Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Wzruszyła ramionami. — Hej, nie można przeżyć romantycznego tygodnia bez seksu. Wiedziałam, że zrobisz sobie test. Takim już jesteś człowiekiem. To jeden z powodów, dla których zgodziłam się przylecieć: jesteś interesujący, ale nie szalony. Nie potrzebuję już więcej wariatów w życiu. Chodźmy. Dotąd byłam we Francji tylko raz, dostałam wtedy żółtaczki i zabrano mnie do szpitala. Ludzie z góry zakładają, że sławne, najpiękniejsze miejsca są zrujnowane w wyniku współczesnej turys- tyki, zanieczyszczenia środowiska, chciwości, prac zie- mnych... ale ja się z tym nie zgadzam. Jeśli od razu wiesz, czego się spodziewać, ciągle jeszcze mogą one być wspaniałe i zachwycające. Nasze cyniczne umysły 60 ignorują fakt, że te miejsca są sławne, ponieważ są piękne. Z pewnością niektóre z czasem podupadły, ale wiele innych wykazuje odporność i solidność — nie chcą łatwo poddawać się tanim zabiegom kosmetycznym na- szego wieku. — Co o tym myślisz? Siedzieliśmy pod zieloną zasłoną, poprzez którą prze- dostawały się jasne, migotliwe plamki słonecznego świa- tła. Jedliśmy lunch, obserwując, jak trzech mężczyzn gra w kule na zewnątrz typowej francuskiej kawiarni wychodzącej na kamienne mury św. Pawła. Powietrze pachniało mimozą, a jedynym dźwiękiem, jaki do nas dochodził poza sporadycznym szelestem drzew, był głu- chy, metaliczny stuk srebrnych kul. Lily podnosiła do ust kawałek ogórka. Kiedy wyprostowała się, by mi odpowiedzieć, promień światła dotknął jej twarzy. — Co ja myślę? Myślę, że mnie podpuszczasz. Jak ktoś mógłby nie pokochać tego miejsca? Wiesz, że miesz- kał tu zarówno Chagall, jak i James Baldwin? Którejś nocy przeczytałam sporo o całej tej okolicy. Czy ciągle jeszcze obiecujesz zabrać mnie do Grasse? — Obiecuję. Jutro. Wieczorem wrócimy tu i zjemy w „Colombe D'or". Wśród graczy w kule wybuchła nagła burza krzyków. Spojrzeliśmy na nich, potem na siebie nawzajem. Lily poklepała widelcem wierzch mojej dłoni. — Już teraz tak się cieszę, że przyleciałam. Trzy godziny temu, od razu po zarejestrowaniu się w hotelu, zrobiłem coś, co rzadko robię z kobietami. Gdy tylko dotarliśmy do pokoju i zostaliśmy sami, wziąłem Lily w ramiona i zaniosłem do łóżka. Była chętna. Ten pierwszy raz często jest taki sobie, nawet jeśli zwią- zek później okazuje się istnym cudem. Wrażenie nowo- ści i nerwy, wątpliwości, czy będzie dobrze, czynią z tego bardziej eksperyment niż doświadczenie. Ale nawet bio- rąc to wszystko pod uwagę, Lily kochała się tak pło- miennie i interesująco, że kiedy już było po wszystkim, spojrzałem na nią i powiedziałem: — Bomba! Stanowiła istny zlepek przeciwieństw; była sztywna 61 i miękka, szybka i powolna, delikatna i rozpustna. Co chwila wytrącała mnie z równowagi, a to niesamowicie wzbogacało całe wydarzenie. Pocałunek nagle okazywał się ugryzieniem, potem następowało liźnięcie, uszczy- pnięcie, miękki, długi pocałunek. Jej usta ni stąd, ni zowąd cofały się, wracały po więcej, układały się powoli w nikły, erotyczny uśmiech. Robiła trochę hałasu, ale były to ciche i niskie dźwięki, przeznaczone tylko dla nas. Zauważyłem, że obserwuję jej ręce. Zwiały się, skręcały, zwierały się w pięści lub leżały bezbronne i otwarte. Opowiadały całą historię. Oszalałem na punk- cie tych rąk i ciągle przytulałem do nich moją twarz albo przyciągałem je do siebie tak, by poczuć ich siłę, ciepło i zapach. A były na nich zapachy nas obojga, słodkie i nieśmiałe, a także woda kolońska „Kouros", która nie miała żadnych szans przebić się poprzez pozostałe aro- maty. Dużo później, kiedy skończyliśmy, poszła do łazienki i włączyła prysznic. Wstałem pośpiesznie i wchodząc do łazienki, sięgnąłem ręką ponad Lily, po czym wyłą- czyłem prysznic. Zmarszczyła brwi i wysunęła dolną wargę. — Co ty wyrabiasz? — Nie kąp się jeszcze. Chciałbym, żebyś kręciła się po mieszkaniu, nosząc na sobie wszystkie nasze zapa- chy, najrzadsze perfumy świata. — Okey. To interesujące. Większość znanych mi mężczyzn wskakuje zaraz do kąpieli. To miło usłyszeć, że lubisz ten zapach, Max. Ja też, ale przez lata urzą- dzano mi w tym względzie pranie mózgu. Oprócz ciebie tak właśnie zachowywał się jeszcze tylko jeden mężczyzna spośród tych, z którymi byłam. Myślę, że wielu facetów uwielbia cipkę tak długo, jak długo używa jej we właściwy sposób. Spróbuj to jakoś prze- dłużyć, a większość z nich robi się naprawdę nerwowa. — Kim był ten drugi mężczyzna? — To był Rick. Mój eks... — Rick-Bzyk? — Dokładnie ten sam. Masz dobrą pamięć. — Opowiesz mi o nim? 62 — Jeśli chcesz. Ale to mnie rani, więc wolę to robić po kawałeczku