Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Pobliscy rolnicy nas wspierają, ale teraz ktoś wymyślił, żeby wy budować tu centrum sportowe, boiska do piłki nożnej i inne takie. A z potężnym sportem trudno walczyć. Oni argumentują, że to bardzo dobre dla młodzieży, żeby ćwi czyć na otwartych przestrzeniach, męczyć się do upadłe go i zwyciężać, zwyciężać, zwyciężać tych, którzy są słab si lub nie są dość wytrwali. - Boże uchowaj, co za salwa - uśmiechnął się Marco. - Do myślam się, że nie przepadasz za sportem? - Ciekawe, jak to zgadłeś? - zachichotała Miranda. - Ale posłuchałbyś Indry! Ona to po prostu nienawidzi lekcji gimnastyki. - Bardzo dobrze ją rozumiem - westchnął Nataniel i wszyscy roześmiali się serdecznie. Mieli wiele pobłażli wości dla niekonwencjonalnych zachowań Indry. Słońce świeciło przez mgłę. Był to nieprawdopodobny spektakl. Móri rzekł ze smutkiem: - Kiedy szliśmy przez mokradła, myślałem, że to po ta kiej okolicy wędrował mały Dolg, by pokonać ogromne ba gna i zdobyć szafir, który miał mnie przywrócić do życia. 71 Słyszeli już w Uddevalla dzieje Móriego, tam bowiem nocowali, zdążyli również poznać historię Dolga. Nataniel uniósł głowę. W jego oczach pojawił się błysk. - Móri... Marco i Miranda... Posłuchajcie mnie! Narze kaliśmy bardzo, że nie ma z nami przodków Ludzi Lodu, bo oni by z pewnością pomogli nam odszukać Dolga. Ty, Móri, byłeś rozżalony, że nie ma przy tobie twoich du chów. A Marco nie może akurat teraz prosić o pomoc czarnych aniołów. One, jak powiadasz, są dużo potężniej sze niż ty sam, bo jesteś w połowie człowiekiem, chociaż jesteś też księciem Czarnych Sal i w pewnym sensie sto isz ponad czarnymi aniołami. Czuliśmy się bezradni, ale czy o czymś nie zapomnieliśmy? - O czym? - wykrzyknęli równocześnie. - O przyjaciołach Dolga. On był wyjątkowy, prawda? - Nawet bardzo - odparł Móri. - Ale to nic nam nie po może, jego duch opiekuńczy, Cień, opuścił świat. Podobnie ogniki i elfy oraz inne istoty, które uratowały go tamtej no cy na bagnach, daleko na południe stąd. Ja sam widziałem, jak przekraczają Wrota. - Tak - przyznał Nataniel zirytowany sam na siebie że nie potrafi wyjaśnić dokładnie, o co mu chodzi. - Ale to dotyczyło ogników z tamtych właśnie mokradeł. Tam bo wiem ci, którzy dawniej byli Lemurami, a potem przemie nili się w ogniki, gromadzili się w pobliżu szafiru. Mogą jednak istnieć inne, w innych miejscach. - Nie Lemurowie - zaprotestował Móri. - Oni wszyscy byli na tamtych bagnach, poza tym ogniki nie występują tak daleko na północy jak tutaj. Zniecierpliwiony Nataniel machał rękami. - Nie, ale tutaj istnieją przecież inne istoty natury? Wierzcie mi, widywałem zarówno upiory, jak i tak zwa ny szary ludek. Podziemne istoty. 71 Spoglądali po sobie, zastanawiając się. Móri z nową nadzieją w oczach. - Dolg miał bardzo dobry kontakt ze wszystkimi nie widzialnymi stworzeniami - rzekł z wahaniem, jakby nie chciał cieszyć się za wcześnie. Miranda wtrąciła z ożywieniem: - Siedzicie tutaj, trzej ludzie obdarzeni ponadnaturalnymi zdolnościami. Czy nie możecie spróbować nawiązać kontaktu z jakimiś innymi istotami, które przebywają w okolicy? Nie odczuwacie obecności nikogo takiego w pobliżu? - Popełniasz błąd, Mirando - wtrącił Marco łagodnie i zapał dziewczyny zgasł. Marco mówił dalej: - Nie tylko my trzej mamy paranormalne zdolności. Jest nas tutaj czworo takich. Popatrzyła na nich, niczego nie rozumiejąc. Wszyscy trzej kiwali głowami. - Twój ojciec wspomniał, że od czasu do czasu przeko nujesz rodzinę, iż odziedziczyłaś zdolności Ludzi Lodu - oznajmił Nataniel. - Masz co do tego całkowitą rację. - Nie - zaprotestowała Miranda, ale zaraz z zapałem zaczęła opowiadać: - Czasami przeczuwam to, co stanie się w następnej sekundzie, albo zdaje mi się, że widzę isto ty, które właściwie nie powinny istnieć. I... Nie, nie mówi cie tego poważnie. - Jak najpoważniej - oświadczył Móri. - Tylko że two je zdolności pozostają jeszcze w uśpieniu, ale na pewno dadzą o sobie znać. Mimo że, jak powiadacie, dziedzictwo Ludzi Lodu wygasło. Marco dodał: - Uważam więc, że powinniśmy zrobić tak, jak propo nuje Miranda. Skoncentrujmy się wszyscy czworo nad na wiązaniem kontaktu z istotami, które, miejmy nadzieję, się tutaj znajdują. Może one wskażą nam jakiś trop. 73 Wszyscy jednak pomyśleli: Co tutejsze istoty natury mogą wiedzieć o Dolgu? Nic! - Powinniśmy byli to zrobić już w Vastergótland - rzekł Nataniel. - Tam gdzie Dolg zniknął. Albo jeszcze lepiej w Uddevalla, gdzie jego ślady się urwały. Ale trudno, sko ro tego nie zrobiliśmy, to spróbujmy chociaż teraz. Może nas to do czegoś doprowadzi. Rozsiedli się wygodniej na pledzie. Miranda ujęła za ręce Marca i Móriego. Nataniel również włączył się do kręgu. Panowała cisza. Miranda czuła wielką siłę, czy też ener gię, płynącą od obu mistrzów i prawdopodobnie siła Nataniela również poprzez nich do niej docierała. Czuła się bardzo mała i ograniczona, robiła jednak, co mogła. Próbowaliśmy już wszystkiego, myślała, by odnaleźć Dolga. To jest nasza ostatnia szansa, chociaż z pewnością bliska zeru. Zanim jednak posunęli się tak daleko, by zacząć wzy wać znajdujące się ewentualnie w pobliżu niewidzialne istoty, Marco otworzył oczy i zawołał: - N i e ! Wszyscy troje spojrzeli na niego pytająco. - Nie musimy korzystać z pomocy istot natury, by go odszukać. Czy nie czujecie, jaką siłą dysponujemy w na szym kręgu? - Tak jest, to wielka siła - jęknął Móri. - Nigdy nie czu łem czegoś podobnego! Ale co konkretnie masz na myśli? - Zastanawiam się, czy nie poradzimy sobie sami z tym zadaniem. Powinniśmy co prawda być w Uddevalla, ale spróbujmy tutaj. Ostatni ślad Dolga, na jaki natrafiłem, znajdował się tuż poza granicami miasta. Ty, Móri, sądzi łeś, że rycerze zabrali go ze sobą na jakiś statek, płynący na południe. Byliśmy w porcie, pamiętacie? Z pewnością w tamtych czasach wyglądał on zupełnie inaczej, posta74 rajmy się jednak przenieść myślami w okolice portu. Wy wołajcie w sobie jego obraz i zostańcie tam! Może zdoła my złowić choćby błysk z tego, co się tam stało. Sądzisz, że dasz radę, Mirando? - Bez trudu! - zawołała z przekonaniem. Była jednak skrajnie spięta. - Zatem, ruszajmy w drogę! Skoncentrowali się ponownie. Port w Uddevalla. Na brzeże. Kamienne albo wykładane deskami... Miranda próbowała wyobrazić sobie, jak to mogło wyglądać w tam tym czasie. Miała z tym pewne trudności. Osiemnasty wiek? Beczki ze śledziami. Smoła. Liny i takielunek... Móri wciągnął głęboko powietrze. - Widzę jakiś statek... - Ja również - potwierdził Marco
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Dodajmy, że przeciętny Polak nie pracuje 300 dni w roku i nie zarabia rubla dziennie z powodu mniejszych sił; dodajmy, że Anglik, żyjąc o 20 lat dłużej, więcej widzi, więcej...
- Najczęściej wtedy, gdy bardzo długo pracuje nad celem i nagle pojawia się w jego świadomości coś takiego, że wie wszystko, co można wiedzieć o danym celu...
- Człowiek ten, pracując w polu, uskarżał się głośno: Jakże to tak? On, dostojny Fulan, ma pracować z dzikusami? Wśród rosnącego zadowolenia słuchaczy wyliczał skrupulatnie...
- Paola mówi, że to zauważa, choć ja nadal pracuję i to nawet szybciej niż przedtem...
- Pracuje dla Lorda Ognia...
- Od chwili, gdy nauczyłem się ich na pamięć, moje afirmacje pracują dla mnie bez względu na to, czy ja pracuję z nimi czy też nie...
- Kucharski wymieni kogoś? A jeżeli (jak sądzę) nie wymieni, to o czym i o kim on właściwie mówi? P...
- Lidka |aliBa si prawie z pBaczem, |e nie chc jej za ojca" przyj do komsomoBu i nie ma prawa uczszcza po szkole na gry i zabawy sportowe, ale za dwa lata kiedy wrĂłci papieDka", wszystko si odmieni
- Trudno uwierzyć, że kawałek papieru może przetrwać wiele tygodni w morzu i ponad wiek w lodzie! - Przeciągnął ręką po czole...
- Nie wiem nawet, jak wyjaśnić Nimitzowi, co właściwie zdarzyło się dzisiaj w nocy...