Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Z zamkniętego pomieszczenia za amboną, gdzie pozostałe dzieci pobierały naukę religii, dochodził cichy pomruk. Przed amboną stał kwietnik z wysokim, białym geranium, pięknie kwitnącym. Światło wpadające przez okna z witrażami malowało na podłodze kolorowe wzory. Salome poczuła, że ogarnia ją spokój i radość. Nawet gniew Judyty przestał mieć znaczenie. Oparła głowę o framugę okna i poddała się pełnym słodyczy wspomnieniom. Przypomniała sobie dzieciństwo, kiedy to siadywała tu w każdą niedzielę, u boku mamy. Judyta też z nimi przychodziła. W oczach Salome, o dziesięć lat młodszej od siostry, Judyta zawsze była dorosła. Ich wysoki, śniady, pełen rezerwy ojciec nigdy z nimi nie przychodził. Salome wiedziała, że ludzie z Carmody uważają go za niewierzącego i bardzo złego człowieka. Ale ojciec nie był zły; był dobry i uprzejmy na swój dziwny sposób. Matka Salome, zawsze pełna łagodności, zmarła, kiedy dziewczynka miała dziesięć lat, ale Judyta opiekowała się siostrą z takim oddaniem, że nigdy niczego jej nie brakowało. Judyta Marsh kochała siostrę macierzyńską miłością. Sama była zwyczajną, niemiłą dziewczynką; niewiele osób ją lubiło i chłopcy się nią nie interesowali. Była jednak uparta przy tym, by Salome dostała wszystko, czego jej brakowało: podziw, przyjaźń i miłość. Wszystko szło tak, jak Judyta sobie wymarzyła, dopóki Salome nie skończyła osiemnastu lat. Potem zaczęły się kłopoty. Ich ojciec, którego Judyta rozumiała i gorąco kochała, umarł. Chłopak Salome zginął w wypadku drogowym. U Salome pojawiły się objawy choroby stawu biodrowego, która po drobnym wypadku doprowadziła do kalectwa. Nic się nie dało zrobić. Judyta, zamożna dzięki spadkowi, który zostawiła jej bogata ciotka, jej imienniczka, nie szczędziła pieniędzy na najlepszych lekarzy, ale żaden z nich nie potrafił pomóc. Judyta dzielnie zniosła śmierć ojca, mimo że bardzo z tego powodu cierpiała. Potem z bólem przyglądała się, jak jej siostra słabnie i traci władzę w nogach, ale nie poddawała się rozgoryczeniu. Dopiero kiedy zrozumiała, że Salome nigdy nie będzie chodziła, że może tylko kuśtykać podparta na kuli, przypłacając każdy krok wielkim bólem, jej duszę ogarnął płomień gniewu. Zbuntowała się przeciwko Istocie, która zesłała te nieszczęścia, bądź tylko nie uchroniła przed nimi. Nie szalała i nie wybuchała gniewem. To nie w jej stylu. Po prostu przestała chodzić do kościoła. Wkrótce całe Carmody wiedziało, że Judyta Marsh jest taką samą poganką, jak jej ojciec. Gorszą nawet, bo nie pozwala chodzić do kościoła swojej siostrze i zatrzasnęła pastorowi drzwi przed nosem, kiedy poszedł je odwiedzić. Sumienie już dawno powinno mnie zmusić do sprzeciwienia się jej, myślała Salome, siedząc w ławce. Ale tak bardzo się boję, że ona mi tego nie wybaczy i jak ja będę wtedy żyła? Ale muszę to zrobić dla dobra Cezarego Ezechiasza. Moja słabość wyrządziła mu już dość szkody. Mówią, że to, czego się dziecko nauczy w ciągu pierwszych siedmiu lat życia, pozostaje w nim na zawsze. Cezary Ezechiasz ma zaledwie rok, żeby uporządkować pewne sprawy. Obawiam się tylko, że może już być za późno. Kiedy ludzie zaczęli się schodzić, Salome była boleśnie świadoma ukradkowych spojrzeń rzucanych w jej stronę. Napotykała je wszędzie, chyba że wyjrzała za okno. Jej delikatna twarzyczka pokryła się rumieńcem. Widziała swój dom i podwórko, i Cezarego Ezechiasza, stawiającego babki z piasku. Potem zobaczyła Judytę, jak wyszła z domu i poszła do sosnowego zagajnika za domem. Judyta zawsze tam chodziła, kiedy coś ją gnębiło. Salome widziała słońce lśniące we włosach Cezarego Ezechiasza, bawiącego się w piasku. Jego widok sprawił jej tak wielką przyjemność, że zapomniała, gdzie jest i ile osób się jej przygląda. Nagle Cezary Ezechiasz zostawił babki i piasek i poszedł w drugi kąt, w pobliże kuchni letniej. Najpierw wspiął się na wysoki płot, potem na stromy dach kuchni. Salome w rozpaczy zacisnęła pięści. Co będzie, jeśli dziecko spadnie? Och, dlaczego Judyta zostawiła go samego? Co będzie, jeśli… jeśli… W chwili, gdy jej umysł podsuwał straszliwe wizje tego, co się może wydarzyć, rzeczywiście coś się stało. Cezary Ezechiasz pośliznął się, runął jak długi, stoczył się z dachu i wpadł prosto do wielkiej beczki stojącej pod rynną i zwykle pełnej wody. W takiej beczce mogłoby się utopić jednocześnie kilku chłopców łażących po dachach w niedzielne przedpołudnie. Potem stało się coś, o czym Carmody mówi do dzisiaj; nie tylko mówi, ale nawet się kłóci, bo na ten temat jest wiele sprzecznych opinii. Salome Marsh, która od piętnastu lat bez pomocy nie była w stanie zrobić nawet kroku, z krzykiem poderwała się na nogi i wybiegła z kościoła! Kto żyw pobiegł za nią, nawet pastor, który właśnie zaczynał czytać fragment Pisma Świętego. Kiedy wyszli z kościoła, Salome była już w połowie alei prowadzącej do jej domu i biegła jak szalona. Myślała tylko o jednym. Czy zdąży, zanim Cezary Ezechiasz się utopi? Otworzyła furtkę i wbiegła na podwórze, kiedy wysoka kobieta o ponurej twarzy wyszła zza rogu domu i stanęła, jakby ją wmurowało w ziemię. Ale Salome nie widziała nikogo. Przewiesiła się przez beczkę i zajrzała do środka, bojąc się tego, co zobaczy. A zobaczyła Cezarego Ezechiasza, siedzącego w wodzie sięgającej mu zaledwie do pasa. Był oszołomiony, ale nic mu się nie stało. Na podwórzu było mnóstwo ludzi, ale nikt nie powiedział ani słowa. Wszyscy oniemieli z wrażenia. Judyta odezwała się pierwsza. Przepchnęła się do Salome. Była blada jak trup. Pani Williamowa Blair mówiła później, że oczy miała tak wielkie, że aż ciarki chodziły po plecach. — Salome — powiedziała Judyta piskliwym, nienaturalnym głosem — gdzie jest twoja kula? Dopiero teraz Salome odzyskała poczucie rzeczywistości. Uświadomiła sobie, że przeszła (przebiegła!) taki kawał bez żadnej pomocy. Pobladła, zachwiała się i byłaby upadła, gdyby jej Judyta nie podtrzymała. Stary doktor Blair podszedł do nich. — Wnieś ją do środka — powiedział — a wy przestańcie się tłoczyć. Potrzeba jej spokoju. Musi sobie odpocząć. Większość ludzi wróciła do kościoła. Języki się nagle rozwiązały i wszyscy mówili jednocześnie. Kilka kobiet pomogło Judycie wnieść Salome do domu i położyć na sofie w kuchni. Za nimi przyszedł doktor, prowadząc ociekającego wodą Cezarego Ezechiasza, którego pastor wyciągnął z beczki i na którego nikt nie zwracał uwagi. Salonie opowiedziała o wszystkim, a ludzie słuchali jej z mieszanymi uczuciami. — To cud — powiedział Sam Lawson z lękiem. Doktor Blair wzruszył ramionami. — Nie ma w tym nic cudownego — burknął. — To zupełnie naturalne. Widocznie choroba stawu powoli ustępowała. Natura potrafi czasem dokonać takiego wyleczenia, jeśli się jej nie przeszkadza. Kłopot w tym, że mięśnie były sparaliżowane, bo przez lata ich nie używano. Instynktowne działanie zmobilizowało je do pracy. Salome, wstań i przejdź się po kuchni. Salome zrobiła to
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- W chwili kiedy krewny, przybyBy na widzenie z wizniem, znajdzie si ju| w siedzibie Trzeciego OddziaBu, sprawujcego piecz nad danym obozem, musi podpisa zobowizanie, |e po powrocie do miejsca zamieszkania nie zdradzi si ani jednym sBowem z tym, co przez druty nawet dojrzaB po tamtej stronie wolno[ci; podobne zobowizanie podpisuje wizieD wezwany na widzenie, zarczajc tym razem ju| pod grozb najwy|szych mier nakazanija (a| do kary [mierci wBcznie) |e nie bdzie w rozmowie poruszaB tematów zwizanych z warunkami |ycia jego i innych wizniów w obozie
- Skutki doraźne to zaburzona lub zerwana interakcja wychowawcza oraz pejoratywna ocena zdarzenia wychowawczego przez wychowanka(zdarzenia, które określany jako błąd), a na...
- Ś Diaspar zamieszkiwane jest wciąż przez tych samych ludzi, chociaż w miarę, jak jedni wracają do Sali Tworzenia, a inni z niej wychodzą, skład aktualnej populacji Diaspar ulega...
- Nowy hetman przyspieszyB prace nad budow przepraw przez Plaszówk, którymi chciaB wyprowadzi wojsko z okr|enia, uderzy na oddziaBy LanckoroDskiego i stworzy w ten sposób mo|liwo[ wycofania si reszty powstaDców
- Można by to nawet uznać za najważniejszy temat pierwszych, ukończonych przez Wyspiańskiego, scen dramatu -tak król broni swoich racji w pierwszej rozmowie z Barbarą i wokół...
- Tego dnia wszelako, kiedy w związku z przybyciem poselstwa węgierskiego i spodziewanym przyjęciem tronu Węgier przez Władysława zjechali się do Krakowa niemal wszyscy...
- Stało na nim naczynie z brązu z ziołami (rycerz pasjonował się suszeniem ziół, które następnie podpalał i przez małą rurkę wdychał gryzący dym), butla wina i srebrny puchar...
- Odcinek trasy do Popadii został w latach 2002 - 03 odnowiony i oznakowany na biało-czerwono-biało przez wolontariuszy z fundacji „Karpackie Ścieżki"...
- Po „Siedmiu kotach" został w redakcji tajemniczy obiekt, który przez wiele lat zagracał nasz ciasny lokal (podobno była to tablica rozdzielcza do teatralnych świateł), oraz...
- David i Angela pozwolili jej przez jakiś czas bawić się z psem, lecz wkrótce musiała przyjść do bawialni, gdzie ponownie podłączono jej kroplówkę, Wilsonowie uważali bowiem, że...