Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Potem sporadycznie włączano między nie, z całkowitą dowolnością, drugie do połowy posrebrzone zwierciadło, przy czym z szatańską przebiegłością czekano z tym dopóty, dopóki kwant światła nie znajdzie się prawie w punkcie skrzyżowania. A jednak wszystko na nic się nie zdało. Nie miejsce tu na szczegółowy opis całego niewiarygodnie wyrafinowanego systemu, pozwalającego z szybkością światła dowolnie zmieniać fazy, długości toru i wiele innych parametrów, szczególnie że i tak nic z tego nie wyszło. Nie udało się zajrzeć w karty nieznanemu. Mimo starannych przygotowań nie zdołano się niczego nowego dowiedzieć. Niemożność uzyskania jasnej odpowiedzi, którą ujawnił już eksperyment podwójnej szczeliny Younga, nie daje się usunąć przez żadną wyrafinowaną technikę. Niejednemu czytelnikowi takie eksperymenty wydadzą się zapewne bezsensownym trwonieniem pieniędzy, jednak ich konsekwencje w najprawdziwszym, dosłownym sensie "wstrząsają światem". Oznaczają one bowiem ni mniej, ni więcej, tylko konieczność całkowitego pożegnania się ze wszystkim, co uważamy za dane przez naturę. Jak można inaczej zinterpretować fakt, że decyzja, czy foton przeleci przez aparaturę po jednym torze, czy po obu torach, zapada w momencie, w którym jego przelot już nastąpił? Hipoteza obserwatora fizyki kwantowej próbuje jakoś wtłoczyć te absurdy w naukowy gorset. Jej zasadnicza teza, że "obserwacja zmienia rzeczywistość", jest wprawdzie pełna treści, ale brzmi tajemniczo. Hipoteza obserwatora ostatecznie ulega degeneracji w pustą formułkę w obliczu zdarzenia, które stawia na głowie pojęcia przestrzeni i czasu i jest podniesionym do potęgi eksperymentem Carolla Alleya. Przyszłość zmienia przeszłość Do najbardziej tajemniczych obiektów we wszechświecie należą kwazary (niby gwiezdne źródła promieniowania radiowego). Znajdują się one przeważnie w odległości miliardów lat świetlnych od nas, na skraju widzialnego wszechświata. Mimo skromnych rozmiarów natężeniem emitowanego światła przewyższają wielokrotnie całe galaktyki. Astrofizyków od dawna zaprząta pytanie, skąd te niezbyt duże twory czerpią tytaniczną wprost energię, którą wypromieniowują w sposób ciągły. Istnieje wiele teorii próbujących wyjaśnić ten fenomen; jedna z nich zakłada, że kwazary są "białymi dziurami", powiązanymi z "czarnymi dziurami" przez hiperprzestrzeń, i że z nich właśnie wytryskuje to, co pochłaniają ich niewidoczne odpowiedniki. Jeden z tych tajemniczych kwazarów, którego suche oznaczenie katalogowe brzmi 0951 + 561, jest widoczny, mimo że oddziela go od nas cała galaktyka. Sprawia to grawitacja wspomnianej galaktyki, zakrzywiająca przestrzeń tak, że promienie światła wysyłanego przez kwazar 0957 + 561 omijają przeszkodę. Efekt ten, pozwalający zajrzeć za galaktykę, jest nazywany soczewką grawitacyjną. John Gliedman wykazał w artykule Turning Einstein Upside Down (Wywracanie Einsteina do góry nogami) zamieszczonym w "Science Digest", do jak zdumiewających następstw doprowadziłoby przeniesienie koncepcji eksperymentu podwójnej szczeliny na porównywalny układ, co prawda niewyobrażalnie ogromnych rozmiarów, składający się z kwazara i soczewki grawitacyjnej w głębi kosmosu. Gliedman zwrócił uwagę, że przy celowo prowadzonej obserwacji pojedynczego kwantu światła pochodzącego z kwazara 0957 + 561 za pomocą urządzenia pomiarowego reagującego na korpuskularną naturę światła dany foton okrążyłby soczewkę grawitacyjną z prawej albo lewej strony. Przy użyciu innej aparatury pomiarowej, rejestrującej naturę falową światła, trzeba by było stwierdzić, że badane promienie światła omijają galaktykę z obu stron jednocześnie, niczym fale wystającą z wody skałę. Ponieważ zasada nieoznaczoności uniemożliwia jednoczesne zastosowanie obu aparatur pomiarowych, to wynika z tego następująca przykra konsekwencja: dokonując wyboru urządzenia pomiarowego, naukowiec zmusza kwant światła do zamanifestowania się albo w postaci cząstki, przechodzącej przez pole grawitacyjne galaktyki z prawej względnie z lewej strony, albo w postaci fali, opływającej ją z obu stron
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Powiadaj przecie: nie dla bryndzy bryndza, nie dla weBny weBna, ani pienidz nie dla pienidza"
- — No, aleja przecież żyję, Genowefciu! — Chwała Bogu, chwała Bogu, kwiatuszku ty mój — zaszlochała Genowefcia...
- Dodajmy, że przeciętny Polak nie pracuje 300 dni w roku i nie zarabia rubla dziennie z powodu mniejszych sił; dodajmy, że Anglik, żyjąc o 20 lat dłużej, więcej widzi, więcej...
- Miał witać dygnitarzy z innych światów, otwierać wszystkie posiedzenia Legislatury, przewodniczyć posiedzeniom i głosować jedynie w razie równej liczby głosów za i przeciw...
- - Chciałabym nawet, żeby ktoś tu wszedł w tej chwili i żeby ta cała komedia wreszcie się skończyła! Coś przecież musiałoby się stać, gdyby mnie tu znalazł! - Na miłość boską...
- Nie przestawał powtarzać: — To nadzwyczaj przykre, takie historie nie powinny się zdarzać, wie pan przecie, że nienawidzę tego, i doprowadzi pan do tego, że więcej moja noga...
- Pieniacz! Mój trzydziestosześcioletni syn Tomek wybałuszył wzrok czytając o moim pieniactwie i parsknął: — Tato, przecież jedyny proces, jaki ty miałeś w życiu, to...
- Nie wiadomo skąd do Boskiego dotarło wsparcie; zajęty nowymi wojownikami Folko nie widział, kiedy i jak udało się garbusowi przeciąć grube drzewce broni Henny, ale ten wcale...
- Pytacie, dlaczego ta trzecia i ostatnia bajka nie jest o moim trzecim dziecku, o OleDce? No a jak|e mo|e by o niej? Przecie| ona, biedactwo, nie ma jeszcze ani jednego zba
- Wręcz przeciwnie — w każdej z ośmiu kategorii, w jakich możemy spotkać autentyczne historie SF, większość z nich zdecydowanie nie spełnia warunków, jakie zawarłem w...