Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Potem znowu uścisnął rękę Michelangela. - Przed godziną przyjechałem z Wenecji, ale zaraz musiał mnie brat przyprowadzić tu, do twego dzieła, Michelangelo - rzekł Antonio potrząsając długą, siwą czupryną. - Nie spodziewałem się, że to coś tak pięknego, nie widziałem dotychczas równie wspaniałej rzeźby. Nikt już nie odważy się mówić o sztuce antycznej. Wyrosłeś ponad nią, Michelangelo! Antonio da San Gallo był starszy od Giuliana i jego oczy przy każdym wzruszeniu napełniały się łzami. A były to duże, czarne, szczere oczy, pełne dobroci i mądrości. Michelangelo zarumienił się. Pochwała była cenna, bowiem mistrz Antonio był wielkim znawcą rzeźby. A Lorenzo Magnifico tak go cenił, że sadzał go przy stole zawsze po prawej stronie obok siebie. Antonio da San Gallo był tym, który pewnego razu odwiedził Lorenza Magnifico, by oznajmić mu nowinę, której brat bratu nie śmiał powiedzieć: kochanka Giuliana Medici, młodego brata Lorenza, powiła dziecię, obdarzyła Giuliana naturalnym synem. A gdy podczas buntu Pazzich zginął ukochany Giuliano, Lorenzo za namową Antonia przyjął malutkiego księcia między swoich synów i przez pamięć o bracie wychowywał go jak swojego. Mały Giulio, który tak polubił Michelangela, że zawsze razem z nim chodził do S. Maria del Carmine, Giulio, którym mistrz Antonio nie przestawał się opiekować, uważając powierzoną mu niegdyś opiekę nad dzieckiem za świętą i nigdy nie ustającą. A kardynał Giovanni Medici jeździ teraz z bratem swym Giulianem i przybranym bratem Giuliem (który już również przyjął święcenia i szatę biskupa) po Anglii i Niemczech i zapewne nie wie jeszcze o śmierci Piera. W drodze do mieszkania Michelangela, który miał teraz pokoik przy szpitalu S. Onofrio, rozmawiali niemal wyłącznie o posągu Dawida, a mówił przeważnie mistrz Antonio da San Gallo, kiedy już Michelangelo opowiedział mu szczegóły dotyczące swej pracy... Giuliano szedł zachmurzony i milczący. Dopiero przed szpitalem odważył się Michelangelo spojrzeć mu w twarz. A potem cicho rzekł: - Wiesz już, co się stało z Pierem, mistrzu Giuliano? San Gallo kiwnął głową. - Wiem - rzekł ponuro. - Teraz pozostała mi już tylko jedna nadzieja i jeden pan: Juliusz II. Nic mi nie zostało prócz niego. Więc czekam. I on czekał, i doczekał się. Doczekam się i ja. Jego poseł na pewno po mnie przyjedzie. Zdaję sobie sprawę, że Juliusz po wstąpieniu na tron papieski miał ważniejsze kłopoty na głowie, ale na zimę powróci do Rzymu, gdzie będzie uroczyście obchodzić święta Bożego Narodzenia. Jego poseł na pewno jest już w drodze... Minęły święta, na Nowy Rok, rok zbawienia 1504, a poseł z papieskiego dworu nie przyjeżdżał. Tymczasem Soderini zwołał naradę artystów, mającą zdecydować, gdzie umieścić posąg Dawida. Przyszli wszyscy, a wśród nich pierwszy Leonardo da Vinci. Przybyli również staruszek Sandro Botticelli, dobry Filippino Lippi, Pier di Cosimo, Lorenzo di Credi, nawet Pietro Perugio opuścił swą pracownię, pełną słodkich Madonn, których jego uczniowie nie nadążali malować, podczas gdy on chodził pomiędzy sztalugami, gdzieniegdzie dotknięciem pędzla łagodząc koloryt i śmiejąc się z tych wszystkich głupców, którzy marnują czas na studia anatomiczne. Przyszli również architekt Monciatto, Cosimo Roselli, Antonio i Giuliano da San Gallo, mistrz złotnik Salvestro, a gdy zasiedli za stołem, zjawił się ostatni, w szatach zakurzonych jeszcze po podróży. Był to Francesco Granacci. Posiedzenia zagaił pierwszy herold Signorii messer Francesco, który zaskoczył zebranych wnioskiem, by posąg umieścić na miejscu "Judyty" Donatella. Wszyscy milczeli zdumieni. Brzmiało to jak urzędowa propozycja, jak życzenie Signorii i niektórzy zastanawiali się, dlaczego wobec tego zostali zaproszeni. Co się kryje za tym projektem? "Judyta" - to była tarcza przeciwko Medyceuszom. Wszystko zło, które kiedykolwiek spotkało Medyceuszów we Florencji, przypisywano tajemniczemu wpływowi tego posągu i byli tacy, którzy już dawno domagali się jego zniszczenia, ale Lorenzo Magnifico nigdy nie pozwoliłby zniszczyć dzieła Donatella, choćby mu nawet przynosiło nieszczęście. "Judyta" była przechowywana w podziemiach, ale lud odnalazł ją, ustawił znowu na placu, a pod nią umieścił napis: "Exemplum salutis publicae" - przykład zbawienia powszechnego. Ucięta głowa tyrana. I teraz mieliby ją usunąć dla "Dawida" Michelangela? Czyż po śmierci Piera przestano lękać się Medyceuszów, czyżby "Judyta" przestała być przykładem zbawienia powszechnego? Czyż nie ma już innych Medyceuszów? Kardynał Giovanni został głową rodu i śpieszy z obcych krajów do Rzymu... Ale któż dziś zrozumie politykę Soderiniego? Gdy herold, messer Francesco, skończył mówić, obecni zaczęli nieśmiało wysuwać własne propozycje, ale messer Francesco twardo obstawał przy swoim. Wtedy powstał mistrzu Giuliano da San Gallo. - Soderini zna się na rzeźbie tak samo jak na rządzeniu Florencją. Chce zniszczyć jedno i drugie - rzekł z wściekłością, nie bacząc na zaniepokojone i rozpaczliwe spojrzenia zebranych. - Narazicie na zniszczenie "Dawida", jeśli go postawicie na wolnej przestrzeni, bez żadnej ochrony przed burzami, wichurami i ulewą. To jest posąg na stulecia, a nie na miarę politycznych zamysłów gonfaloniera! Co nam zależy na Soderinim? "Judytę" schowacie i dzięki temu zostanie uratowana, "Dawida" postawicie na jej miejscu i zmarnujecie go. Tak rozumie sztukę Soderini. Proponuję miejsce pod Loggią! Potem powstał Leonardo da Vinci
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Bywaj|e nam, druhu ozwaB si przyjaznie Czcibor, gdy ]Vtieszko daB znak, aby kmie podszedB bli|ej opowiadaj, co[ widziaB i zdziaBaB! KrzesisBaw pomieszany i zawstydzony obecno[ci ksi|t podszedB do stoBu i bez sBowa poBo|yB przed Mieszkiem Hodonowe pismo, które uprzednio jeszcze idc za klucznikiem dobyB ze swego woreczka
- - Nic dziwnego, że mumie egipskie mają taki piękny połysk - mamrotał mi do ucha Higgs - nic dziwnego! Moje piszczele będą się teraz w sam raz nadawały do polerowania butów...
- Światło, wpadające przez dwa małe okienka i dodatkowo wpuszczone teraz przez uchylone drzwi, nie rozjaśniało półmroku, jaki tu panował na skutek unoszących się w...
- Dzieci tych czasów (a właśnie są teraz) nie będą miały nikogo, by zarządzał ich dobrami i przechował w spiżarniach pożywienie, i będą nękane na targu kupna i sprzedaży...
- Miała zdrowie, miała pod dostatkiem pieniędzy i miała jeszcze Ashleya, chociaż widywała go teraz coraz rzadziej...
- Nazwa pochodziła od „ryku"; przed każdą serią wybuchów słychać było sześć (?) ryków, sześć złowieszczych jak gdyby nakręceń jakiejś maszynerii, po chwili następowały wybuchy...
- Nie ma już w recenzjach tej cierpkości, ukrytej goryczy, której dawniej można się było doszukać, teraz wyczuwa się, obok zrozumienia (ono było zawsze), także pewną...
- Nawet teraz korzystała tylko z krótkiego urlopu, jakiego udzielił jej dowódca Eskadry Łobuzów do czasu, aż senatorowie Nowej Republiki przestaną żywić niechęć do rycerzy Jedi...
- Och, potrafię sobie wyobrazić, jaką masz teraz minę! Nie przejmuj się, nie zamierzam się poddać! W gruncie rzeczy, mogę Ci udzielić innej odpowiedzi na pytanie, jakie zawsze...
- Biskup Paryża wyrażał jednak przekonanie, że król, który dotąd nie przejmował się anatemą, zechce teraz pojednać się z Kościołem ze względu na rozdzielanie dóbr po albigensach...