Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

— Odkryli´smy — powiedział Hegezynos — nowy szyfr, którym król przesyła depesze do Rzymu. Procedura była wzgl˛ednie prosta. Wszystkie listy wysypane z Judei przychwy- tywali ludzie Trasyllosa. Chodziło o to, by poczta rzymska miała kontrol˛e nad kł˛e- bowiskiem nie zawsze jasnych interesów prywatnych i politycznych, które wci ˛a˙z od˙zywały na podobie ´nstwo tysi ˛acgłowej hydry. Nale˙zało mie´c du˙z ˛a rutyn˛e, aby si˛e w nich nie zgubi´c. Antypas jednak wpadł na pomysł przesyłania swoich de- pesz szyfrem, który nast˛epnie odcyfrowywał jego człowiek w Rzymie, adresat — pewien wysoko postawiony, uwikłany w długach senator, któremu zaszkodzi´c nie mógł nawet Sejan. Odcyfrowane przekazywał nast˛epnie departamentowi do spraw prowincji Syrii, czym zapewne reperował swój bud˙zet. Szyfr ten co pewien czas si˛e zmieniał. Nigdy jednak nie wpadał w r˛ece Trasyl- losa.. Antypas przesyłał go jakim´s nieznanym kanałem — zapewne przez osoby, które wyje˙zd˙zały do Italii. Szły nim, by´c mo˙ze, tak˙ze inne listy, których tre´sci Piłat nigdy nie poznał. By odkry´c klucz, nale˙zało wi˛ec mie´c swojego człowie- ka w´sród skrybów Antypasa. Jak dot ˛ad nie było z tym kłopotu. Skrybowie byli przekupni. Koło zamykało si˛e. Macki absurdu pełzły po Judei, si˛egały przez Da- maszek i Cezare˛e do Rzymu. To była Palestyna: mieszanina naiwno´sci, korupcji i podst˛epu. Manahen pomy´slał, ˙ze list do Rzymu, który wła´snie pisze si˛e w kancelarii, trzeba przepisa´c stosuj ˛ac jaki´s nowy szyfr, a co najwa˙zniejsze — wydosta´c od Hegezynosa imi˛e skryby, który zdradził szyfr Rzymianom oraz wysoko´s´c sumy, któr ˛a mu zapłacono. Skoro Hegezynos posun ˛ał si˛e tak daleko, by udowodni´c An- typasowi szczero´s´c swoich zamiarów, było jasne, ˙ze posunie si˛e jeszcze dalej. Tak si˛e te˙z stało. — To niejaki Jonasz zanotowany w naszej ewidencji jako numer sto szesnasty. Wysoko´sci sumy nie znam. Przekupywaniem miejscowych urz˛edników zajmuje si˛e Trasyllos. Przypuszczam jednak, ˙ze wynosi wi˛ecej ni˙z dziesi˛e´c srebrnych sta- terów. Trzeba mu da´c dwukrotnie wi˛ecej — pomy´slał Manahen, by przed czasem nie doniósł Trasyllosowi o zmianie szyfru, nast˛epnie przep˛edzi´c na cztery wiatry 57 lub ukry´c w podziemiach pałacu i zmieni´c szyfr ponownie. Na razie wy´sle si˛e przez specjalnego go ´nca wiadomo´s´c, o której nie powinien wiedzie´c Piłat, ˙ze Ba- ruch bar Symeon prowadził tajne transakcje pieni˛e˙zne z przyjacielem cesarskim. Wiadomo´s´c mo˙ze by´c bez znaczenia, lecz mo˙ze tak˙ze okaza´c si˛e cenna. Goniec przy okazji zawiezie nowy szyfr. Sprawa Barucha nie jest całkiem jasna. Motywy czyjej´s ´smierci mog ˛a by´c bardziej skomplikowane, ni˙z to si˛e na pozór wydaje. Równie niejasny był powód zjawienia si˛e szefa policji rzymskiej. Niewyklu- czone, ˙ze Grek chciał unieszkodliwi´c Piłata i zapobiec buntowi w Judei. Mógł jednak tak˙ze nosi´c si˛e z zamiarem unieszkodliwienia Piłata poprzez wywołanie tego buntu, kiedy to musiałaby wzrosn ˛a´c jego własna pozycja — urz˛ednika czu- waj ˛acego nad pokojem rzymskim. — W sytuacji Piłata, chc ˛ac wywoła´c bunt — powiedział Hegezynos — nie wolno ju˙z tak jak niegdy´s wprowadza´c do miasta orłów rzymskich. Te czasy si˛e sko ´nczyły. Nie wolno wywoływa´c wra˙zenia, ˙ze rani si˛e uczucia ˙Zydów brutalnie i bezcelowo. Teraz powinien zosta´c zraniony nasz, rzymski honor. Gdyby kto´s z ˙Zydów zechciał naplu´c na orła. . . — Zamkni˛etego w murach Antonii? Nonsens. Pytanie, jak by si˛e tam dostał? — Naplu´c na orła, powiedziałem przeno´sni ˛a. ˙Zywe rzymskie orły spaceruj ˛a po ulicach Jerozolimy w lektykach. Gdyby napluto na którego´s z nich, mogłoby wywoła´c to represje, w ich za´s nast˛epstwie bunt. — Naplu´c na Piłata? — Naplu´c albo zrzuci´c co´s. Powiedzmy kamie ´n. Przecie˙z Piłat nie mo˙ze pla- nowa´c zamachu na samego siebie — przemkn˛eło przez my´sl Manahena. Albo wi˛ec Hegezynos sam czego´s si˛e obawia, albo zale˙zy mu na ´smierci Piłata i, w wy- niku tego, na rozruchach w Judei, albo wreszcie w gr˛e wchodzi jedno i drugie. Sytuacja stała si˛e nareszcie zupełnie jasna: szef policji rzymskiej potrzebuje po- mocy króla Judei przeciw ich wspólnemu — jak si˛e okazuje — wrogowi, ale król nie mo˙ze tej pomocy udzieli´c. — Zapewniam ci˛e, Hegezynosie, ˙ze król Antypas doło˙zy wszelkich stara ´n, by powstrzyma´c sztyletników, gdyby chcieli doprowadzi´c Jude˛e do buntu. Nawet gdyby miały spa´s´c represje skutkiem zniewagi lub ´smierci któregokolwiek z orłów Rzymu. Hegezynos wsłuchuje si˛e w ton głosu rozmówcy. Brzmi on stanowczo, bynaj- mniej nie po palesty ´nsku. Raczej po rzymsku i zdradza długie lata pobytu w stoli- cy ´swiata. To, co mówi Manahen, jest jasne i nie pozostawia w ˛atpliwo´sci. Czemu jednak bunt nie mo˙ze wybuchn ˛a´c, działanie sztyletników ma usta´c, a Judea ma by´c — przynajmniej w ci ˛agu najbli˙zszego czasu — tak lojalna, jak dawno ju˙z nie była? Znów wydało mu si˛e, ˙ze znalazł ´slad ten sam, na który wkraczał tylokrot- nie: Partowie. Widocznie gdzie´s w Ekbatanie, Ktezyfonie, Atraksacie czy Suzie postanowiono, ˙ze powstanie w Judei i Galilei — w tym arsenale Partów — nie 58 wybuchnie, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Od czego to zale˙zy? Na to pytanie nie odpowiedziałby mu ani Poncjusz, ani Antypas, ani zapewne sam legat Syrii. Mógłby mu da´c odpowied´z centralny wywiad i departament prowincji wschod- nich w Rzymie, o ile nawet tam znaj ˛a zamiary Partów. Zacz ˛ał zapada´c zmierzch. Niewolnicy z chustami zarzuconymi na głowy wnie- ´sli latarnie. Hegezynos patrzył w ich ´swietle na pos ˛ag Sylena — zielony l´sni ˛acy stalagmit. Lubie˙zna twarz przybrała wyraz jeszcze bardziej szyderczy, gdy padły na ni ˛a z dołu cienie. Nikn ˛ał, a zaraz potem wynurzał si˛e z ciemno´sci chwyta- ny przez kr˛egi kołysz ˛acych si˛e w dłoniach ´swiateł. Sprawiało to wra˙zenie, jakby bo˙zek chował si˛e za listowiem i potem wystawiał ze ´n głow˛e