Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Coś niby sobie przypomniawszy spytał poufale: — Kieliszek starki! Mam „białorusinkę"! hę? Na twarzy pana Jakuba walkę było widać i wahanie. Starki białoruskiej popróbować chciało mu się, a lękał się zarazem, bo parę kieliszków wychylił już w drodze, a głowę miał coraz słabszą, jak wszyscy, co trunku nadużywali. — Jak oliwa — dodał staroście. — To ci nie zaszkodzi. I już nie pytając pan Szumiński, pęk kluczyków dobywszy spod poły, doszedł do starego sepecika stojącego na stole, otworzył go, i.ampeczkę nalał i własnoręcznie przyniósł ją Zarzeckierrm. Pokusa była nad siły, . 160. HOŁOTA oczy mu się uśmiechały, ukłonił się, wziął lampkę w ręce drżące i wychylił. — A co? — spytał staroście. — Doskonała! — kaszląc rzekł Zarzeeki. — Takiej wy tu nie macie! — dodał staroście — i nie będziecie jej mieli. To jest kordiał. Ja stary nią moje siły pokrzepiam. Taki kieliszek, mosanie, to rok życia. Postawił lampkę, powąchawszy. Zarzeeki stał, ale widać było, że się w duchu gotował do stoczenia walki; niespokojnie spozierał na sta-rościca, który ze swym uśmieszkiem lisim i oczkami przymrużonymi w istocie był straszny. — Mój kochany panie Zarzeeki — odezwał się. — Asindziej wiesz, że Szumińskich naszych, herbu Prus pierwszy, już na świecie nie ma. Ja jestem ostatni. Mam trochę grosza. Z prawa on i wszystko, co po mnie zostanie, przypada na Manczyńskich, ale to są utra-cjusze, u nich się nie utrzyma nic. Dlatego nieboszczka do rąk im nic nie dała. Ja nie byłbym od tego, ażeby — ażeby z całej mojej majętności zrobić majorat! Rozumiesz to? — A, słyszałem od nieboszczki, wiem, to jest taki majątek, którego nie można stracić — rzekł Zarzeeki. — Otóż to — mówił staroście. — Zrobiłbym go na syna pana Onufrego. Hę? rozumiesz? i myślę, że ty powinieneś do tej fortuny przyłączyć spadek po nieboszczce. Dopowiedziawszy tych słów zatrzymał się pan Szumiński, do cybucha, przy którym fajka była zgasła, usta przyłożył, pyknął, dmuchnął w niego i czekał odpowiedzi. Ta — nie przybywała. — Hę? — spytał. 11 Hołota 161 JÓZEF IGNACY KRASZEWSKI — A niech jaśnie pan majorat robi, niech robi ¦— odezwał się Zarzeeki. — Pewnie, to śliczna rzecz. — A ty? Jakub głowę między ramiona wcisnął. — Co bo jaśnie pan żartuje! — szepnął. — Ale to nie są żarty! — odparł staroście. — Z panem Onufrym, jak sobie chcesz, możesz się wszystkiego zaprzeć, nic nie dać. Ze mną rzecz inna, ja zeznam pod przysięgą, co słyszałem: kapitały w twoich rękach! Zarzeeki milczał, pot zaczynał mu ściekać z czoła kroplami wielkimi, twarz się zarumieniła, oczy trzymał spuszczone — milczał. — Tandem co? — pytał staroście .— gadaj asindziej. Kruty ne werty, treba umerty. Jak i tu. Jam po to przyjechał — gadaj! — Nie ma bo co powiedzieć! — odezwał się Zarzeeki. Trochę zniecierpliwiony, przeszedł się staroście po izbie i cybuch rzucił na łóżko. ¦— Więc mnie acan nie dajesz wiary? — rzekł cicho. Słowa dobyć z zamyślonego starego oficjalisty nie było podobna, wzdychał, ocierał czoło. Spoglądał w niebo i milczał uparcie. — Jużci nie zaprzeczysz temu, że mnie w żywe oczy podkomarzyna powiedziała przy acanu: „Oddam Za-rzeckiemu do wiernych rąk wszystko, on będzie wiedział, co z tym zrobić". — To cóż? —odparł stary. — Więc ten Zarzeeki musi wiedzieć, co robić! Hm. Czuć było niecierpliwości trochę w odpowiedzi. — To niechże on gada! — krzyknął wysuwając naprzód obie swe chude ręce staroście. — Żeby zaś miał gadać, co powinien robić, tego nieboszczka jako żywo nie rozkazała — dokończył prędko pan Jakub. • 162 r HOŁOTA Staroście się nastawił dumnie i począł groźnie bardzo patrzeć na zmieszanego starca. — Ślicznie! ale nie ma co mówić, że ślicznie! — począł pan Szumiński. — Ja u waszeci nie mam wiary! — Ale ja, jaśnie panie, do powiedzenia nie mam nic! co to ma do wiary! — plątał się Zarzeeki. — I wiesz asindziej, jaki z tego będzie skutek? — podchwycił staroście. — Oto taki, że zamiast majoratu dla Manczyńskiego, uczynię legat dla Szumińskiego herbu Rogala i każę mu wziąć Prus pierwszy. Asindzieja pani i dobrodziejki prawnuk z jego łaski straci spadek po mnie. Zarzeeki głowę podniósł, westchnął ciężko, oczyma pobiegł po izbie, wlepił je w twarz starościca, jakby z niej chciał wyczytać, czy jest szczerym, pomyślał długo i głową strząsnął. — Co jaśnie pan zrobi — rzekł — to do mnie nie należy
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Na widok policyjnych aut kierowca bolida nacisnął ostro na hamulec i zatrzymał się, a potem z piskiem opon wycofał się z powrotem do bramy i, pozostawiając za sobą swąd spalonej...
- A to oznacza, że to, co się ma wydarzyć, zależeć będzie od trzech rzeczy, a raczej trzech współpracujących ze sobą osób...
- Osoba posiadająca dar stykania mogła połączyć ze sobą dowolne dwie twarze, bez względu na to, jak uciążliwe byłoby to dla uczestników tego eksperymentu...
- Rozległ się jakiś szelest, chrobot, potem hobbit głośno kichnął i wkrótce wypełzł, ciągnąc za sobą okuty kuferek...
- Dziwna rzecz: Niemcy rozumieć czy zgadywać się zdawali, co one mówiły sobie, dziewczęta domyślały się, o czym młodzi szeptali z sobą...
- Ściągnął za sobą baldachim z łóżka, potem machając na oślep rękoma - resztę zasłon po drugiej stronie...
- Z tym, że nie idzie tu o kryzys nadprodukcji, ale wręcz odwrotnie, o kryzys deficytu, sieroca zaś intuicja mi mówi, że w danej sytuacji globalnej, w której imperialistyczna...
- — I co? — O, mój Boże, Oswaldzie, to było fantastyczne! Zupełnie przestałem nad sobą panować...
- Przybyła odsiecz miała już ze sobą drabiny, tarcze i haki...
- Wynaturzone postacie splatały się z sobą w wieloznacznych pozach...