Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Budowa pierwszej względnie nowoczesnej arterii komunikacyjnej w Paryżu przez hrabiego Claude'a Philiberta Bartelot de Rambuteau zapowiadała nieśmiało wielkie przewietrzanie miasta przez barona Haussmanna w czasach drugiego cesarstwa. Władze miejskie, zaniepokojone puchnięciem Paryża i nie kontrolowanym przypływem ludności, utworzyły specjalną Komisję Migracyjną pod kierownictwem Jacquesa Serafina Lanquetina, który miał sprawę zbadać i zaproponować skuteczne metody zaradzenia złu. Lanquetin opracował raport, którego pierwsza część, wydana w kwietniu 1840 roku, proponowała rozwiązanie radykalne: żeby napływ i przepływ ludności przez Paryż zmniejszył się widomie, należy usunąć z centrum miasta paryskie hale. Do zburzenia hal doszło dopiero pod koniec siódmego dziesięciolecia XX wieku. Lanquetin zauważył, że trzy spośród ówczesnych dwunastu dzielnic Paryża, to znaczy kwartał pomiędzy placem Zgody i Chaussee — d'Antin, tworzą centrum nowoczesne, zabudowane solidnymi kamienicami. Dzielnicę zamieszkiwali ludzie stateczni i zamożni. Dzielnica rozłożona pomiędzy halami, Bankiem Francji i Tuileńes wymagała szybkiej przebudowy, oczyszczenia i przebicia nowych ulic, ponieważ stare są kręte i nazbyt wą 15 skie: czai się na nich występek i zbrodnia. Przebudowa poprawiła zatem higienę i bezpieczeństwo w całym mieście. Obszar pomiędzy ulicą Lombardową, rogatką Świętego Dionizego, ulicą Montorgueił i ulicą Świątyni — to kwartał fabryczek, warsztatów i manufaktur, dzielnica tętniąca życiem i pokryta brudem. Tak zostało do dzisiaj. Okolice ulicy Świętego Antoniego i dzielnica Le Marais zostały opisane w raporcie Lanquetina jako podejrzane, z wyjątkiem kilku posiadłości na Bagnie, zamieszkanych przez bogatych i zdziwaczałych arystokratów, którzy cudem ocaleli przed nożem gilotyny. Okolice ratusza oraz obie wyspy „ Świętego Ludwika i La Cite — napawały Lanquetina prawdziwym przerażeniem, podobnie zresztą jak Dzielnica Łacińska, którą uznał za teren:, ponury, martwy, chociaż zamieszkany przez studentów. Nędzą straszyły też okolice Ogrodu Luksemburskiego, Obserwatorium, ulica Świętego Jakuba, czyli całe otoczenie Sorbony i College de France. Mieszkańców placu Maubert, Lanquetin opisywał jako ostatnich nędzników, niebezpiecznych złoczyńców, którzy „za majątek cały mają pryczę robaczywą albo zgoła tylko snopek słomy rzucony na wstrętne klepisko”. Przepaść pomiędzy rive gauche i rive droite powiększyła się do tego stopnia, że należało koniecznie coś zrobić. Lanquetia zaproponował, oprócz zrównania paryskich hal z ziemią, przesunięcie centrum Paryża w stronę kościoła Świętej Magdaleny, zniesienie myta na paryskich mostach. Wiktor Hugo ubolewał nad upadkiem rive gauche i ronił łzy nad smutnym losem teatru Odeon: „Odeon zawsze świeci pustkami. To nie wina dyrektora, to nie wina aktorów, to nie wina artystów, to po prostu wina Odeonu. Dziwna rzecz * powie ktoś — na lewym brzegu Sekwany znajduje się jeden jedyny teatr dla polowy Paryża i grozi mu rychły upadek. Tak się dzieje dlatego, że po tej stronie Paryża nie ma Paryża. Paryż odpłynął na drugą stronę Sekwany albo w stronę Palais — Royal, w stronę Tuileries, albo Saint — Germain. Czy zatem dziwić się wypada, że rive gauche wysusza się jak pustynia, że przypomina coraz bardziej Teby lub Pompeję. Czy można się dziwić, że w tej części Paryża pozostał tylko dom dla głuchoniemych, przytułek dla ślepców, Instytut Francuski, Inwalidzi, Sorbona i College de France?”. Czy można się zatem dziwić Sewerynowi Goszczyńskiemu, że w swym Dzienniku Sprawy Bożej napisał, iż Andrzej Towiański zawiesił z Adamem Mickiewiczem obraz — kopię Matki Boskiej Ostrobramskiej sporządzoną przez Wańkowicza, którą Towiański przywiózł z sobą z Antoszwińców do Paryża — w kościele Świętego Seweryna, to znaczy w świątyni znajdującej się w najuboższej dzielnicy Paryża, bo polscy emigranci to wszak nędznicy nad nędznikami. U Świętego Seweryna, czyli obok Notre—Dame. 6. Zgęszczenie ludności, stężenie brudu oraz wszelakiego plugastwa osiągnęło w niepięknych dzielnicach Paryża taki stopień, że nawet mieszkańcy nowych lub bogatych części miasta zaczęli się niepokoić. W końcu wszyscy pili wodę z jednych źródeł i wszyscy mogli wyjechać — w wyniku kolejnej epidemii — nogami do przodu na jednym wózku. W roku 1850 sprawa rychłego i porządnego remontu Paryża stawała się bardzo, ale to bardzo pilna. Siedziby administracji państwowej znajdowały się w miejscach zagrożonych, pośród morza nędzy. Należało więc, nie tylko z troski o lud, nie tylko ze względów estetycznych, ale nade wszystko dla nieświętego spokoju opracować plan wyburzenia ruder, przebicia wielkich bulwarów. Dla wygody, ale też dla bezpieczeństwa. A poza tym wielkie 16 budowy publiczne zawsze tworżą nowe miejsca pracy. Program przebudowy Paryża stwarzał nowe perspektywy, ale też wywoływał niepokój. Bo wielkie budowy przyciągną muratorów i rzemieślników spoza Paryża, którzy tu na pewno zostaną, a jak zostaną, to narobią kłopotów. Wcześniej czy później. Może więc trzeba pobudować fabryki tuż pod miastem, żeby potem, jak już Paryż wybudują, mieli robotę i zapłatę? Ale to też ryzyko, bo gawiedź zawsze się zbuntuje, a w Paryżu — wiadomo — wystarczy tylko iskra, żeby ludek ruszył na cesarskich urzędników. Napoleon III działał z rozmachem i miał po temu możliwości. Po pierwsze — władzę. Po drugie — pieniądze. Po trzecię — znakomitych fachowców. Już król episjerów — Ludwik Filip — patrzył z zazdrością na Londyn jako na miasto ze wszech miar godne naśladowania. Londyn — za czasów monarchii lipcowej — to było miasto, to była stolica