Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- Nauczono cię zabijać gołymi rękami. Dlaczego choćby nie walnęłaś jej w głowę kamieniem? - Bo i ty byś ucierpiał - Nicci uprzedziła Carę - a może nawet bym cię zabiła, gdyby ona choć pomyślała o zaatakowaniu mnie. - A potem Cara by cię dopadła - przypomniał Richard czarodziejce. - Wtedy byłam gotowa poświęcić życie, nie dbałam o nie. Przecież wiesz. Richard wiedział, że chociaż to jedno jest prawdą. W owym czasie Nicci nie ceniła życia, nawet własnego. Dlatego była taka niebezpieczna. - Moim błędem było to, że nie zaatakowałam Nicci, zanim cię dopadła - ode- zwała się Cara. - Gdybym ją sprowokowała do użycia magii przeciwko mnie, byłaby moja. To właśnie powinna zrobić Mord-Sith. Aleja cię zawiodłam. - Nie mogłaś tego zrobić - stwierdziła Nicci. - Zaskoczyłam was. Nie zawio- dłaś, Caro. Po prostu czasami nic się nie może udać. Nie ma żadnego wyjścia z sy- tuacji. I wtedy was właśnie coś takiego spotkało. Miałam pełną kontrolę. To było beznadziejne. Ile razy zapędzał je do narożnika, tyle razy mu się bez wysiłku wymykały. Richard położył dłoń na gładkim marmurze. Myśli kłębiły mu się w głowie, sta- rał się pojąć, dlaczego tak się dzieje - co im odbiera pamięć. Myślał, że pewnie zdo- łałby temu zaradzić, gdyby poznał przyczynę. I nagle przypomniało mu się coś, co im opowiadał parę wieczorów wcześniej, w szałasie. ROZDZIAŁ 14 Richard pstryknął palcami. - Magia - powiedział. - Otóż to. Pamiętacie, jak wam opowiadałem, że Kahlan zjawiła się w lasach Hartlandu, w pobliżu mojego domu, i szukała dawno zaginionego czarodzieja? - No i co z tego? - spytała Nicci. - Kahlan szukała wielkiego czarodzieja, bo Zedd uciekł z Midlandów, zanim się urodziłem. Rahl Posępny zgwałcił moją matkę i Zedd chciał ją zabrać w bez- pieczne miejsce. Cara podejrzliwie zmarszczyła brwi. - Podobnie jak ty zabrałeś tę kobietę, swoją żonę, w odległe góry, żeby w bezpiecznym miejscu doszła do siebie po tym pobiciu? - Coś w tym rodzaju, ale... - No i widzisz, co robisz, Richardzie? - wtrąciła się Nicci. - Bierzesz to, o czym słyszałeś, i wpasowujesz w swoje majaki. Dostrzegasz wspólny wątek obu tych histo- rii? To powszechne u ludzi, którzy śnią. Umysł wraca do tego, co zna, o czym słyszał. - Nie, to nie to. Wysłuchaj mnie. Nicci wyraziła zgodę skinieniem głowy, lecz splotła dłonie za plecami i uniosła podbródek niczym nauczycielka mająca do czynienia z upartym uczniem. - Fakt, istnieją podobieństwa - przyznał Richard nieco speszony znaczącym spojrzeniem, którego nie spuszczała zeń Nicci - lecz właśnie w tym rzecz. Zedd za- czął mieć serdecznie dość rady Midlandów, podobnie jak ja miałem dosyć prób po- magania ludziom wierzącym w kłamstwa Ładu. Różnica polega na tym, iż Zedd chciał, żeby sami ponieśli konsekwencje swoich czynów. Nie życzył sobie, żeby go znaleźli i błagali o pomoc w wydostaniu się z kłopotów, w które sami się wpakowali. Kiedy więc opuścił Midlandy, żeby się schronić w Westlandzie, rzucił zaklęcie, żeby wszyscy o nim zapomnieli. - Łudził się, że zrozumieją, ale tylko się w niego wpatry- wały. - Zedd posłużył się specjalnym czarem, który miał sprawić, że wszyscy zapo- mną jego imię, zapomną, kim jest, żeby nikt go nie szukał. Coś takiego musiało się stać i z Kahlan. Ktoś ją porwał i użył magii nie tylko po to, żeby wymazać jej ślady, ale i po to, żeby wymazać pamięć o niej. To dlatego nie możecie jej sobie przypo- mnieć. Dlatego nikt jej nie pamięta. Cara się zdziwiła. Spojrzała na Nicci. Nicci oblizała wargi i ciężko westchnęła. - To musi być to - upierał się Richard. - To wyjaśnienie. - Richardzie - rzekła spokojnie Nicci - nie to się tutaj dzieje. To w ogóle nie ma sensu. Richard nie mógł pojąć, dlaczego Nicci - czarodziejka przecież! - nie może te- go zrozumieć. - A właśnie, że ma sens. Zaklęcie sprawiło, że wszyscy zapomnieli o Zeddzie. Po tym spotkaniu w lasach Kahlan opowiadała mi, jak szukała wielkiego czarodzieja, ale nikt nie mógł sobie przypomnieć imienia starca, bo rzucił on czar nakazujący im je zapomnieć. I tak samo musiano rzucić czar, żeby wszyscy zapomnieli o Kahlan. - Z wyjątkiem ciebie? - Nicci uniosła brew. - Ten czar najwyraźniej na ciebie nie podziałał, bo doskonale ją pamiętasz. Richard spodziewał się właśnie takiego argumentu