Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

— On ma panu zapłacić? — spytał niepewnie Beaver. — Owszem. Ale jakoś się dogadamy. Powiedzmy, usunie pan stąd ten wrak i zapomnimy o całej sprawie. Stali wszyscy w milczeniu. Nikt się nie roześmiał, Andy spojrzał na Harry'ego, a w jego dziecięcych oczach odbijały się niezbadane głębie pradawnych, mrocznych tajemnic. 142 L Toby także podniósł wzrok. Jego oczy wydawały się jeszcze bardziej dzikie i wrogie. To były oczy Misąuamacusa — tego, który potrafił wezwać demony, nie znające ludzkiej postaci. — Neil — powiedział Harry. — Lepiej się stąd wynośmy. W domu, gdzie dojechali taksówką, na kuchennym stole czekała na nich wsunięta za solniczkę kartka. Neil przeczytał ją szybko, zmiął i rzucił do kosza. — Wyjechała do matki? — spytał współczująco Harry, wyjmując krakersa z pojemnika na kredensie. — Coś w tym rodzaju. Zostaje u doktora Crowdera i jego pracowitej żony. — Dobrze, że przygotowała nam taki świetny obiad — zauważył Harry. — Czy ty nigdy nie jesteś poważny? — warknął Neil. — Dzieciak mi wariuje z jakimś indiańskim duchem w mózgu, żona mnie rzuca, a ciebie stać tylko na głupie dowcipy. Harry spojrzał przepraszająco. — A niby jak ma się zachowywać ktoś, komu grozi praktycznie pewna śmierć? — Co chcesz przez to powiedzieć? Harry nadgryzł kolejnego krakersa. — To, że nasze szansę są raczej nikłe. Widziałeś, jak rozleciał się samochód? Jak myślisz, dlaczego? — Nie wiem. Czy to Toby? — Nie, nie. To Andy. Złożył ręce, powiedział kilka słów i wóz zapłonął jak pochodnia. — Nie rozumiem — wyznał Neil. — Przecież mógł zranić Toby'ego, a jeśli w Tobym jest Misąuamacus... — Nie sądzę, żeby coś mu groziło, nawet gdybyś zostawił go w środku. Misąuamacus kontroluje ogień tak samo jak wodę i drzewo. Wolałem jednak nie ryzykować. Neil westchnął ciężko. — Może powinienem zadzwonić do Susan? 143 Harry pokręcił głową. — Przypuszczam, że jest bezpieczniejsza tam, gdzie jest. To ty, ja i Śpiewająca Skała musimy odeprzeć uderzenie Indian. I, jak już mówiłem, nie mamy wielkich szans. Mis-ąuamacus jest zdecydowany, by tym razem nas dostać, nas i paręset tysięcy innych białych. Zrobi wszystko, żeby mu się udało. Zapadła cisza. — Harry — odezwał się wreszcie po długiej chwili Neil. — Słucham? — Chodzi o coś, co przyszło mi do głowy w nocy, kiedy pościel zaatakowała Susan. Harry starał się na niego nie patrzeć. Dokończył krakersa i wyjął paczkę cameli lights. — Pomyślałem sobie — kontynuował Neil — że Mis-ąuamacus dlatego wybrał T oby'ego i inne dzieci, że chciał się pojawić w osobnikach, które normalne społeczeństwo chroni za wszelką cenę. Wiesz, gdyby zdecydował się na dwudziestu dwóch skazańców z Folsom, łatwiej byłoby chyba podjąć decyzję, by się ich pozbyć. Znowu zapadła cisza. Wreszcie Neil dokończył: — W nocy całkiem poważnie myślałem, żeby przynieść strzelbę i rozwalić Toby'emu głowę. Harry zapalił papierosa i przez smużkę dymu obserwował uważnie Neila. — Oczywiście, że o tym myślałeś. — Nie jesteś wstrząśnięty? — Dlaczego? Wielu ojców wysłało swoich synów na śmierć w obronie ojczyzny. Czemu miałbyś być inny? — On jest moim jedynym synem. Harry wstał i podszedł do otwartych drzwi na podwórze. Wiatr przycichł nieco, słońce świeciło jasno na czystym, lekko zamglonym niebie. Kilka ptaków brało właśnie piaskową kąpiel przed szopą. — Miałeś szczęście, że okazałeś się sentymentalny i nie przyniosłeś strzelby. Każdy przedmiot, czy to gliniany gar- 144 nek, czy nóż, łuk i strzały albo dwunastostrzałowy pistolet, ma w sobie pewien rodzaj ducha, swojego manitou. Ten stół mamanitou, te drzwi mają manitou. Naturalnie, są to duchy bardzo niskiej kategorii i nie warto się nimi przejmować. Problem powstaje wtedy, gdy zwracasz broń przeciwko potężnemu czarownikowi, takiemu jak Misąuamacus. On potrafi kontrolować manitou twojego pistoletu, może nawet manitou kuli, którą wystrzeliłeś, i obrócić twoją własną broń przeciwko tobie. — Chyba żartujesz — stwierdził Neil. — Chcesz powiedzieć, że przeciw tym szamanom nie możemy użyć broni? — Właśnie. O ile nie mamy ochoty zmasakrować się w ciągu najwyżej dziesięciu sekund, bez przerw na reklamy. — Jezu — szepnął Neil. — Nigdy mi to nie przyszło do głowy. Harry odwrócił się. — To jest tak — zaczął. — Jesteśmy w zasadzie kulturą europejską, z europejskim podejściem do religii i spiryty-zmu. To czyni z nas w tym kraju przybyszów z zewnątrz, nie rozumiejących naprawdę duchów żyjących w ziemi, skałach i wodzie. Indianie mieli tysiące lat na to, by je poznać i zrozumieć. Potrafią je przywołać i potrafią je kontrolować. My po prostu plączemy się dookoła, nie mamy skąd wezwać pomocy i wszystko, co tylko potrafisz sobie wyobrazić, jest przeciw nam. Oni... W tym momencie do kuchni wszedł Toby z piłką i rękawicą baseballową. Harry w pół słowa zmienił temat i dokończył płynnie: — ...obiecali podstawić mi nowy wóz zaraz rano, jak tylko otworzę biuro. Toby nie zwrócił na niego uwagi. — Mogę wyjść na podwórko? — spytał ojca. — Oczywiście. Byle nie dalej. — Czy mama dzisiaj wróci? Neil wzruszył ramionami. — Może. Jeżeli załatwimy wszystkie nasze sprawy. 10 — Zemsta Manitou 145 — Tatusiu... — zaczął chłopiec. Neil spojrzał na niego zdziwiony. Przez jedną ulotną chwilę słyszał syna takim, jakim był dawniej. Toby'ego chłopca, dziecko. Nawet Harry obejrzał się unosząc pytająco brew. — O co chodzi, Toby? — spytał miękko Neil. Toby zamrugał oczami, jak gdyby nagle zapomniał, co chciał powiedzieć. Jego oczy z powrotem zmatowiały. — Nic, tato. Wyszedł na dwór grać w piłkę