Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- Muszą istnieć ślady operacji z tym związanych. Naturalnie jest sprytna, więc używała przede wszystkim swojego nielegalnego palmtopa, ale może popełniła jakąś nieostrożność. Zbierała informację o potencjalnych ofiarach. Też muszą być jakieś dane. – Wszystko dokładnie sprawdzamy – zapewnił ją Feeney. - Jeśli rzeczywiście są ślady, to je znajdziemy. – Byle szybko. Wszyscy dostaniecie dyskietki z kopią raportu Miry. Przeczytajcie jej opinię, do której się zresztą przychylam, że historyjka Julianny o ojczymie, który wykorzystywał ją seksualnie, jest niezgodna z prawdą. Muszę przesłuchać tego człowieka i wydobyć od niego, jak było w istocie. Im więcej będziemy o niej wiedzieć, tym szybciej ją wytropimy. Poza tym ojczym może również być jedną z potencjalnych ofiar. – Czy ja też mam jechać, pani porucznik? - spytała Peabody. – Nie. Ciebie potrzebuję tutaj. - Nie mogę wziąć się do Dallas. Nie powinnam ryzykować. Nie zniosłabym tego. - Ciągnij wątek trucizny. Ona musi skądś ją brać. - Bardzo uważała , by nic nie zakłóciło jej profesjonalnego tonu. - W raporcie przeczytasz również, że niezależnie od niewysokiego prawdopodobieństwa wynikającego z analizy komputerowej Mira uważa mojego męża za potencjalnego kandydata na jedną z ofiar. – Cholera! Wybuch McNaba bardzo Eve poruszył, nie okazała jednak tego po sobie. – Roarke nie pasuje do schematu, dlatego w komputerowej analizie został uznany za mało prawdopodobny cel ataku, ale jednocześnie znakomicie nadaje się na narzędzie w wojnie przeciwko mnie. Znajomość potencjalnych ofiar powinna nam pomóc w zacieśnieniu pierścienia. Mam rozkład zajęć mojego męża na najbliższe pięć dni, jego kopie również dostaliście w swoich pakietach. Roarke odmówił przyjęcia bezpośredniej ochrony policyjnej, ale zgodził się na zastosowanie podstawowych środków ostrożności. Przypomniało jej się ciało Moutona rozciągnięte na podłodze w kancelarii. Na szczęście zdołała odsunąć od siebie to wyobrażenie, zanim ostać przybrała twarz jej męża. – Jego system bezpieczeństwa jest doskonały, ale jako prowadzący śledztwo... - Zaklęła szpetnie i wcisnęła pięść do kieszeni. - Feeney, chcę, żebyś dokładnie sprawdził systemy alarmowe w jego biurach, w domu i w pojazdach. – Dzwonił do mnie godzinę temu. Mamy się spotkać po południu. – Dziękuję. W porządku. To wszystko na dziś, bierzmy się do pracy. Będę u siebie w pokoju. – Jest wstrząśnięta – mruknął McNab do Peabody, gdy Eve wyszła. - A ją niełatwo poruszyć. – Porozmawiam z nią. - Peabody wybiegła z sali i rozejrzała się po korytarzu. Eve właśnie skręcała na pochylnię. Asystentka puściła się biegiem. Musiała odepchnąć łokciami kilka osób, ale zrównała się z przełożoną na końcu pochylni. – Dallas, poczekaj chwilę. – Nie mam czasu na pogawędki. Jeśli mam wyczyścić swoje sprawy na tyle, żebym mogła wyjechać, to muszę się sprężyć. – Ona go nie dostanie. Nawet się do niego nie zbliży. - Peabody dotknęła ramienia Eve, a potem je chwyciła, żeby ją zatrzymać. - Gdyby chodziło tylko o jedno z was, mogłaby przy odrobinie szczęścia narobić szkody. Ale nie wtedy, kiedy zwróciła się przeciwko wam obojgu. Nie ma najmniejszych szans. Rozczarowanie i lęk sprawiły, że Eve odpowiedziała nader szorstko: – Wystarczy, że uda jej się nasypać jakiegoś świństwa do filiżanki z kawą, do kieliszka wina, do głupiej szklanki wody. – Nieprawda. - Jest nie tylko wstrząśnięta, pomyślała Peabody. Jest również solidnie wystraszona. - Wiesz, że tak nie jest. Musiałaby najpierw pokonać jego radar.. i twój. Posłuchaj. Nie mam pojęcia, skąd pochodzi Roarke, jak się tu dostał, ale potrafię to i owo wydedukować. Nie chodzi tylko o to, że on umie sobie radzić... bo umie. Ale on jest po prostu niebezpieczny. Między innymi dlatego wydaje się tak cholernie seksowny. Eve odwróciła się i wlepiła wzrok w automat z napojami i słodyczami. – On się nawet szczególnie nie przejął... – To nie znaczy, że nie będzie ostrożny, że nie będzie trzymał ręki na pulsie. – Nie. Wiem, że nie. - Chcąc zająć czymś ręce, Eve wyjęła żeton kredytowy, wcisnęła go do otworu maszyny i zażądała batonika owocowego. – Przepraszam, batoników owocowych zabrakło. Bardzo proszę o wybranie innego artykułu z mojego asortymentu. – Nie kop go! - krzyknęła Peabody, widząc, że Eve cofa się i wykonuje zamach. - Znowu stracisz prawo kupowania w automatach. Spróbuj tego, też jest pyszny. - I zanim pani porucznik zdążyła narozrabiać, jej asystentka uruchomiła inny przycisk