Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- Czy Zedar nadal z nim jest? - zapytał ojciec. - O tak. Zedar uczepił sięToraka jak pijawka. Bliskość boga wyraźnie uderza mu do głowy. - Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają. - A przynajmniej nie te, które dotyczą Zedara. Czy Ctuchik robi coś interesującego? - Chwilowo nic na tyle interesującego, by budzić niepokój. Czy Urvon nadal ukrywa się w Mai Yaska? Beldin zachichotał paskudnie. - Och, w rzeczy samej, Belgaracie, ukrywa się. Co jakiś czas za- l3-polgara... 194 POLGARA CZARODZIEJKA glądam w jego sąsiedztwo i zarzynam kilku Grolimów. Zawsze zosta wiam jednego czy dwóch przy życiu, aby mieć pewność, że Urvon d0. wie się, iż nadal czekam na jego przemiłe towarzystwo. Słyszałem, że zwykle w takich wypadkach zaszywa się w lochach. Myśli chyba, że grube mury go przede mną osłonią. - Rozmarzył się. - Może po ^ wrocie zakradnę się do jego świątyni i ustroję ją martwymi Grolima. mi, by zrozumiał, że nigdzie się przede mną nie ukryje. Bardzo lubię drażnić Unrona. Co zaplanowaliście na uroczystość? - Uroczystość? Jaką uroczystość? - Setne urodziny Polgary, ty stary grzybie. Nie myślisz chyba, że wróciłem ten szmat drogi tylko po to, by cieszyć się twym towary, stwem? Moje urodziny obchodziliśmy aż przesadnie uroczyście. Byliśmy nieliczną, wielce wyjątkową społecznością, a ponieważ ojciec, Beldin i ja dużo podróżowaliśmy i przez długie okresy przebywaliśmy poza Doliną, rzadko mieliśmy okazję odczuwać wspólnotę z bliźniakami. Czasami bardzo się różnimy, ale wszyscy jesteśmy członkami małej, zamkniętej społeczności, którą łączą doświadczenia i przemyślenia dla reszty świata niepojęte. Pod koniec uczty, gdy moi staruszkowie byli już nieźle podchmieleni, zaczęłam sprzątać. Wówczas w moich myślach zadźwięczał cicho głos matki. Wszystkiego najlepszego, Poi - powiedziała tylko, ale miło było wiedzieć, że ostatni członek naszej rodziny też pamięta o moich urodzinach. Kilka lat później niełatwy rozejm pomiędzy Drasnią i Gar og Nad-rak został zerwany. Nadrakowie - prawdopodobnie za podszeptem Ctuchika - zaczęli robić wypady na drugą stronę granicy. Ctuchik zdecydowanie nie popierał żadnych pokojowych kontaktów Angaraków z innymi rasami. Wymiana handlowa budziła w nim największy wstręt, ponieważ wraz z wymianą dóbr dochodziło do wymiany poglądów, a nowe poglądy nie były mile widziane w angarackiej społeczności. Tymczasem na południu bogaci kupcy z Tol Honeth denerwowali się coraz bardziej, bo Maragowie uparcie odmawiali nawiązania ]»' kichkolwiek handlowych stosunków. Maragowie nie używali pieni?" dzy i zupełnie nie rozumieli ich znaczenia. Mieli jednak dostęp "° niemal niewyczerpanych bogactw, gdyż dna strumieni w Maragorz^ były zasłane złotem. Złoto jest ładne, ale gdy się nad tym zastanowi^ ma niewielką wartość. Nie można z niego zrobić nawet garnków, b" topi się w ogniu. Myślę, że Maragów rozbawiło odkrycie, iż Tolnedr* Vo WACUNE 195 •e oddaliby niemal wszystko za coś, co w ich mniemaniu prawie nie 'żnił° się od błota. Problem według mnie polegał na tym, że kupcy Tolnedry nie mieli do zaoferowania niczego na tyle dla Maragów ennego, by chciało im się trudzić wybieraniem złota ze strumieni. Myśl o złocie, do którego nie mogli się dobrać, doprowadziła Tolnedran na skraj desperacji. Kilkoro z dzieci Nedry postanowiło ominąć nudny proceder oszukiwania Maragów i dostać się prosto do źródła. Oczywiście te wyprawy do Maragoru były błędem, gdyż Marago-vńe praktykują rytualny kanibalizm. Tolnedranie, którzy przedostali się Przez granicL w poszukiwaniu złota, natykali się na Maragów szukających czegoś do zjedzenia. Gdy kilku bogatych, ale pomimo to zachłannych tolnedrańskich kupców trafiło do kotłów Maragów, ich powinowaci zaczęli wywierać naciski na imperatora, by bronił uczciwych złodziei. Na nieszczęście imperator Ran Yordue dopiero niedawno zasiadł na tronie i w końcu uległ naciskom kupców. W 2115 roku legiony tolnedrańskie przekroczyły granicę z Maragorem, by wyniszczyć cały naród Maragów