Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Dziecko. Krwawienie. Poronienie. Nawet ojciec mo¿e straciæ cierpliwoœæ po jakimœ czasie. Tym razem nie dam ci jeszcze jednej szansy. Wsta³em. — Dave, muszê iœæ. — Ale jeszcze nam nie przynieœli jedzenia. — Zjedz moj¹ porcjê, jak przynios¹. Proszê, to powinno starczyæ na zap³acenie rachunku. — Dziwny z ciebie facet, Walkerze. Idziesz do domu pisaæ? Nie zapomnij o moim wk³adzie w fabu³ê. Na ulicy nie by³o ani jednej taksówki. Sta³em tak i czu³em, ¿e za chwilê zsikam siê w majtki. Kiedy ju¿ nie mog³em wystaæ, poszed³em poszukaæ jakiejœ budki telefonicznej. Znalaz³em automat kilka przecznic dalej. Zadzwoni³em do pokoju Maris w szpitalu. W³aœnie jad³a lunch. Powiedzia³a, ¿e czuje siê dobrze i ¿e jedzenie jest smaczne. Powiedzia³a, ¿e na pewno przytyje. Nie uspokoi³o mnie to ani trochê. Kiedy us³ysza³em jej g³os, przesta³o mi skrêcaæ ¿o³¹dek, ale wiedzia³em, ¿e tylko na chwilê. Czy on jej coœ chce zrobiæ? Czy to mia³ na myœli, kiedy powiedzia³, ¿e „mo¿e straciæ cierpliwoœæ”? Przecie¿ ju¿ raz posun¹³ siê do okrucieñstwa — w przypadku Lillisa Benedikta. Czy z ka¿dym wcieleniem coraz bardziej siê wœcieka³ i jeszcze bardziej robi³ siê mœciwy? Musia³em siê ruszyæ, iœæ dok¹dkolwiek. Wyszed³em z budki telefonicznej i rozejrza³em siê wko³o. Sudbahnhof by³ szary i wilgotny od mg³y. Pójdê tam i wsi¹dê w pierwszy lepszy poci¹g. Pojadê do Rax i popatrzê na góry. Tak, dobrze mi zrobi godzinna przeja¿d¿ka. Usi¹dê sobie przy oknie i bêdê przez nie patrzy³ na zmieniaj¹cy siê krajobraz. Pomyœlê o kolejnym, najœwie¿szym koszmarze. Ruch uliczny by³ dosyæ natê¿ony, wiêc up³ynê³o trochê czasu, zanim zdo³a³em przejœæ przez ulicê i dostaæ siê na dworzec kolejowy. W œrodku przewala³y siê setki ludzi na ró¿nych etapach swej podró¿y. Para zakochanych ze Stanów, z pastelowymi plecakami i w butach do wspinaczki wysokogórskiej, bieg³a na poci¹g do Villach o czternastej. Kilka starszych osób ze skórzanymi teczkami w rêkach naradza³o siê pod tablic¹ z przyjazdami i odjazdami. Rodziny Turków i Jugos³owian, objuczone tandetnymi walizkami i pakami przewi¹zanymi grubym sznurkiem, obsiad³y swój baga¿, czekaj¹c cierpliwie na swój poci¹g jad¹cy na po³udnie. Do Rax nie by³o ¿adnego poci¹gu, wiêc zdecydowa³em, ¿e wsi¹dê do tego o czternastej, ¿eby siê dostaæ do Wiener Neustadt i pospacerujê tam trochê. Dobrze, tak zrobiê. Ruszy³em biegiem pod górê schodów tu¿ za amerykañskimi alpinistami, ciesz¹c siê odg³osami ich podnieconej, swojsko brzmi¹cej rozmowy. — Zostaniemy na noc w Villach i potem z³apiemy poranny poci¹g do Triestu. — A co jest w Villach? — Nie wiem. Góry. ChodŸmy! Ze szczytu schodów schodzi³a powolnym, krokiem wataha kibiców pi³ki no¿nej; wszyscy kibice ubrani byli na bia³o–fioletowo, a wiêc w barwach austriackiej dru¿yny Memphis. Byli doœæ liczni i wygl¹dali na pijanych. — Hej, Phyllis, chcia³bym mieæ tak¹ czapkê. Myœlisz, ¿e bêdzie j¹ mo¿na dostaæ w Villach? — Amerykanin by³ œredniego wzrostu, ale szed³ ociê¿ale z powodu wielkiego plecaka. — Ameryka! Hej, pierdolona Ameryka! — Nic nie mówcie. IdŸcie spokojnie i nie zwracajcie na nich uwagi. M³odzi ludzie spojrzeli na mnie, zaskoczeni, ¿e s³ysz¹ swój ojczysty jêzyk. — Co takiego? — Nie reagujcie na zaczepki tych facetów. Nic nie mówcie. By³o za póŸno. Jeden z kibiców, bardzo ros³y, wygl¹daj¹cy jak Hermann Göring za m³odu, podszed³ do nas i zablokowa³ nam drogê. Jego kolesie zaczêli siê œmiaæ i spogl¹dali jeden na drugiego wzrokiem wtajemniczonych. — Hej, Amis! Ja mówiê po angielsku. Mo¿e porozmawiamy? — Odczep siê, palancie! Osi³ek spojrza³ na dziewczynê i mrugn¹³ do niej kpi¹co. — Palancie? Was palancie? — Po prostu zejdŸ nam z drogi. Uskoczy³ w bok, ale kiedy dziewczyna ruszy³a do przodu, chwyci³ j¹ za ramiê. Przyci¹gn¹³ j¹ do siebie i poliza³ po twarzy. Jej ch³opak uniós³ siê g³upio honorem i doskoczy³ do osi³ka. — Przestañ! Olbrzym pchn¹³ go z ca³ej si³y i ch³opak upad³ do ty³u na schody. Osi³ek wybuchn¹³ œmiechem, a ja w tym czasie pokona³em dwa stopnie i wsadzi³em mu w oczy dwa palce. Wrzasn¹³. Puœci³ dziewczynê i z³apa³ siê za twarz. — Nic nie widzê! Banda zaskoczona tym, co zrobi³em, sta³a nieruchomo przez chwilkê, po czym ruszy³a w moj¹ stronê