Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Osiągnęli to dzięki umieszczeniu w lokalnej gazecie ogłoszenia, w którym przedstawili się jako najlepsi komunistyczni dostawcy artykułów - spożywczych w całym mieście, w związku z czym zostali wynaięci przez Brygady do obsługi urodzinowego przyjęcia dowódcy oddziału, które to przyjęcie miało się odbyć w tajnej kwaterze głównej terrorystów. Reszta, jak mawiają sypiący frazesami nudziarze, była prosta iak drut. Mimo to w światku tajnych agentów i kontragentów narodziła się nowa legenda; Samobójcza Szóstka stała się siłą, z którą należało się liczyć. Kolejne operacje przeprowadzone w Bejrucie, Strefie Gazy, Osace, Singapurze i Basking Ridge w stanie New Jersey ugruntowały reputację oddziału. Udało im się wniknąć w środowiska przestępcze i pochwycić wielu najgroźniejszych zbrodniarzy, poczynając od handlarzy narkotykami i bronią, kończąc na płatnych zabójcach i malwersantach finansowych. Osiągnęli to bez żadnych strat własnych. Nie oddali też ani jednego strzału, nigdy nie użyli noża, nie rzucili żadnego granatu. O tym jednak wiedział tylko jeden człowiek - własnie generał brygady Ethelred Brokemichael. Cóż za samobójcza Szóstka, otoczony legendą wzór dla wszystkich 33 szwadronów śmierci na całym świecie, nie zabiła nawet muchy, wychodząc cało z najgorszych opresji wyłącznie dzięki sile perswazji i giętkości języków. Doprawdy, trudno sobie wyobrazić większe upokorzenie! Kiedy sekretarz stanu Warren Pease przybył do Fortu Benning i dotarł dwuosobowym jeepem do najodleglejszego miejsca na obejmującym dziewięćdziesiąt osiem tysięcy akrów terenie, stanowiącym wyłączną własność armii Stanów Zjednoczonych, by dostarczyć Brokemichaelowi ściśle tajne rozkazy, Ethelred ujrzał wreszcie światełko na końcu tunelu, dostrzegł szansę dokonania własnej, osobistej zemsty. Rozmowa przebiegła w następujący sposób: - Ustaliłem już wszystko z naszymi ludźmi w Szwecji - powiedział Pease. - Wyjaśnią komitetowi Nagrody Nobla, że to dla nas sprawa najwyższej wagi państwowej, a poza tym wspomną mimochodem, że właściwie moglibyśmy się doskonale obejść bez ich cholernych śledzi. Potem wasi chłopcy przylecą z Waszyngtonu - nie ze Sztokholmu - rzekomo po rozmowie z prezydentem, a burmistrz Bostonu zorganizuje uroczyste powitanie na lotnisku, z konferencją prasową, limuzynami, eskortą motocyklistów i wszystkimi tymi bajerami. - Dlaczego akurat Boston? - Bo to są Ateny Ameryki, miasto uczonych, idealne miejsce do przyjęcia takiej delegacji. - A nie dlatego, że akurat tam ukrył się Hawkins? - Uważamy to za całkiem prawdopodobne - odparł sekretarz stanu. - Jednego natomiast jesteśmy całkowicie pewni: że nie będzie uciekał przed tą nagrodą. - Boże, on byłby gotów przepłynąć Pacyfik, żeby tylko ją dostać! Jezus, Maria - Żołnierz Stulecia! Stary Georgie Patton chyba przewróci się w grobie! - Jak tylko Hawkins pojawi się na horyzoncie, wasi chłopcy pakują go do wora i lecimy na północ, daleko na północ, razem z tymi antypatriotycznymi sukinsynami, którzy z nim współpracują. - A kto to jest? - zapytał bez większego zainteresowania generał Brokemichael. - Przede wszystkim adwokat z Bostonu, który bronił Hawkinsa w Pekinie, niejaki Devereaux... - Aaaaa! - ryknął generał. Odgłos, jaki wydał, można porównać jedynie z grzmotem wybuchu nuklearnego. - Ten z Harvardu?! - wrzasnął przeraźliwie. Żyły na jego pomarszczonej - 34 szyi nabrzmiały tak bardzo, iż sekretarz stanu zaczął się poważnie obawiać, czy stary żołnierz lada chwila nie dokona żywota w pobliskiej kępie rosnących dziko kwiatów. - Tak, wydaje mi się, że studiował w Harvardzie. - Jest trupem! Trupem! Trupem! - krzyczał generał, młócąc powietrze pięściami i kopiąc ziemię ciężkimi butami o grubej podeszwie, które nosił z tylko sobie znanego powodu. - Jest już przeszłością, daję panu moje słowo!... Bran Donlevy powiedział to do Zindelneufa w Beau Gęste. -Marlon, Dustin, Telly oraz Książę siedzieli naprzeciwko siebie w czterech obrotowych fotelach Air Force II, natomiast Sylvester i sir Larry zajęli miejsca przy mań m stoliku w środkowej części samolotu. Wszyscy uczyli się na pamięć nowych ról oraz zapoznawali się z kwestiami, które miały służyć jako zagajenia do improwizowanych rozmów. Kiedy rządowa maszyna zaczęła podchodzić do lądowania w Bostonie, rozległ się gwar sześciu głosów. Każdy z mężczyzn starał się mówić z silnym szwedzkim akcentem, każdy tez spoglądał w prostokątne lusterko o wymiarach dwadzieścia na dwadzieścia pięć centymetrów. sprawdzając jakość charakteryzacji. na którą składały się w sumie trzy rzadkie brody, dwa wąsy i tupecik dla sir Larry'ego. - Jak się macie! - wykrzyknął młody jasnowłosy człowiek, wyłaniając się z zamkniętej przez cały czas lotu kabiny w ogonie odrzutowca - Pilot powiedział, że mogę już wyjść. Kakafonia nieco przycichła, kiedy uśmiechnięty wiceprezydent Stanów Zjednoczonych dotarł do szerokiej, środkowej części kadłuba. - Fajowo tutaj, no nie? - zapytał radośnie. - Kto to jest? - zdziwił się Sylvester. - Kim on jest - poprawił go sir Larry, przesuwając nieco tupecik, - Kim on jest, Sly. - Tak, jasne. Ale tak w ogóle, to co to jest? - To jest mój samolot - wyjaśnił z błogim zadowoleniem drugi człowiek w państwie. - Świetny, prawda? - Siądnij sobie, wędrowcze - odezwał się Duke. - Jeśli chcesz coś wtrząchnąć albo łyknąć jakiegoś kwasa, tryknij jeden z tych knopfli, które widzisz. - Wiem, wiem! Ci wszyscy chłopcy to moja załoga! 35 - On... on... on... jest wice... wice... wice... No, wiecie czym - wykrztusił Dustin, odchylając głowę do tyłu i kręcąc nią w lewo i prawo. - Urodził się dokładnie... dokładnie... dokładnie o jedenastej dwadzieścia dwie rano, w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym pierwszym roku, równo sześć... sześć... sześć lat, dwanaście dni, siedem godzin i dwadzieścia dwie... dwie... dwie minuty po tym, jak Japończycy podpisali akt... akt... akt kapitulacji na pancerniku..
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Kiedy wyczerpał cały zapas kamieni, ponownie wyszedł na plażę, by zebrać nowe, zginając się w pasie, chwytając je lewą ręką, od czasu do czasu dysząc z wysiłku, ale cały...
- Tego dnia wszelako, kiedy w związku z przybyciem poselstwa węgierskiego i spodziewanym przyjęciem tronu Węgier przez Władysława zjechali się do Krakowa niemal wszyscy...
- Kiedy jednak z biegiem lat stan rzeczy się coraz bardziej (ustalał, żywioły miejskie zaczynały stawać w coraz wyraźniejszej opozycji do senatu i prezesa Wodzickiego...
- Ale to prawda, że pani d'Ai- 171 glemont ma szczęście oglądać córkę kiedy się ubiera lub przv obiedzie, o ile przypadkowo droga Moina je obiad ze swą droga matką...
- Kiedy poranne słońce zaświeciło przez żaluzje i go obudziło, czuł się tak wymęczony, jakby wlókł się kilometrami przez zmrożony i bezlitosny teren...
- Nie wiadomo skąd do Boskiego dotarło wsparcie; zajęty nowymi wojownikami Folko nie widział, kiedy i jak udało się garbusowi przeciąć grube drzewce broni Henny, ale ten wcale...
- Do przyjęcia zachodnioeuropejskiego systemu konstytucyjnego i parlamentarnego Turcja jeszcze nie dojrzała, toteż kiedy konstytucja nie spełniła swego zadania...
- Lidka |aliBa si prawie z pBaczem, |e nie chc jej za ojca" przyj do komsomoBu i nie ma prawa uczszcza po szkole na gry i zabawy sportowe, ale za dwa lata kiedy wróci papieDka", wszystko si odmieni
- Kiedy przyklepaliśmy łopatami ziemię na wierzchu grobu, włożyliśmy okaz do płóciennego worka i wyruszyliśmy w powrotną drogę do starego domu Chapmana, za Meadow Mili...
- Czyniłem krok jeden i drugi i kiedy już miałem krzyczeć owinięty czarną włosiennicą, dotykany sierścią i dłonią, dotykany zewsząd tym żałobnym suknem tkanym z ludzkiego...