Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- Na miłość Boską, mała, napij się czegoś. Margo wyrwał się chichot. - Już dobrze, Sid, nalej mi ździebko ginu - powiedziała i usiadła obok niego na tapczanie. Był taki przystojny. Sama nie wiedziała, kiedy zaczęła się z nim całować. Ale zaraz poczuła dłoń sunącą w górę pod sukienką, więc musiała się poderwać i uciec na drugi koniec pokoju, znowu oglądać obrazy. - Och, niemądra jesteś - westchnął Rodney Cathcart opadając z powrotem na tapczan. Z góry nie dochodził żaden dźwięk. Margo obleciał lekki strach, co Margolies tam robi. Wróciła do tapczana nalać sobie jeszcze odrobinę ginu. Raptem Rodney Cathcart się poderwał, chwycił ją z tyłu i ugryzł w ucho. - Skończ z tymi sztubackimi numerami - powiedziała nierucho- miejąc; nie chciała się z nim mocować, żeby jej nie podarł sukienki. - Taki już jestem - szepnął jej do ucha. - Podniecasz mnie do białej gorączki. Przed nimi stał Margolies z jakimiś papierami w ręku. Margo nie miała pojęcia, jak dawno wszedł. Rodney Cathcart opadł z powrotem na tapczan, zamknął oczy. - Margo, usiądź tutaj, kochana - odezwał się Margolies, jakby nigdy nic. - Chcę ci opowiedzieć pewną historię. Zobaczymy, czy ci przemówi do przekonania. Margo poczuła, jak się rumieni. Rodney Cathcart oddychał za jej plecami równo i głęboko, jakby już spał. - Jesteś zmęczona zawrotnym kołowrotkiem europejskich stolic- zaczął Margolies. - Jesteś córką starego oficera, twoja matka nie żyje. Bywasz mnóstwo, na zabawach, obiadach, przyjęciach. Mężczyźni starają się o twoją rękę. Twój ojciec jest francuskim albo może hiszpańskim generałem. Ojczyzna go wzywa. Mają go posłać do Afryki, żeby stłumił bunt barbarzyńskich Berberów. Chce cię zostawić w klasz- torze, ale ty nie chcesz o tym słyszeć. Jedziesz za nim. - Oczywiście - wtrąciła Margo skwapliwie. - Przeszwarcowała- bym się na okręt, żeby z nim popłynąć na wojnę. - Tym samym statkiem płynie młody amerykański student, który uciekł, żeby wstąpić do Legii Cudzoziemskiej. Będzie to twój przyjaciel Sid. Poznajecie się, wszystko układa się między wami cudownie. Ale twój ojciec zapada na ciężką chorobę. W tym czasie jesteście już w glinianym forcie obleganym przez tubylców, hordę wyjących krwio- żerczych dzikusów. Sid przedziera się przez blokadę, żeby przywieźć lekarstwo konieczne do ocalenia życia twemu ojcu. Po powrocie zostaje aresztowany jako dezerter. Ty pędzisz co tchu do Tangieru, żeby skłonić konsula amerykańskiego do interwencji. Życie twego ojca jest ocalone. Wracasz w ostatniej chwili, gdy Sid już stoi przed plutonem egzekucyj- nym. Szczęśliwie jest obywatelem amerykańskim, otrzymuje order. Generał całuje go w oba policzki, oddając swoją uroczą córkę w jego silne ramiona... Nie chcę, żebyś o tym teraz mówiła. Niech ci to zapadnie głęboko w umysł. Oczywiście to tylko pierwszy szkic. Historia jest bzdurna, ale daje reżyserowi pole do popisu. Już widzę, jak ryzykujesz wszystko, opinię, nawet życie, żeby ocalić człowieka, którego kochasz. No, a teraz odwiozę cię do domu. Patrz, Sid już śpi. Jest jak zwierzę, prymitywna blond bestia. Podawszy jej płaszcz, Margolies położył jej na moment dłonie na ramionach. - Jest jeszcze jedna sprawa, chciałbym, żeby ci zapadła głęboko w serce. Nie w umysł, tylko w serce. Nie odpowiadaj mi od razu, omów to ze swoją czarującą przyjaciółką. Za jakiś czas, gdy skończymy ten film, chciałbym, żebyś została moją żoną. Jestem wolny. Przed laty, w innym świecie, miałem jak każdy mężczyzna żonę, ale uzgodniliśmy, że do siebie nie pasujemy i każde poszło swoją drogą. Teraz będę za bardzo zajęty. Nie masz pojęcia, ile absorbujących szczegółów trzeba rozstrzygać. Kiedy reżyseruję film, nie jestem w stanie myśleć o niczym innym, ale kiedy wysiłek twórczy się skończy, za jakieś trzy miesiące, chcę, żebyś została moją żoną. Nie odpowiadaj teraz. Nie rozmawiali przez całą drogę powrotną do Santa Monica. Margolies prowadził, Margo siedziała obok niego, jechali w gęstej lepkiej białej mgle porannej. Gdy auto się zatrzymało przed jej drzwiami, pochyliła się i pogłaskała go po policzku. Sam, to był cudowny wieczór - powiedziała. Agnes była okropnie niespokojna, że Margo tak długo nie wraca. Spacerowała nerwowo w szlafroku, w domu paliły się wszystkie światła. - Nękało mnie nieokreślone uczucie, kiedy wyszłaś. Zadzwoniłam do madame Estery spytać, co o tym myśli. Okazało się, że ma dla mnie wiadomość od Franka. Pamiętasz, powiedziała ostatnim razem, że Frank stara się przezwyciężyć niekorzystne fluidy. - Co to za wiadomość, Agnes? - Że osiągniesz sukces, jeśli tylko będziesz stanowcza.Och, Margie, musisz za niego wyjść. Frank to nam właśnie usiłował przekazać. - Rety! - powiedziała Margo padając na łóżko, gdy tylko się znalazła w sypialni na górze. - Ledwo żyję. Bądź aniołem i powieś moje ubranie, Agnes. Z podniecenia Margo nie mogła zasnąć. W pokoju było widno, przez zamknięte powieki widziała czerwone światło. Musi się przespać, będzie wyglądała jak zmora, jeśli się nie prześpi. Zawołała na Agnes, żeby jej dała aspirynę. Agnes jedną ręką uniosła jej głowę na poduszce, drugą przechyliła do ust szklankę z wodą. Tak samo podawała jej lekarstwa, kiedy Margo była małą dziewczynką i leżała chora