGB (dajmy na to Andropowa, by trzymać się realiów). – Dobrze, a wasze, towarzyszu Andropow? – Piotr Iwanowicz Iwaszutin (szef GRU) potrafił być równie przyjacielski, jak jego rozmówca. – Piotrze Iwanowiczu, po co tak oficjalnie? Zapomnieliście, jak mam na imię? Jest coś o czym chciałbym z wami porozmawiać. Widzicie, słyszałem, że macie parę filmów pokazujących katastrofę. Bylibyście tak mili i dalibyście choć jeden? Wiecie, że muszę złożyć raport na Biurze, a nie mam żadnych materiałów, to nie była okazja, którą interesowaliby się moi ludzie i żaden nie miał ze sobą kamery. Pomóżcie mi Piotrze Iwanowiczu, naprawdę potrzebuję tego filmu. Wszystkie rozmowy szefa GRU są łączone przez stanowisko dowodzenia, w którym dyżurni telefoniści są zawsze gotowi dostarczyć mu potrzebne dane, przypomnieć fakty albo pomóc zatuszować błąd w rozmowie. Słysząc ową prośbę cała zmiana zamarła – ich pomoc nie była do niczego potrzebna, zaś szef GRU milczał i wszyscy zastanawiali się, jaka będzie jego odpowiedź. Telefoniści byli pewni, że gdyby role się odwróciły, KGB odmówiłby z rozkoszą. Pytaniem natomiast było, co zrobi Iwaszutin, generał KGB i były zastępca przewodniczącego Komitetu. W końcu Iwaszutin odparł jeszcze uprzejmiejszym niż poprzednio głosem: – Juriju Władimirowiczu, nie dam wam jednego filmu, dam wam wszystkie dwadzieścia. O dziewiątej pokażę je na posiedzeniu Politbiura, a o dziesiątej mój człowiek dostarczy wam je wszystkie. Andropow bez słowa cisnął słuchawką, a tłumiona salwa śmiechu wstrząsnęła podziemnym punktem dowodzenia. Krztusząc się ze śmiechu najstarszy stopniem spectelefonista zapisał godzinę i rozmówcę w odpowiednim rejestrze. Dopisek: gdy Andropow został sekretarzem generalnym KPZR Iwaszutin nadal był szefem GRU i pozostał nim, gdyż atak ze strony Andropowa mógł naruszyć delikatną równowagę panującą pomiędzy partią a armią. Konsekwencje naruszenia tej równowagi były nie do przewidzenia, a mogły okazać się groźne nawet dla samego Andropowa. Rozdział 8 CENTRALA W przeciwieństwie do KGB, GRU nigdy nie próbował się reklamować, a siedziba centrali wywiadu wojskowego nie wznosi się w centrum stolicy przy jednym z najbardziej zatłoczonych placów