Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

W banknotach amerykańskich o niskich nominałach. * Wie pan, panie Canfield, na naszą umowę można spojrzeć także od innej strony. * Mianowicie? * Pański wydział wykorzystuje moje wcale niemałe talenty za darmo. Bardzo to opłacalne dla podatników. * Wspomnę o tym w następnym raporcie. Główny problem umowy nie został jednak rozwiązany. Aby inspektor mógł wypełnić swe zobowiązania wobec obydwu praco- dawców, należało znaleźć powód, dla którego miałby towarzyszyć starszej pani. Udawanie, że są razem dla towarzystwa albo z powodu interesów, byłoby głupie i wzbudziłoby podejrzenia. Matthew Canfield zapytał: * Dogaduje się pani jakoś ze swoją synową? * Zakładam, że chodzi panu o żonę Ulstera. Bo nikt nie dogaduje się z żoną Chancellora. * Tak. * Lubię ją. Ale jeśli chciałby pan ją w to włączyć, muszę panu powiedzieć, że ona mnie nie znosi. Ma ku temu wiele powodów, w większości słusznych. Musiałam ją dosyć brzydko potraktować, żeby dopiąć swego. Na swoją obronę mam tylko to, że chciałam jej dobra. * Jestem do głębi poruszony. Może jednak moglibyśmy pozys- kać jej współpracę? Spotkałem ją parę razy. * Nie jest zbyt odpowiedzialna. Przypuszczam, że pan o tym wie. * Tak. Wiem też, że domyśla się, w jakim celu jedzie pani do Europy... * Zdaję sobie z tego sprawę. Myślę, że mogłaby nam pomóc, gdybyśmy ją w to wciągnęli. Nie sądzę jednak, żeby dało się to załatwić telegraficznie, a na pewno nie napiszę wszystkiego w liście. * Mam lepszy pomysł. Wrócę po nią i wezmę ze sobą pisemne wyjaśnienie od pani. Oczywiście niezbyt szczegółowe. Resztą sam się zajmę. * Musi pan znać ją bardzo dobrze. * Wcale nie. Gdyby udało mi się ją przekonać, że pani i ja jesteśmy po jej stronie... myślę, że nam pomoże. * Mogłaby być przydatna. Pokazałaby nam miejsca... * I ludzi. * Ale co ja zrobię, jak pan będzie w Ameryce? Bez wątpienia zabiją mnie, zanim pan wróci. Canfield pomyślał już o tym. * Kiedy dopłyniemy do Anglii, usunie się pani od świata na jakiś czas. * Co proszę? * Dla dobra pani nieśmiertelnej duszy. I duszy pani syna oczywiście. * Nie rozumiem. * Klasztor. Cały świat wie o pani żałobie, więc będzie to logiczny krok. Wydamy oświadczenie dla prasy, że schroniła się pani w klasz- torze w północnej Anglii, klasztorze, którego nazwy nie ujawnimy. Potem wyślemy panią gdzieś na południe. Moja agencja nam pomoże. * Wygaduje pan zupełne idiotyzmy! * Będzie pani do twarzy w czarnych szatach. Zawoalowana, szlochająca pani Boothroyd została sprowadzona ze statku z pierwszą grupą pasażerów. Przy odprawie celnej czekał na nią mężczyzna, który pospiesznie załatwił wszelkie formalności i poprowadził ją do czekającego na ulicy rolls-royce'a. Canfield szedł za tą parą do samochodu, po czym wrócił po swój bagaż. Czterdzieści pięć minut później zameldował się w hotelu. Z automatu zadzwonił do londyńskiego łącznika; ustalili, że się spotkają, jak tylko londyńczyk przyjedzie. Potem przez pół godziny inspektor rozkoszował się drzemką na nieruchomym, stojącym na lądzie łóżku. Z przygnębieniem myślał o powrocie na pokład, ale wiedział, że nie ma innego wyjścia. Janet będzie najrozsądniejszym wytłumaczeniem jego obecności u boku starszej pani, a cóż bardziej naturalnego jak to, że żona i matka zaginione- go Ulstera Scarletta podróżują razem. Po za tym Canfield nie miał nic przeciwko dalszej znajomości z Janet Scarlett. Była niespokoj- nym duchem, bez dwóch zdań, zaczął jednak wątpić, czy była dziwką. Już miał zasnąć na dobre, kiedy zerknął na zegarek i zorientował się, że jest spóźniony na spotkanie z Elizabeth. Podniósł słuchawkę telefonu i z przyjemnością wsłuchał się w suchy brytyjski akcent osoby udzielającej mu odpowiedzi: * Madame Scarlatti jest w apartamencie piątym. Mamy pole- cenie zawiadamiać ją telefonicznie o gościach. * Bardzo proszę. Pójdę prosto do niej. Dziękuję. Canfield dosyć głośno powiedział swoje nazwisko, zanim Eliza- beth Scarlatti otworzyła drzwi. Starsza pani wskazała mu krzesło, a sama usiadła na ogromnej wiktoriańskiej sofie koło okna. * No i co teraz? * Zadzwoniłem do naszego człowieka w Londynie prawie godzinę temu