Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Ledererowie dzwonili? - Nie. Mówiłam ci. Nikt nie dzwonił. Z lotniska wróciłam dopiero 3 jedenastej. - Gdzie są dziurki od klucza? 48 Znalazła górną dziurkę i poprowadziła tam jego dłoń. Powinnam była sama to zrobić, wtedy nie musiałabym go dotykać. Uklękła i zaczęła palcami szukać dolnej. Teraz wygląda, jakbym całowała jego stopy. - Już tak kiedyś zniknął i nic ci nie powiedział? - wypytywał dalej Brotherhood, podczas gdy ona wciąż usiłowała namacać drugą dziurkę. -Nie. - Mary, mów prawdę. Londyn trzyma mnie za gardło. Brammel dostał spazmów, Nigel właśnie teraz konwersuje w cztery oczy z ambasadorem. RAF nie dowozi nas tu w środku nocy tylko dlatego, że nam się tak podoba. Nigel to kat Bo Brammela, powiedział kiedyś Magnus. Brammel mówi, kogo ma nie być, Nigel podkrada się z tyłu i ścina głowę. -Nigdy. Naprawdę nigdy. Daję słowo - powiedziała. - Ma jakieś ulubione miejsce? Nie mówił, że chce się gdzieś zaszyć? - Kiedyś wspomniał coś o Irlandii. Że kupi farmę nad morzem i będzie tam pisał. - W której Irlandii? Pomocnej? Południowej? -Nie wiem, pewnie w południowej. Byle nad morzem. A potem nagle zaczął mówić o Bahamach. Tak, potem były Bahamy. - Kogo tam ma? -Nikogo. Przynajmniej o ile wiem. - A nie mówił kiedyś o przejściu na drugą stronę? O małej daczy nad Morzem Czarnym? -Nie wygłupiaj się. - Czyli najpierw Irlandia, potem Bahamy? Kiedy mówił o Bahamach? - W ogóle nie mówił. Zaznaczał mi tylko ogłoszenia w „Timesie". - Taki znak? - Znak, wymówka, namawianie, sygnał, że chciałby być gdzie indziej. Magnus umie mówić na wiele sposobów. - A czy mówił kiedyś, że chce ze sobą skończyć? Oni cię o to zapytają, więc lepiej, że ja to zrobię pierwszy. - Nie. Nie, nie mówił. - Ale nie jesteś całkiem pewna, co? - Bo nie jestem, musiałabym pomyśleć. - Czy kiedykolwiek bał się o siebie, no, tak fizycznie? - Jack, ja nie mogę tak od razu na wszystko ci odpowiedzieć! On jest taki skomplikowany... Muszę się zastanowić. - Uspokoiła się. - W zasadzie nie. Nie na wszystkie te pytania. To kompletne zaskoczenie. - Ale coś bardzo szybko zadzwoniłaś do mnie z lotniska. Ledwo się okazało, że nie było go w samolocie, ty już: „Jack, Jack, co się stało z Magnusem?" No i miałaś rację, zniknął. 4 - Szpieg doskonały 49 - Przywiozłem ci gości. - Wskazał kciukiem dwa stojące za nim cie-lie. - Twoi krewni z Londynu, przyjechali pocieszyć cię w tych ciężkich chwilach. Niedługo będzie ich więcej. - Po czym minął ją, jak wielki iastrząb rzucający się na inną zdobycz, zostawiając jej jeden, jedyny obraz swej pomarszczonej twarzy i obwisłego siwego kosmyka, gdy energicznie ruszył do salonu. - Jestem Georgie z Centrali - powiedziała stojąca na progu dziewczyna. - A to Fergus. Tak nam przykro, Mary. Oboje mieli ze sobą bagaż. Mary podprowadziła ich do schodów. Najwyraźniej doskonale znali rozkład domu. Georgie była wysoka, kanciasta, o prostych i prosto uczesanych włosach. Fergus nie miał już tej klasy, zresztą taki był ostatnio styl pracy w Centrali. - Tak nam przykro, Mary - powtórzył za dziewczyną Fergus, ruszając za nią po schodach. - Nie masz nic przeciwko temu, że się trochę rozejrzymy, prawda? Tymczasem w salonie Brotherhood wyłączył już wszystkie światła i gwałtownie porozsuwał kotary przeszklonych drzwi prowadzących do ogrodu. - Potrzebuję klucza do systemu alarmowego, nie wiem, co tu macie. Mary pośpiesznie podeszła do kominka i dłonią szukała srebrnego wazonika, w którym zwykle trzymała żądany klucz. - Gdzie on jest? - Diabli wiedzą, gdzie. Dobrze się zakonspirował, tak jak go wyszkoliliśmy. Kogo on zna w Edynburgu? - Nikogo. - Wazonik był pełny potpourri, które zrobiła razem z Tomem, ale klucza nie było. - Myślą, że go tam namierzyli - powiedział Brotherhood. - Myślą, że poleciał tam o piątej z Heathrow. Wysoki mężczyzna z ciężką aktówką. Z drugiej strony, znając lepiej naszego Magnusa, równie dobrze może być w Timbuktu. Z szukaniem teraz tego klucza było jak z szukaniem Magnusa - nie wiedziała, od czego zacząć. Wzięła do ręki puszkę na herbatę, potrząsnęła nią. Zaczynała ogarniać ją panika, z paniką przyszły nudności. Chwyciła srebrny puchar, nagrodę Toma za wyniki w nauce. Usłyszała, że po dnie przesuwa się coś metalowego. Niosąc Jackowi klucz, uderzyła się w goleń tak mocno, że aż świeczki stanęły jej w oczach. Ten cholerny stołek od fortepianu. - Ledererowie dzwonili? - Nie. Mówiłam ci. Nikt nie dzwonił. Z lotniska wróciłam dopiero o jedenastej. - Gdzie są dziurki od klucza? 48 Znalazła górną dziurkę i poprowadziła tam jego dłoń. Powinnam była sama to zrobić, wtedy nie musiałabym go dotykać. Uklękła i zaczęła palcami szukać dolnej. Teraz wygląda, jakbym całowała jego stopy. - Już tak kiedyś zniknął i nic ci nie powiedział? - wypytywał dalej Brotherhood, podczas gdy ona wciąż usiłowała namacać drugą dziurkę. -Nie. - Mary, mów prawdę. Londyn trzyma mnie za gardło. Brammel dostał spazmów, Nigel właśnie teraz konwersuje w cztery oczy z ambasadorem. RAF nie dowozi nas tu w środku nocy tylko dlatego, że nam się tak podoba. Nigel to kat Bo Brammela, powiedział kiedyś Magnus. Brammel mówi, kogo ma nie być, Nigel podkrada się z tyłu i ścina głowę. - Nigdy. Naprawdę nigdy. Daję słowo - powiedziała. - Ma jakieś ulubione miejsce? Nie mówił, że chce się gdzieś zaszyć? - Kiedyś wspomniał coś o Irlandii. Że kupi farmę nad morzem i będzie tam pisał. - W której Irlandii? Północnej? Południowej? -Nie wiem, pewnie w południowej. Byle nad morzem. A potem nagle zaczął mówić o Bahamach. Tak, potem były Bahamy. - Kogo tam ma? -Nikogo. Przynajmniej o ile wiem. - A nie mówił kiedyś o przejściu na drugą stronę? O małej daczy nad Morzem Czarnym? - Nie wygłupiaj się. - Czyli najpierw Irlandia, potem Bahamy? Kiedy mówił o Bahamach? - W ogóle nie mówił. Zaznaczał mi tylko ogłoszenia w „Timesie". - Taki znak? - Znak, wymówka, namawianie, sygnał, że chciałby być gdzie indziej. Magnus umie mówić na wiele sposobów
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Pułkownik Cathcart nie był w stanie ocenić, ile zyskał czy stracił na tej cholernej strzelnicy, i żałował, że nie ma przy nim pułkownika Korna, który mógłby ocenić dla niego...
- - Trzeba w jakiś sposób usunąć z drogi tę cholerną łódź na statku! - wrzasnął...
- - Cholera jasna! - warknął i natychmiast pożałował, że dał się ponieść emocjom...
- Co pan tu, do jasnej cholery, robi? – Doszło do niewielkiej zmiany planów...
- - Więc co umiesz grać? - zapytał, sztywno dźwigając się na nogi i podchodząc do fortepianu...
- Konie bezwiednie pomagajÄ… nam w pierwszych prĂłbach...
- W budo-wie piramid nie uczestniczyli zapewne niewolnicy, a raczej wolnichBopi egipscy, zaszczyceni udziaBem we wznoszeniu pomnikaNie[miertelnego
- cyt
- Rzetelność definiowaną jako stosunek wariancji wyniku prawdziwego do I riancji wyników obserwowanych można przedstawić następująco: , , ,, of (Ź ~ o] rzetelność = —...
- - Jechaliśmy długo...