Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Co to jest? Corum już był gotów rzucić się na Zaginionego Boga, ale Jhary go powstrzymał i sam zaczął rozmowę z Kwllem. - Jeśli tresujesz psa, by przyniósł ci zdobycz, to nagradzasz go, prawda, Kwllu? Po to, by w razie potrzeby przyniósł ci ją znowu. Kwll odwrócił się, jego owadzie oczy błysnęły. - Albo tresuję następnego. - Jestem nieśmiertelny - powiedział Jhary - i zajmę się tym, by ostrzec wszystkie psy, że nie ma nic, co można uzyskać, będąc posłusznym Zaginionym Bogom... - Nie potrzebuję już psów. - Czy aby na pewno? Nawet ty nie możesz przewidzieć, co stanie się po Koniunkcji Miliona Sfer... - Mógłbym cię zabić, śmiertelniku, który jesteś nieśmiertelny. - Wtedy byłbyś równie nikczemny, jak ci, którymi pogardzasz. - Zatem pomogę wam. - Kwll odrzucił do tyłu swą wielką, lśniącą głowę i roześmiał się tak, że nawet miasto Tanelorn zdawało się wibrować od jego wesołości. - Nie będzie to chyba czas zmarnowany. - Dotrzymasz zatem umowy? - spytał Corum. - Nie uznaję żadnych umów. Ale pomogę ci. - Kwll pochylił się nagle nad nimi, pochwycił Coruma pod jedno ramię, a Jharego pod drugie - Najpierw zatem do sfery Króla Mieczy. I błękitne miasto Tanelorn znikneło. Otoczyła ich niestała materia Chaosu, tańcząca jak lawa w wybuchającym wulkanie. Poprzez nią Corum ujrzał Rhalinę. Rhalinę wysoką na pięć tysięcy stóp. Rozdział czwarty KRÓL MIECZY Kwll postawił ich i popatrzył na gigantyczną kobietę. - To nie ciało - powiedział. - To zamek. I był to zamek zbudowany na podobieństwo Rhaliny. Ale kto go wzniósł i po co? I gdzie była sama Rhalina? - Odwiedźmy go - powiedział Kwll, przechodząc przez lepką materię Chaosu niby przez dym. - Trzymajcie się blisko mnie. Dotarli do białych schodów, które prowadziły do odległych drzwi umieszczonych w pępku figury. Cztery nogi Kwlla poruszały się na schodach zdumiewająco niezgrabnie. Zaginiony Bóg nucił coś sobie pod nie istniejącym nosem. W końcu doszli do szczytu schodów i przekroczyli okrągłe drzwi. Stali w wielkiej sali oświetlanej przez jasność, która docierała z wysoka, od głowy kobiety-zamku. Pośrodku kręgu blasku stała grupa istot, a wszystkie uzbrojone jak na wojnę. Istoty te były piękne i w pewien sposób do siebie podobne, choć nosiły rozmaitą broń i różne pancerze. Kilka miało głowy przypominające łby zwierząt, niektóre kojarzyły się z pięknymi kobietami. Wszystkie one uśmiechały się do przybyłych. Corum wiedział, że oto ma przed sobą zebranych razem Książąt Piekieł, będących na służbie u Króla Mieczy, Mabelodego. Kwll skłonił się od progu z uśmiechem, czym najwyraźniej nieco ich zaskoczył. Nie rozpoznali jednak, z kim mają przyjemność. Ich szeregi rozstąpiły się i jeszcze dwie postacie pojawiły się na scenie. Jedna z nich była naga pod lekkim płaszczem. Skórę miała gładką i bezwłosą, a ciało o idealnych proporcjach. Długie, piękne włosy spływały na ramiona, w miejscu oczu jednak, ust i nosa widniał zupełnie gładki owal. Corum domyślił się, że musi to być Mabelode, zwany Bogiem Bez Twarzy. Drugą postacią była Rhalina. - Liczyłem na to, że przyjdziecie - powiedział Król Mieczy, pomimo że nie miał ust. - Oto po co zbudowałem mój nowy zamek. To przynęta. Wiedziałem, że wrócisz, by poszukać swej pani. Śmiertelnicy są tak wierni... - Tak, tacy właśnie jesteśmy - zgodził się Corum. - Czy nic ci nie jest, Rhalino? - W porządku, furia utrzymuje mnie przy zdrowych zmysłach - powiedziała. - Myślałam, że nie żyjesz. Gdy statek się rozbił... Ale to stworzenie powiedziało mi, że stało się inaczej. Czy znalazłeś pomoc? Chyba nie... Straciłeś znów rękę ł oko, jak widzę... - zauważyła apatycznie. Łzy napłynęły Corumowi do oka. - Mabelode zapłaci za twe krzywdy. Bezlicy Bóg roześmiał się, a książęta zawtórowali mu, jakby właśnie poznali potęgę śmiechu. Mabelode obszedł Rhalinę od tyłu i wyciągnął wielki, złoty miecz, który oślepił ich swoim blaskiem. - Przysięgałem, że pomszczę zarówno Ariocha, jak i Xiombarg - oznajmił Mabelode Bezlicy. - Przysięgałem, że nie będę ryzykował mego życia ni pozycji, zanim ty, Corumie, nie znajdziesz się w mojej mocy
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Samoofiara Pytanie: Czy równa sprawiedliwość wobec wszystkich i miłość do wszystkich żyjących istot jest najwyższym wzorem teozoficznego postępowania? Odpowiedź:...
- Historia powszechna wydana przez PWN musi stać w pierwszym rzędzie, to jest podręczne kompendium, tym niemniej sam widok tego świetnego wydawnictwa też sprawia...
- Zatrzymali się w „Roller On”, jedynym chyba barze w Vegas, który sprawiał wrażenie, że nic trzeba będzie tu zostawić całych czterech tysięcy dwustu szesnastu dolarów i...
- Wszyscy mieli wiedzieć, że rewolucja październikowa była „wielka i socjalistyczna" lub że „manifest lipcowy" był speł- nieniem marzeń pokoleń Polaków o sprawiedliwości...
- Dobry jesteś, i według dobroci twej naucz mię sprawiedliwości twojej! 69 Rozmnożyła się przeciw mnie nieprawość pysznych, a ja ze wszystkiego serca będę badał...
- Można też przyjąć, że tak bardzo pragniemy uwierzyć w to, iż nadzieja sprawia cuda, że bez przerwy opowia- damy o tych nielicznych historiach, które zdają się...
- Porywacze, pewni, że oszołomiona narkotykiem i związana ofiara nie sprawi im kłopotów, usiedli na koźle i raczyli się kwaterką piwa...
- Kto nie chce stracić zdolności do śmiechu, niech się zadowoli udziałem w korowodach i z niestrwożoną duszą niech wróci do swoich...
- Ludzie przyciskali plecy do ścian i komentowali ze śmiechem: „Gołębiarz!” Skąd ten śmiech? Potem mówili o początku...
- Du Havel parsknął śmiechem...