Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Zawsze odkrywała nieład i kurz, który odnaleziony gdziekolwiek —budził jej rozpacz. Kiedyś zwierzyła mi się, że przyśnił jej się kurz na książce Pan Tadeusz i obudziła się przerażona. Bardzo cenimy porządek, ale nie można tak przesadzać, żeby widzieć wszędzie kurz, nawet tam, gdzie go nie ma. Nawet zaleta może być niesympatyczna. Niewątpliwie zaletą jest punktualność. Znane jest nawet powiedzenie, że punktualność jest grzecznością królów, którzy muszą zawsze punktualnie pokazywać się, przyjeżdżać, odjeżdżać. Jednakże punktualność może być zaletą niesympatyczną. Kiedyś umówiłem się z pewnym panem i przyszedłem punktualnie, ale on skrzywił się i powiedział: ..O mało nie czekałem”. Przyszedłem punktualnie, ale on martwił się, że będzie czekał. Mówią, że punktualni marnują czas, i żeby się — broń Boże — nie spóźnić, przychodzą stale za wcześnie. Ten, kto stale się męczy, żeby się nie spóźnić, może tracić czas, żeby nie przyjść za późno. Są także sympatyczne wady. Wielką wadą jest nieoszczędność, nieliczenie się z pieniędzmi. Ile jednak zawdzięczamy tym, którzy nie trzymają się niewolniczo pieniędzy i nie boją się ich wydawać. Wiedzą, że jeżeli się daje, to się niespodziewanie otrzymuje. Ten, komu się dało, czasem nawet nie podziękuje. Jednakże wtedy niespodziewanie otrzymuje się coś od kogoś innego. CZY MASZ CZAS? Często narzekamy na brak czasu. Można się temu dziwić — przecież mamy teraz tyle udogodnień, które powinny nam czas oszczędzić. Mój znajomy w ciągu paru minut załatwił przez Internet miesięczny urlop we Włoszech! Bez dawnych kolejek przed biurami podróży. Jak niezwykłym wynalazkiem są telefony komórkowe —połączenia błyskawiczne bez czekania na uprzejmość telefonistki z międzymiastowej. A samo podróżowanie? Samolot zamiast kolei żelaznej, samochód zamiast konnego dyliżansu. Opowiadała mi ze wzruszeniem znajoma, jak to zakochał się w niej pewien Węgier i autostopem przyjeżdżał z Budapesztu do Warszawy, żeby było szybciej. Najgorzej mówić: „Nie mam czasu”. Jeśli tak powtarzamy, sami zaczynamy w to wierzyć i niczego nie podejmujemy, bo naprawdę jesteśmy przekonani, że i tak nie zdążymy. Z czasem zdarzają się w naszym życiu cuda: Nie za bardzo wiadomo jakże się to dzieje że czas wtedy przychodzi gdy go wcale nie ma i w sam raz tyle tylko ile go potrzeba nawet we śnie gdy ciało podobne do duszy kto ma czasu za dużo wszystko czyni gorzej jeżeli kochasz czas zawsze odnajdziesz nie mając nawet ani jednej chwili na spotkanie list spowiedź na obmycie rany na smutku w telefonie długie pół minuty na żal niespokojny i na rozeznanie że dobrzy są mniej dobrzy a źli trochę lepsi bo w życiu jest tylko morał niemoralny (Nie ma czasu) Im więcej mamy spraw do załatwienia, tym bardziej skupiamy się na tym, żeby wszystko pogodzić. Bywa, że bezinteresownie oddany komuś czas (choć wydawało nam się niemożliwe wygospodarowanie nawet jednej minuty), wraca do nas z nadwyżką, i wszystko, na co wcześniej machnęliśmy beznadziejnie ręką, udaje nam się załatwić. Czas nie jest naszą własnością — przychodzi spoza nas, z tajemniczego źródła. Tak, jak znajdujemy czas na manikiur w studiu przedłużania paznokci, na wklepywanie cudownych kremów w zmarszczki, na farbowanie co trzeciego pasemka włosów innym kolorem, tak powinniśmy znaleźć minutę czasu dla samego siebie po to, aby zapytać: Czy nie zgubiłem się w życiu? Dokąd idę? Po co żyję? Jaki sens nadaję przeżywanym minutom? Nie skąpmy czasu samym sobie. Chodzi tu nie o czas, w jakim dojrzewa w nas profesor, lekarz, inżynier, ale o taki czas, w którym dojrzewa w nas bliski, serdeczny, kochający człowiek, przyjmujący z radością zarówno łaskę łatwego, jak i trudnego szczęścia. Bo jeśli będzie w nas rósł taki człowiek, będzie więcej pokoju i radości na całym świecie. CZY MOŻNA MYŚLAMI ULECZYĆ? Mówimy, że nie mamy czym oddychać. Powietrze zatrute spalinami, wyziewami z fabryk. Tęsknimy za tym, żeby wyjechać poza miasto po czysty oddech. Na straży dobrego współżycia ze sobą ludzi, zwierząt i roślin stanęła ekologia. Warto jednak powiedzieć o tym, co moglibyśmy nazwać ekologią duchową. Często sobie nie uświadamiamy, że jeżeli zgromadzimy w sobie gniew, nienawiść, złość, nieżyczliwość — możemy stać się trucicielami, zatruwającymi siebie i innych, jak bohaterka sztuki Dürrenmatta Wizyta starszej pani, która swoją chęcią zemsty zatruła całe miasto. Wielu skarży się na złą atmosferę w domach, w pracy. Oczywiście, że możemy mieć do czynienia z ludźmi nieprzyjaznymi, którzy nam zazdroszczą, nie znoszą nas, ale po pierwsze, nie można poddawać się ich złości, a po drugie w krzywym, fałszywym zwierciadle plotek, w dramacie pomyłek, można dostrzegać wrogów tam, gdzie ich nie ma. Wrogów często stwarza nam nasza własna wyobraźnia, którą ktoś nazwał domową wariatką. Chyba należy unikać pytania, kto jest moim wrogiem. Jest to pytanie niecierpliwe, podejrzliwe od samego początku. Należy raczej pytać, czy przypadkiem ja nie jestem dla kogoś wrogiem. Lepiej nie pytać, kto jest moim bliskim, i to pytanie zastąpić innym: dla kogo ja jestem bliski. Najważniejsze, by najpierw osądzić samego siebie, potem innych