Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Nie będziesz wcale oglądał moich babek, tylko drzwi - mówił sam do siebie. - Oglądaj, oglądaj, ile wlezie... Dużo na nich wyczytasz! Piotrusiu! - zawołał ujrzawszy Adasia. - Zdarłem z niego maskę. Miałeś słuszność. To nie malarz. To opryszek. Mówił to z taką gorącą zapalczywością, że się Adaś uśmiechnął. - Ledwie wszedł - łyp jednym okiem na jedne drzwi, a dru- 144 na drugie. Myślał, kretyn, że ja tego nie widzę. Wybor- nie. nie to odgadłeś: to jeden z szajki. Czy my ścierpimy, aby się uczciwym towarzystwie wałęsał zbrodzień i łamał się z na- mi chlebem? Mówię to, oczywiście, pod figurą, bo się wcale chlebem nie łamiemy, ale ja nie będę mógł siedzieć przy jed- nym stole z tym człowiekiem. - Niech pan profesor wytrzyma, drogi panie profesorze! - orosił Adaś. - To niedługo chyba potrwa. On szybko spostrze- że że niczego tutaj nie znajdzie, a może jego pobyt nam się na coś przyda. - Dobrze! - rzekł staruszek z mocą. - Ty wiesz lepiej ode mnie, co należy czynić, ale zapowiadam ci, że mucha obok niego nie przeleci, abym ja o tym nie wiedział. W domu było takie niepoliczone mnóstwo much, że się panu profesorowi szybko znudziło liczenie tych, co się wałę- sały nad zbrodniczą głową. Fałszywiec nie dawał zresztą po- wodu do szczególnych podejrzeń: wałęsał się po domu, włó- czył się po parku i zajrzał przez okno do rozpadającego się domku. - Ciepło... ciepło... gorąco... - mówił Adaś do profesora, gdy z zacisznego zakątka obserwowali poczynania gościa. - Spostrzegł, że w domku nie ma wewnątrz drzwi... Teraz pilnie ogląda drzwi u wejścia... Widzisz? - Widzę... co on tam robi? - Usiłuje je otworzyć, aby obejrzeć odwrotną stronę. Oho! Otworzył... Przybysz pojawił się po chwili z zawiedzioną miną. - Nęć locus, ubi Troia... - mruknął profesor. - Słuchaj no, czy on może cokolwiek wiedzieć o tym domku? - Z wszelką pewnością nie wie, gdyż gdyby w liście była o nim mowa, nie tracono by czasu na poszukiwania we dwo- rze. Wyobrażam sobie, że oficer z ostrożności nie napisał ni- czego wyraźnie. Mógł napisać: „szukaj na drzwiach w tej izbie, Szatan z VII klasy 145 w której mieszkałem". Ci, co czynią poszukiwania, myślą tak- „Gdzie mógł mieszkać chory oficer w gościnnej polskiej wsił Oczywiście, we dworze!" I tam szukają. Nie wiedzą o tym o czym my wiemy: że we dworze umierała pani Gąsowska. Na myśl im nie przyszło, że oficer mógł przez czas pewien zajmo- wać ten domek. Fałszywy malarz korzysta jedynie ze sposob- ności, aby niczego nie pominąć i obejrzeć każde drzwi. Ubieg- łej nocy oskrobał drzwi w swoim pokoju, o co pan profesor oskarża niewinne myszy, dzisiaj we dnie obejrzał wszystkie in- ne i jest zrozpaczony. O co się pan profesor ze mną założy, że się z nami dzisiaj pożegna? - Nigdy w życiu nie będę się już z tobą zakładał! - rzekł profesor. - Mam dość gorzkich doświadczeń, ty piekielny smyku! Adaś uśmiechnął się niewinnie. - Szkoda! - rzekł. - Może by i pan profesor raz wygrał za- kład. - Z tobą - nigdy! Ale, ale... Gdzie on się podziewa? - Poszedł ku dworowi. O, niech pan patrzy, panie profeso- rze! Spotkał pannę Wandę i rozpoczął z nią rozmowę. Będzie się starał ją wybadać, chodźmy tam prędko! - Bądź spokojny, Wandzia nie jest w ciemię bita! Wzdrygnął się Adaś na samą myśl o tym, że ktoś mógłby grubą pałką bić w ciemię fiołkowooką. - Udawajmy - mówił profesor - że nas jego rozmowy nie obchodzą. Niech sobie gada, ile chce. Zbliżyli się niby z leniwej powracając przechadzki. Fałszywy malarz spojrzał na Adasia spode łba, czołobitnie skłoniwszy się profesorowi. Zwróciwszy się do panny Wandy rzekł po- wiewnie: - Nigdzie nie widziałem tak pięknych chmur jak te, co w tej chwili lecą po niebie. Na przyszłe lato zjadę w tę okolicę, aby ją namalować. 146 - Chmury poczekają, oczywiście - mruknął profesor, wzruszając ramionami. A głośno dodał: - A czy pan już wy- jeżdża? - Jutro, panie profesorze. Odpocząłem znakomicie... - A w nocy dobrze pan tutaj śpi? - zapytał ni stąd, ni zowąd Adaś. - Dlaczego miałbym spać źle? - zapytał gość, patrząc na niego podejrzliwie. - Bo nam myszy nie dają spać. Wciąż gryzą drzwi... - Dlaczego właśnie drzwi? - Myszy mają przedziwne upodobania - roześmiał się Adaś. - Niech pan uważa, aby nie zjadły pańskich farb
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Na wydaniu zasmażkę pozostałą od zrazików zaprawić trochą mąki, rozprowadzić bulionem, dodać szampinionów, wszystko razem zagotować i wyłożywszy zraziki na półmisek, oblać...
- Czasy sowieckie pozostawiły ledwie wspomnienie dawnej świetności: menoni-lów wypędzono, porohy wysadzono w powietrze, spiętrzono wody Dniepru, niszcząc naturalną formę...
- Na widok policyjnych aut kierowca bolida nacisnął ostro na hamulec i zatrzymał się, a potem z piskiem opon wycofał się z powrotem do bramy i, pozostawiając za sobą swąd spalonej...
- Ale gdy nawet następuje to ostatnie, na przykład rzut piłką, to i tak wkrótce ona się zatrzyma i pozostanie nierucho- ma, dopóki jej nie podniesiemy i nie wykonamy następnego...
- Na haku zawieszamy jeszcze duże i ciężkie zawiniątko (na przykład siatkę z kamieniami!), a całość naciągamy i pozostawiamy w równowadze do czasu, gdy żyłka biegnąca od jednego...
- Byty to jednak środki za- stępcze, a problem nadal pozostawał nie rozwiązany, gdyż jego istota tkwiła w zwiększaniu skuteczności, w doskonaleniu organizacji, w...
- Nic jednak nie można było już zrobić, pozostawało umocnić pozycje na ogołoconych z liści wzgórzach, dokąd doprowadziły nas trzy miesiące ciężkich zmagań...
- Jak pozostać blisko l doświadczenia prostaczków podtrzymując jego, by tak l rzec, cnotę czynną, zdolność do przeobrażania i ulepszania ich świata? Na tym polegał problem...
- - Czuł, że musi tu bronić się z całej siły, która mu jeszcze pozostała, twardo, brutalnie, jeżeli nie będzie można inaczej...
- Prawdopodobnie pozostawili ją podczas odwrotu i włóczyła się w oko- licy, zbyt przestraszona, dumna lub głupia, by się poddać...