Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Pokrewna tematycznie jest praca tegoż autora, stanowiąca tłumaczenie kilku ksiąg z De Bello Gothico Prokopiusza. Wyrazem coraz to bardziej wzrastającego zainteresowania się bizantynistyką było kreowanie w 1935 r. na Uniwersytecie Warszawskim pierwszej w Polsce Katedry Historii Bizancjum. K. Zakrzewski, który ją objął, dał się już poznać ciekawymi pracami z zakresu schyłkowego Cesarstwa Rzymskiego i wczesnych dziejów bizantyjskich. Tematem jego rozprawy habilitacyjnej są stosunki narodowościowe i społeczne w Cesarstwie Wschodniorzymskim w latach 393 do 404 n.e., tj. od chwili gdy Rufin objął rządy jako wszechwładny minister aż do śmierci cesarzowej Eudoksji. Autor charakteryzuje podłoże, na jakim powstała i rozwijała się niechęć mas ludowych do Rufina a potem do jego następcy Eutropiusza; analizuje szczegółowo program stronnictwa narodowego, aby wykazać że celem tego programu było całkowite wyeliminowanie Germanów z życia państwowego oraz wyrwanie władzy z rąk kamaryli dworskiej a oddanie jej w ręce pewnej elity społeczcznej78. Z pracą tą łączy się tematycznie kilka drobniejszych; w dwu z nich autor rozpatruje motywy polityki prochrześcijańskiej bezpośrednich następców Juliana Apostaty. W nowej wierze widzieli element łączący wszystkie warstwy społeczne i wszystkie grupy narodowościowe w Cesarstwie. Nadzieje te w znacznej mierze zawiodły: chrześcijaństwo stworzyło wprawdzie — zdaniem Zakrzewskiego — nowy typ cywilizacji opartej na tradycjach antyku, ale nie zdołało ani wyplenić antagonizmów społecznych, ani wytworzyć poczucia wspólnej przynależności państwowej. W innej pracy autor wykazuje na przykładzie Antemiusza, jednego z najzdolniejszych ministrów cesarza Arkadiusza, trudną sytuację państwa bizantyjskiego, zagrożonego od zachodu przez wrogą politykę Stylichona, od wschodu przez najazdy perskie a szarpanego od wewnątrz przez spory w Kościele i nieustanne konflikty między ludnością miejscową a zaciągniętymi tłumnie do armii Germanami. Autor podkreśla ogromną żywotność rodzącego się państwa bizantyjskiego, które zdołało przezwyciężyć te trudności i wkroczyć w nową erę»o. Do prac tegoż autora z zakresu bizantynistyki, poza niedużą rozprawą, wyjaśniającą kompetencje i rolę consistorium, tej nowej instytucji ustanowionej przez Konstantyna Wielkiego — należy najciekawszy bodaj z utworów K. Zakrzewskiego, 38 a mianowicie studium nad przejściem od starożytności do średniowiecza. Za linię graniczną między tymi dwoma epokami autor uważa przełom VI i VII stulecia. Panowanie Justyniana jest bowiem z tradycji, dążeń i polityki wciąż jeszcze kontynuacją dawnego Imperium Rzymskiego; Justynian mógł zamknąć akademię platońską, uważać się za opiekuna Kościoła, zajmować się teologią, mimo to jednak był głęboko przesiąknięty kulturą klasyczną i światopoglądem rzymskim i nigdy nie zdołał uświadomić sobie, że przyszłość Bizancjum i jego rola dziejowa leżą na Wschodzie. Śladami Justyniana szli jego następcy, tak jak i on, zafascynowani wizją uniwersalnego państwa. Najazdy Słowian i Arabów położyły kres tym ambitnym marzeniom. Od tej pory datuje się koniec starożytności i początek ery średniowiecza w Europie wschodniej. Jest to niemal ten sam pogląd, jaki w kilkanaście lat później wyraził G. Ostrogorski na łamach niniejszej książki (s. 93). Jedną z ostatnich prac K. Zakrzewskiego jest jego podręcznik dla szkół wyższych, o którym była już mowa (s. 7), ale roli tego uczonego nie można ograniczyć li tylko do spuścizny piśmiennej, jaką po sobie pozostawił. Tak jak Halecki był pierwszym historykiem polskim, który zajmował się historią Bizancjum jako odrębną dyscypliną, niezbędną przy studiowaniu dziejów średniowiecza, tak Zakrzewski pierwszy dyscyplinę tę na naszych uniwersytetach reprezentował, pierwszy u nas dzieje bizantyjskie wykładał i uczynił je przedmiotem swego seminarium. Inwazja hitlerowska przerwała jego wysiłki, on sam padł jej ofiarą. Gdy po ukończonej wojnie przystąpiono do odbudowy szkolnictwa wyższego, Katedra Historii Bizancjum nie została reaktywowana, między innymi dlatego, że brak było odpowiedniego kandydata, który mogły ją objąć. , Dopiero w r. 1957 na Uniwersytecie Łódzkim powołany został do życia Zakład Historii Bizancjum, którego kierownictwo powierzono dawnej uczennicy profesora K. Zakrzewskiego, doc. dr H. Evert-Kappesowej. Pierwszą pracą Evert-Kappesowej jest studium nad historią tzw. unii lyońskiej, zawartej między Kościołem wschodnim a rzymskim w r. 1274. Poszczególne części tej pracy zostały opublikowane jako cykl artykułów. Autorka analizuje przyczyny, które skłaniały z jednej strony Stolicę Apostolską, z drugiej cesarza bizantyjskiego do zawarcia unii i kreśli przebieg pertraktacji. Następnie stara się wyjaśnić, jaki był stosunek poszczególnych grup społecznych, a więc duchowieństwa, nobilitatu i ludności państwa do tego paktu. Tematem ostatniego artykułu jest — jak wskazuje tytuł — zerwanie unii lyońskiej przez Greków i analiza okoliczności, jakie temu towarzyszyły. W dwu następnych pracach Evert-Kappesowa nawiązuje do pokrewnego tematu, a mianowicie stosunków bizantyjsko-łacińskich na przestrzeni kilku stuleci; różnice polityczne, ekonomiczne i religijne były źródłem stałych konfliktów między obydwoma odłamami średniowiecznego chrześcijaństwa i nie tylko nie zniknęły w latach poprzedzających bezpośrednio upadek Konstantynopola, ale zaznaczyły się jeszcze wyraźniej. W przededniu ostatecznej 39 katastrofy wszyscy w starej stolicy bizantyjskiej zdawali sobie sprawę, że jedynie pomoc z zewnątrz mogłaby przynieść ratunek. Jedni chcieli zwrócić się o tę pomoc do Zachodu, gotowi w zamian przyjąć unię na warunkach podyktowanych przez Rzym i poświęcić niezależność Kościoła greckiego, inni uważali, że podobna ofiara byłaby większym złem niż panowanie tureckie. Zaznaczył się więc podział na dwa stronnictwa: promuzułmańskie i prołacińskie. Autorka zwalcza dość rozpowszechnione twierdzenie, że orientacja promuzułmańska zrodziła się ze ślepego fanatyzmu; wręcz przeciwnie miała ona zupełnie realne podstawy, gdyż solidarność ogólnochrześcijańska była mitem, a państwa zachodnie nie były nawet w stanie obronić własnych posiadłości na wyspach Morza Egejskiego i na Bałkanach, a tym więcej przyjść z pomocą Grekom. Przyjęcie unii nie przyniosłoby więc stronie greckiej żadnej konkretnej korzyści a spowodowałoby zerwanie z całym światem prawosławnym, wśród którego znajdowały się ziemie rdzennie bizantyjskie, oderwane w ciągu poprzednich stuleci od macierzy. Z biegiem czasu zainteresowania Evert-Kappesowej skierowały się ku okresowi wcześniejszemu; tutaj należy odnieść rozprawę analizującą dwa zasadnicze a rozbieżne poglądy: czy na wsi bizantyjskiej VII-IX w. istniało indywidualne, czy też wspólne władanie ziemią