Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Dolly była tam z nimi, pilnując małej, a Quincy przygotowywał w kuchni herbatę. Gray poszedł do White'a, usiadł sam i zamówi! kolację. Jednak nie mógł zmusić się do jedzenia. Wiedział, że jeśli spróbuje, zwróci wszystko, co zje. Wypił kolejną szklaneczkę doskonałego koniaku White'a, szmuglowanego z Francji. To dziwne, lecz koniak nadal nie był w stanie go rozgrzać. Wydawał mu się wręcz lodowato zimny. Gray wyszedł z lokalu i przez cały wieczór krążył po ulicach. Dochodziła północ, gdy dotarł na brzeg Tamizy. Usiadł na ławce i zapatrzył się na przycumowane przy drugim brzegu łodzie. Podniósł wzrok i spojrzał na sierp księżyca. Jego przyrodnia siostra. Nie, to nie może być prawda. Oczami wyobraźni zobaczy! znów lorda Burleigha z głową wciśniętą głęboko w poduszki i usłyszał jego słaby głos, mówiący smutno: - Tak bardzo mi przykro, Gray sonie. Nazywasz ją Jack. Czy wiesz, jak ojciec zamierzał dać jej na imię? 259 Gray potrząsnął głową, a potem przypomniał sobie coś i powiedział powoli: - Graciella. - Tak, bo chciał, by jak najbardziej przypominało twoje imię. Grace... Gray. Lecz jego żona nie zgodziła się. Czy coś podejrzewała? Nie wiem. Nigdy nie wypowiedziała się na ten temat. Dziewczynka została nazwana Winifredą, zgodnie z życzeniem matki. Gray nagle zaczął się śmiać. Aż klepał się dłońmi po udach, tak bardzo był rozbawiony. Po chwili zaczerpnął gwałtownie powietrza i powiedział: - Och, na Boga, czy wie pan, co to oznacza, milordzie? Przysłowie mówi, że każda sytuacja, choćby najgorsza, kryje w sobie jakieś dobre strony. I ta nie stanowi wyjątku. To, co mi pan powiedział, oznacza bowiem, że ten żałosny bękart nie był moim ojcem. Nie mam w sobie krwi tego potwora. Tak, to już coś. - Nie, mężczyzna, który cię wychował, nie miał do tego prawa. - Był niczym zwierzę - powiedział z wolna Gray. -Bił moją matkę. - Tak, wiem. Nic na to nie mogłem poradzić. Widzisz, ja wiem wszystko, lecz do tej pory nie widziałem powodu, by o tym rozmawiać - z tobą czy z kimkolwiek innym, nawet z twoim prawdziwym ojcem, Thomasem Leveringiem Bascombem, baronem Yorku. Pamiętam, jak po śmierci męża twojej matki Thomas przyszedł do mnie. Chciał iść do twojej matki, powiedzieć jej, że zaopiekuje się nią, a także, jeśli ona zechce, tobą, swoim synem. Chciał ją zapewnić, że zachowa dyskrecję, nikt się niczego nie domyśli i że nie dotknie cię nigdy nawet cień skandalu. A potem twoja biedna matka popadła w chorobę i było za późno. Thomas bardzo się tym przejął. Nie tylko czuł się winny, ale i zrozpaczony, gdyż byłeś jego synem, a wie- 260 dział, że nie ma szans, byś poznał go jako swego ojca. Nigdy przedtem nie widziałem równie załamanego człowieka. Po kilku miesiącach przyszedł znów do mnie. Prosił, bym zgodził się zostać opiekunem Winifredy na wypadek jego śmierci. Zapytałem, dlaczego w ogóle o tym myśli. Powiedział, że uświadomił sobie, iż życie to bardzo krucha rzecz. A poza tym nie ufał swojej żonie, która nie potrafiła właściwie oceniać mężczyzn. Powiedział, że gdyby on umarł, Bóg wie, kogo wzięłaby sobie za małżonka. Roześmiał się, ale wyglądał, jakby chciał się rozpłakać. Powiedział: Spójrz tylko, kogo wybrała sobie na pierwszego męża, Charles. Tak, spójrz tylko na mnie! To był szok, kiedy Thomas Bascombe, twój ojciec, umarł po roku. Lecz zanim odszedł, zaplanował, jak stać się częścią twojego życia. Bardzo tego pragnął. Powiedział mi, iż chce, abyś wiedział, że jest człowiekiem, na którym można polegać i ufać mu w każdej sprawie. Wiedział o tobie wszystko. Opowiadał mi o twoich wyczynach w Eton. Lecz potem zmarł i wszystko się skończyło. Zostałem opiekunem Winifredy. Sytuacja nie uległa zmianie, kiedy jej matka ponownie wyszła za mąż. Thomas miał rację - sir Henry Wallace-Stanford to żałosna kreatura. Przykro mi, Gray. To takie smutne. Mężczyzna, którego uważałeś za ojca, zmarł. Twój prawdziwy ojciec, człowiek, którego nie znałeś, odszedł w rok później. Lord Burleigh znów zamknął oczy. Gray podtrzymał choremu głowę i delikatnie napoił go wodą. Obaj czekali w milczeniu. - Tak bardzo mi przykro, Gray. Ta cała sprawa to istna tragedia. - Nie chce pan tego przyznać głośno, milordzie - powiedział Gray