Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Rozkaz! - trzasn¹³ obcasami Pieczaba, po czym chwiejnym krokiem wyszed³ na podwórze i kaza³ s³u¿bowemu wylaæ sobie na g³owê wiadro wody, a potem drugie, trzecie, a¿ do skutku. Wreszcie po dokonaniu tych rozpaczliwych zabiegów stawi³ siê z powrotem u podporucznika, ociekaj¹cy wod¹ i ¿a³osny, ale za to jego oczka b³yszcza³y o wiele jaœniej i powiêkszy³y siê do rozmiaru dziesiêciogroszówek, co by³o doœæ du¿ym osi¹gniêciem u sier¿anta Pieczaby. - Siadajcie, Pieczaba - powiedzia³ podporucznik GroŸniak i bez s³owa pokaza³ sier¿antowi straszak. - Sk¹d to? Podporucznik opowiedzia³ o ca³ej historii ze strza³ami. Sier¿ant obejrza³ straszak fachowo i sprawdzi³ magazynek. - Pusty — powiedzia³. - Nie by³ pusty - rzek³ podporucznik. - To w nim znalaz³em - pokaza³ zielon¹ nitkê i liœæ dêbowy. - ¯artujecie, poruczniku. - Nie... mówiê powa¿nie. W magazynku by³a ta nitka zawiniêta w liœæ. - Dziwne — powiedzia³ sier¿ant, odk³adaj¹c straszak i nitkê. - Mnie te¿ wyda³o siê dziwne — rzek³ podporucznik — dlatego was obudzi³em. Ciekaw jestem, co o tym myœlicie. Sier¿ant obj¹³ rêkami ³upi¹c¹ go z niewyspania g³owê i zatopi³ swoje bystre oczka w le¿¹cej na stole zabawce. - Pozwólcie siê skupiæ, poruczniku. - Dobrze, tylko na mi³oœæ bosk¹ skupiajcie siê szybko, sier¿ancie. Sier¿ant przez chwilê walczy³ z sennoœci¹, wreszcie zdo³a³ siê przemóc i powiedzia³: - Przede wszystkim jedna rzecz wydaje siê dziwna: w jaki sposób oddano strza³y, skoro by³ zapchany magazynek... - To prawda... straszak nie móg³by strzelaæ, gdyby mia³ w magazynku takie œmieci — rzek³ podporucznik — chyba... chyba, ¿e... ale potem pomyœla³em sobie, ¿e ch³opiec w³o¿y³ tê nitkê ju¿ po strzelaniu. - Po co by k³ad³? - W³aœnie to jest pytanie. Poza tym, zauwa¿cie sier¿ancie, co to za nitka. O ile siê nie mylê, nikt w okolicy nie nosi marynarki ani ubrania, ani czapki utkanych z takich nici. Ani w stra¿nicy, ani w obozie... — 72 — - Z pewnoœci¹ nikt nie nosi — rzek³ sier¿ant. — Znam dobrze wszystkich w okolicy. Na pewno nikt nie nosi... Ta nitka pochodzi od kogoœ obcego. - Wiêc w takim razie sk¹d siê wziê³a w posiadaniu ch³opca? -Móg³ j¹ znaleŸæ. - Móg³ j¹ znaleŸæ, ale po co by pcha³ do magazynka? Chyba, ¿e to by³ nienormalny ch³opiec. Ale na obóz nie bior¹ nienormalnych ch³opców - odpar³ porucznik. - O ile siê nie mylê, s¹ oni przed wyjazdem szczegó³owo badani przez lekarzy. - Tak, oczywiœcie, ¿e tak, a zatem nie móg³ to byæ ch³opiec nienormalny -rzek³ sier¿ant, pocieraj¹c siê w ostrzy¿on¹ na je¿a g³owê. - Pozostaje wiêc tylko jedno wyjaœnienie. Ch³opiec ów wepchn¹³ tê nitkê naumyœlnie... - Ale po co? - Pozwólcie mi siê skupiæ - rzek³ sier¿ant, kontynuuj¹c masa¿ czaszki. Podporucznik pohamowa³ siê wiêc i pozwoli³ siê skupiæ sier¿antowi. Sier¿ant Pieczaba przez chwilê jeszcze uprawia³ masa¿ czaszki, po czym powiedzia³: - Widzê jedno bardzo ponêtne rozwi¹zanie. Ch³opiec nie zgubi³ straszaka, ale umyœlnie go upuœci³ razem z chust¹, ¿eby zostawiæ œlad i zwróciæ nasz¹ uwagê. - Œlad? - A ta nitka i ten liœæ coœ znacz¹... Mo¿e chcia³ nam przekazaæ jak¹œ wiadomoœæ. - Co wy bredzicie, sier¿ancie... Sier¿ant przetar³ oczy. - Mo¿e bredzê - rzek³ - ale mo¿e nie... Przypuœæmy, ¿e ch³opiec wpad³ na jakiœ trop... - Trop? Czyj? -No, przestêpców. Ta nitka... ona daje du¿o do myœlenia. - Przestêpców? Co wy?! - zdenerwowa³ siê podporucznik. - Nie, dajcie pokój. Nieprzytomni chyba wci¹¿ jeszcze jesteœcie... Za³ó¿my nawet, ¿e tak to, to po jakie licho te wszystkie dziwaczne kombinacje? Przecie¿ móg³ przyjœæ na stra¿nicê i powiedzieæ co i jak. - Mo¿e nie móg³. - Jak to? - Mo¿e by³ w rêkach przestêpców... a te strza³y to by³y strza³y nie jego, ile... do niego. Podporucznik zblad³ i zerwa³ siê z krzes³a. - Tak, to mo¿liwe - wykrztusi³. - Zdaje siê tak¿e — rzek³ sier¿ant — ¿e wiem, gdzie znaleŸæ trop przestêp- -73- - Wiecie? - Ten liœæ dêbowy... - Prawda. Dêby u nas rosn¹ tylko w kwadracie KS! - wykrzykn¹³ podporucznik. — A zatem alarm. Nie mamy ani chwili do stracenia. Zarz¹dzamy alarm, sier¿ancie. Macie jeszcze jakieœ pytania? -Tak jest! - S³ucham? - Czy mog¹ ziewn¹æ, poruczniku? - Co takiego?... Ale¿ tak, drogi sier¿ancie. Ale Pieczaba nie ziewn¹³. Nim siê porucznik zorientowa³, poczciwy sier¿ant ju¿ spa³. Czarny, zziajany, wpad³ na polanê, gdzie czeka³ go £ysy z jeñcami. - No, to wszystko za³atwione - powiedzia³ zadyszany. - Ruszamy. Szli przez najdziksz¹ czêœæ lasu. I nie by³ to przypadek. Szpiedzy umyœlnie wybrali tê drogê. Czuli siê tu bezpieczni. Ch³opcy z ponurymi minami obserwowali ich, jak œmia³o i zrêcznie poruszaj¹ siê w gêstych zaroœlach. Co robiæ? - myœleli zaniepokojeni. - Jeœli pójdzie dalej w tym tempie, akcja Stra¿y Granicznej mo¿e byæ spóŸniona. Za parê minut przestêpcy ukryj¹ siê w starych wrakach na brzegu. Zaraz potem bêdzie wieczór, noc i kto ich tam znajdzie? A gdy tylko siê œciemni, do brzegu ze statku zakotwiczonego na p³yciŸnie dobije cicha ³ódŸ, zabierze drani i... „¿egnaj, kochana ojczyzno..