Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Dawanie innym więcej n\ż sobie, czyli samoofiara. To było charakterystyczną cechą_, przebogatą w swej hojności, w życiu największych mistrzów i nauczycieli ludzkości — Gautamy Buddy, według danych historii, Jezusa z Nazaretu, wedle Ewangelii. Ta cecha sama w sobie wystarczyła, by mieli nieprzemijającą cześć i wdzięczność wszystkich następnych pokoleń. Ale my mówimy, że samoofiara musi być kierowana rozpoznawaniem; że samozaparcie się, jeśli jest ślepe, nie kierowane sprawiedliwością, bez brania pod uwagę natychmiastowych możliwych skutków, może nieraz okazać się nie tylko daremne, ale i szkodliwe. Jedną z podstawowych zasad teozofii jest bezstronna sprawiedliwość wobec siebie — jako cząstki całego człowieczeństwa — a nie samo-zwańcza “sprawiedliwość" w stosunku do własnej osoby; więc ani mniejsza, ani większa jak dla innych; chyba że samoofiara jednego może przynieść dobro wszystkim. Pytanie: Czy możecie jaśniej przedstawić waszą myśl dając jakiś przykład? Odpowiedź: Mamy wiele przykładów w historii dla zilustrowania tego, co mówię. Samoofiarę dla konkretnego dobra czy też ratowania innych ludzi stawia teo-zofia o wiele wyżej aniżeli samozaparcie się dla sekciar-skich pojęć, na przykład zbawianie “pogan od potępienia" itp. Według nas, ojciec Damian, trzydziestoletni kapłan, który poświęcił całe swe życie dla ulżenia cierpieniom trędowatych w Molokai, mieszkał z nimi przez 18 lat, wreszcie zaraził się tą straszną chorobą i na nią umarł, nie umarł byt daremnie. Przyniósł ulgę i radość, a może nawet względne szczęście, tysiącom tych nieszczęśliwych. Dał im fizyczną pomoc i moralną pociechę, wniósł promień światła w ich życie mroczne i straszne — jak czarna noc — którego beznadziejność nie ma sobie równej wśród wszystkich cierpień ludzkości. Był on prawdziwym teozofem z ducha, a jego pamięć będzie zawsze żywa wśród nas. Według nas ten ubogi belgijski ksiądz stoi nieskończenie wyżej aniżeli na przykład ci szczerzy, ale chełpliwi szaleńcy misjonarze, którzy poświęcają swe życie w Chinach czy na wyspach Oceanu Spokojnego. Cóż tam zrobili dobrego? W jednym wypadku zwrócili się do ludzi, którzy nie są jeszcze gotowi do przyjęcia jakiejkolwiek prawdy; a w drugim — do narodu, którego systemy religijnej filozofii są równie wzniosłe i wspaniałe, jak każdej wielkiej religii, gdyby tylko ich wyznawcy żyli wedle nauk Konfucjusza czy innych swoich mędrców. A umarli albo jako ofiary nieodpowiedzialnych dzikich ludożerców, albo fanatyzmu i nienawiści ciemnej masy. A gdyby tak zwrócili się do Whitechappel lub podobnych dzielnic, gdzie w samym środku, pod jasnym słońcem naszej cywilizacji gniją chrześcijańskie dzikusy i umysłowi trędowaci, mogliby uczynić naprawdę wiele dobrego, zachowując własne życie dla lepszej i godniejszej sprawy. Pytanie: Chrześcijanie myślą inaczej. Odpowiedź: Oczywiście, gdyż kierują się błędnym pojęciem. Sądzą, iż udzielając chrztu ciału nieodpowiedzialnego dzikiego człowieka, zbawiają przez to samo jego duszę od potępienia. Jeden kościół zapomina swych męczenników, a drugi beatyfikuje ich i wznosi pomniki takim ludziom jak Labro, który poświęcił swe ciało przez 40 lat tylko dla dobra robactwa, które je oblegało. Gdybyśmy mieli środki, wznieślibyśmy pomnik dla ojca Damiana, dla tego prawdziwego świętego, człowieka czynu, i uwiecznilibyśmy jego pamięć po wsze czasy, jako żywego przykładu teozoficznego heroizmu, a także chrześcijańskiej i buddyjskiej miłości, miłosierdzia i samoofiary. Pytanie: Czyż więc uważacie samoofiarę za obowiązek? Odpowiedź: Tak jest. A tłumaczymy to wykazując, iż altruizm jest nieodłączną i niezbędną częścią naszego własnego rozwoju. Ale musimy mieć dostateczne roz- poznanie danego przypadku. Człowiek nie ma na przykład prawa zagłodzić się sam na śmierć, aby ktoś inny miał co jeść; chyba że życie tego człowieka jest bezsprzecznie i oczywiście cenniejsze dla całości, czy też dla wielu, aniżeli jego własne. Ale jest jego obowiązkiem poświęcić swą wygodę i pracować dla innych, jeśli ci nie mogą pracować sami. Jest jego obowiązkiem oddać wszystko, co jest bezspornie jego własnością i tylko jemu samemu może służyć, jeśliby to samolubnie zatrzymał. Teozofia uczy samozaparcia się, ale nie zachęca do pośpiesznych, nierozważnych i nieużytecznych poświęceń, ani też nie popiera nigdy fanatyzmu. Pytanie: Jak mamy osiągnąć tak wysoki poziom? Odpowiedź: Przez rozumne stosowanie naszych zasad w praktyce. Przez używanie swej wyższej inteligencji duchowej, intuicji i moralnego wewnętrznego zmysłu; idąc za tym, co nazywamy “cichym wewnętrznym głosem" naszego sumienia, który pochodzi od duchowej jaźni, a który przemawia w nas nieraz głośniej aniżeli trzęsienie ziemi i grzmoty Jehowy, w których “nie masz Pana". Pytanie: Jeśli tak określacie nasz obowiązek względem całej ludzkości, to jak rozumiecie obowiązki wobec najbliższego naszego otoczenia? Odpowiedź: Tak samo, plus te, które wynikają ze specjalnych związków rodzinnych. Pytanie: Nie jest więc prawdą, co mówią, iż jak tylko człowiek wstąpi do Towarzystwa Teozoficznego, jego związki rodzinne poczynają się rozluźniać, a sam oddala się od żony, dzieci i rodzinnych obowiązków? Odpowiedź: Jest to zupełnie bezpodstawny zarzut, jak zresztą wiele innych. Najpierwszym z teozoficznych obowiązków jest ten, który dotyczy wszystkich ludzi, a zwłaszcza tych, za których ponosimy specjalną odpowiedzialność, gdyż albo ją własnowolnie podjęliśmy, jak na przykład w związku małżeńskim, albo przeznaczenie nam ją powierzyło, tu mam na myśli obowiązek wobec rodziców i najbliższych krewnych. Pytanie: A jakie są obowiązki teozofa wobec siebie samego? Odpowiedź: Opanować i zwyciężyć niższe “ja" mocą wyższej jaźni. Oczyścić swą wewnętrzną, moralną naturę; nie mieć nigdy i przed nikim strachu; niczego i nikogo nigdy się nie obawiać, oprócz własnego sumienia. Niczego nie robić połowicznie; jeśli teozof uważa coś za dobre, niech robi to śmiało, odważnie i otwarcie, a jeśli za złe, niech nie dotyka tego wcale. Obowiązkiem teozofa jest jeszcze pomóc sobie, rozważając rozumne słowa Epikteta: “Niech cię nic nie odciąga od twych obowiązków, niech żadne głupie uwagi, jakie niemądrzy mogą o nich robić, nie mają na ciebie wpływu, krytyk ich nie możesz powstrzymać, więc nie powinieneś wcale zwracać na nie uwagi"