Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Kłąb ludzi i koni pokrył tuman kurzu, w którym zaledwie majaczyły sylwetki jeźdźców. Niebawem i druga linia wojsk Zaruckiego, niezdolna dłużej stawiać oporu, zaczęła się cofać, zrazu z wolna, potem coraz szybciej, aż wreszcie wszystkie sotnie, już pomieszane i rozbite, rzuciły się ku rzece, by na przeciwnym brzegu szukać ocalenia. W tym czasie prawe skrzydło pod Koniecpolskim, wzmocnione Tatarami Ibrahima, wyparło oddziały Trubeckiego aż za Jauzę i przebywszy ją w po×cigu za uchodzącym nieprzyjacielem, rozpoczęło walkę na jej drugim brzegu. Tam jednak natrafił pan Koniecpolski na tak silny ogień ukrytej w ruinach Biełogorodu piechoty, że młody dowódca musiał się cofnąć. Podobna sytuacja powstała i na innych frontach walki. Jazda zaczęła ponosić coraz większe straty od ognia piechoty, gdyż kniaź Pożarski rozproszył swoje oddziały, każąc im chronić się w przekopy, rowy, do resztek domów i stamtąd razić ogniem nacierających Polaków. Ostrzał był tak silny, że Chodkiewicz, widząc bezradno×ć jazdy w tych warunkach, podobnie jak i Koniecpolski nakazał odwrót. Tylko piechota mogła tu nawiązać równorzędną walkę, tej za× hetman nie miał. Nakazał więc wojsku powrót do obozu. Stało się jasne, że dalsze potyczki nie rokują powodzenia, tym bardziej, że kremlowska załoga nie wykazała na tyle zapału bojowego, by wziąć udział w walce, i z murów przyglądała się biernie zmaganiom swoich towarzyszy. Widząc tę bierno×ć hetman powtórnie dokonał próby zjednania sobie załogi i w tym celu wszczął dalsze pertraktacje. W rezultacie uzyskał zgodę około trzech tysięcy żołnierza na pozostanie w Moskwie. Była to jednak mniej niż połowa całej załogi. W ten sposób sytuacja, chociaż doraźnie, została opanowana, jednak hetman zdawał sobie sprawę, że owych pozostających ożywiało nie tyle umiłowanie ojczyzny, ile nadzieja na zdobycie carskiego skarbca. Wychodzące oddziały ubezpieczały pod murami Moskwy chorągwie Strusia pod komendą rotmistrza Klinickiego, bo sam starosta już wyruszył do Polski. Październikowy dzień, wprawdzie nie dżdżysty, był jednak pochmurny, smętny, z szarymi obłokami sunącymi po niebie. Wojsko opuszczające Moskwę wychodziło Twerską Bramą, kierując się na północ, do oddalonego o dwana×cie mil Rohaczewa, gdzie miało stanąć obozem. Obrany wodzem Józef Cielkiński uznał bowiem za konieczne odpa×ć nieco pozostałe konie przed dalszym marszem, a i żołnierzowi dać możno×ć nabrania sił. Chodkiewicz przyglądał się wymarszowi stojąc na niewielkim wzniesieniu, w×ród zarastających je brzóz. Za nim zatrzymała się jego własna, towarzysząca mu chorągiew husarska. Była bez kopii, nieruchome sylwetki jeźdźców tworzyły ciemną, jednolitą bryłę w×ród bieli brzozowych pni. Hetman wysforował swego siwka na sam skraj gaju i z ponurym obliczem obserwował przemarsz. Za jego plecami ustawili się półkolem oficerowie - Rudzki, Wessel, dowódca piechoty, choć obecnie bez regimentu, Fitting, jako przyjaciel towarzyszący hetmanowi w kampanii, i jeszcze kilku innych. W tym miejscu trakt ciągnął się w×ród otwartego pola, gdyż ×ciana lasu zamykała horyzont dopiero o kilka wiorst dalej. Na rozległej płaszczyźnie przez nikogo nie uprawianych zagonów chaotycznie rozrzucone czerniały kontury zabudowań podstołecznych gospodarstw. NIe widać jednak było pomiędzy nimi żadnego znaku życia, ludzkiej krzątaniny, nie dochodziły stamtąd głosy ludzi ni zwierząt, a kominów nie wieńczyły strużki dymu. Oddziały wolno sunęły drogą, bo większo×ć z nich była piesza. Samej husarii brakło tysiąc pięćset koni, które bądź padły, bądź zostały zjedzone. Z tych za× jeźdźców, co nawet zachowali swoje wierzchowce, rzadko który je dosiadał, by nie obciążać ledwie trzymających się na nogach zwierząt. Ludzie także nie wyglądali lepiej. Wychudli, z zapuszczonym zarostem, w wyszarganej, a często i podartej odzieży, w ×ciemniałych blachach i hełmach, bo od dawna nie czyszczonych, toteż i rdzę widać było miejscami. Szli ciężko, wolno, z pochylonymi głowami, nieciekawi niczego, co działo się wokoło, jakby pogrążeni w zadumie nad zmienno×cią losu. Kroczyli w milczeniu, słychać było tylko stąpanie ich nóg. Czasami rozległo się ostrzejsze słowo czy przekleństwo ponaglające wierzchowca, dla którego i ten powolny marsz okazywał się zbyt uciążliwy. Chodkiewicz odwrócił głowę i mruknął do swego siostrzeńca Koreckiego, który stał najbliżej jego boku: - Patrz, do czego prowadzą kłótnie wodzów i niesforno×ć żołnierza. Inszą koleją poszłyby sprawy, gdyby nie wadzili się między sobą i zachowali wierno×ć panu... Korecki nie ×miał wszczynać z surowym krewniakiem dyskursu, ale odezwał się Wessel, który przysunął się z koniem: - Wszakże król jegomo×ć także przyłożył ręki do ich losu - rzucił z goryczą
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Audun syn Torberga odczytał pismo króla Haakona do kupców w Bjórgvinie, określające, ile mogą żądać za męskie skórznie, a ile za przednią skórę na ciżmy niewieście, dalej o...
- Dalej po rusku zapisał się podporucznik huzarów, lecz za pozwoleniem wszystkich podporuczników i wszystkich huzarów, a nadewszystko moich przyjaciół, jakich mam lub...
- Nikt z nas nie opuści drugiego nawet w najcięższej potrzebie, nikt nie przejdzie do nieprzyjacielskiego obozu, nikt nie będzie knował zamieszania, niezgód; czynił...
- Nie z samego siebie, lecz za sprawą drugiej istoty człowiek uświadamia sobie, że życie powinno trwać wiecznie, że musi nadejść czas ostatecznej jasności...
- A Demon Drugiego Rodzaju działał z szybkością trzystu milionów informacji na sekundę i milami skręcała się już papierowa taśma, i z wolna pokrywała zwojami zbója...
- Zauważył ją tylko w przelocie, potem biegł dalej i spotkał jakąś starszą kobietę w okularach, ona chyba mieszkała gdzieś tu w pobliżu, bo niosła piwo w dzbanku...
- Spełnienie drugiej prośby wiązało się z "Przyrodniczą Wyprawą Stulecia" i nakładało na Mary obowiązek, by miała się do Guayaquil i wzięła udział w wycieczce, w imieniu ich...
- Z tych powtarzających się opowieści, opisujących jedna po drugiej spektakularne iluzje Harry'ego, można by stworzyć fascynujący serial telewizyjny...
- Dwóch towarzyszy spogląda posępnie na tłum demonstrantów Solidarności, po czym jeden pyta drugiego: „Dlaczego oni mówią o nas «oni», skoro my mówimy o nich «my»"...
- Wzdłuż jednej ze ścian pomieszczenia ciągnął się rząd kabinek z żaluzjowymi drzwiami, po drugiej stronie zaś szereg zamykanych na klucz szafek...