Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- Jest równie groźny jak ona. Mocarstwa atomowe nawzajem sobie grożą, ale w ostatecznej rozgrywce nikt jej jeszcze nie użył. - Zerknął na ekran telewizora i znów odwrócił się do Sabriny. - Bomba atomowa to taki atut w grze - zaśmiał się. * * * Philpott zwołał odprawę na jedenastą piętnaście w sali konferencyjnej na dziesiątym piętrze. Zostawił Kuhlmanna w gabinecie Vloka, aby odbierał telefony, sam zaś punktualnie o wyznaczonej godzinie dołączył do zebranych. Zasiadł na miejscu przewodniczącego, wyciągnął kapciuch z tytoniem i metodycznie zaczął napełniać fajkę. Po prawej miał Paluzziego i jego ludzi, a po lewej Kolczynskiego, Grahama i Whitlocka, obok którego zajęła miejsce sierżant Ingrid Hauser ze szwajcarskiej służby bezpieczeństwa. Tuż przed odprawą wtajemniczył ją w szczegóły operacji. Sierżant Hauser dobiegała trzydziestki. Wysoka, silna, z czarnymi kręconymi włosami, roztaczała wokół siebie atmosferę pewności i zaufania. - Kawy, szefie? - spytał Whitlock. Philpott odmówił. Zapalił fajkę, wypuścił chmurę aromatycznego dymu i otworzył teczkę z dokumentami. - Podzieliłem „cele”, a więc miejsca, które musimy przeszukać, na cztery grupy. Jest was ośmiu, pracować będziecie parami, każda z par będzie odpowiedzialna za jedną z grup. - Ja będę pracował z C.W. - zaoferował się Graham. Philpott pokręcił głową. - Przykro mi, Mike. Nie mówisz po włosku, a zresztą także Kolczynski i C.W. nie znają tego języka. W tej sytuacji każdy z was musi sobie dobrać jednego z kolegów z ekipy Paluzziego, aby w razie czego mogli tłumaczyć. - Wobec tego ja pracuję z Paluzzim - znów odezwał się Graham. - Nie zgadzam się - rzekł Philpott. - Czytałem raport z Korfu i uważam, że lepiej będzie was rozdzielić. Źle na siebie wpływacie. Mike i Paluzzi zaśmiali się jak uczniowie schwytani na figlu. - Ty będziesz pracował z majorem Paluzzim - zwrócił się Philpott do Whitlocka. - Stanowicie zespół numer jeden. Kogo pan proponuje dla Grahama i Kolczynskiego? - spytał Paluzziego. - Dla Siergieja proponuję sierżanta Viscontiego - przedstawił Paluzzi swojego sąsiada. - W porządku. Mamy więc zespół numer dwa - rzekł Philpott, zapisując nazwiska. - Porucznik Marco może pracować z Mike’em - przedstawił sąsiada z drugiej strony. - Znają się z Rzymu, a poza tym porucznik jest najspokojniejszy z nas wszystkich, więc nie będzie wywierał złego wpływu na Mike’a... Żart Paluzziego wszyscy skwitowali gromkim śmiechem. Marco lekko się zarumienił. - W porządku. Mike i Marco to zespół numer trzy. Panowie więc stanowić będą zespół numer cztery - rzekł Philpott wskazując na dwóch pozostałych Włochów. - Sierżant De Sica i sierżant Alberetto - przedstawił ich Paluzzi. Philpott zanotował nazwiska, po czym wręczył każdej parze listę z „celami”. - Zespoły jeden i dwa wystąpią jako funkcjonariusze ochrony Centrum, trzy i cztery jako pracownicy obsługi technicznej. To ułatwi wam poruszanie w wyznaczonych obszarach. Pogrupowałem „cele” mniej więcej równo, jeśli jednak któryś z zespołów napotka szczególne trudności, niech natychmiast daje znać, postaramy się posłać kogoś do pomocy. Zakładam, że pańscy ludzie mają broń - zwrócił się do Paluzziego. - Tak jest, mamy beretty 92S. - W porządku. Pozostali mogą odebrać broń w sekretariacie. Właśnie przysłano. - A co z kombinezonami? - spytał Graham zawsze dbały o szczegóły. - Już dostarczono, są również w sekretariacie Vloka. Mamy także do dyspozycji cztery aparaty przywoławcze, podłączone do centrali w sekretariacie, po jednym dla każdego z zespołów. Jeśli usłyszycie sygnał, powinniście natychmiast połączyć się z nami z najbliższego aparatu wewnętrznego. I jeszcze jedno, nie zbliżajcie się do głównego wejścia, gdzie jest detektor metali, a zresztą raczej nie powinniście opuszczać budynku. W razie czego, w razie jakichkolwiek trudności, proszę natychmiast do nas telefonować, łączyć się ze mną albo z komisarzem Kuhlmannem. Za wszelką cenę należy unikać incydentów, awantur i w ogóle wszystkiego, co mogłoby zwrócić uwagę zwłaszcza prasy - Philpott przerwał, spojrzał na obecnych i odłożył fajkę. - To byłoby wszystko. Pozostaje mi tylko życzyć wam powodzenia. Wszyscy wiecie, o co toczy się ta gra, więc nie muszę was specjalnie zachęcać do dołożenia wszelkich starań. Kolczynski wstał, dając znak pozostałym, że odprawa jest skończona. Philpott został jeszcze w sali, gdy wszyscy już wyszli. Myślał o Sabrinie, jedynaczce w zespole oficerów operacyjnych UNACO