Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- On chce mnie skrzywdzić. Ryxi nie odpowiedziała. Zamiast tego odskoczyła pod jedną ze ścianek działowych i wyciągnęła do przodu jedną ze swoich chudych, patykowatych nóg. Lunzie próbowała przeskoczyć przeszkodę, ale tamta po prostu podniosła wyżej kończynę. Lunzie upadla jak długa na podłogę, przetaczając się pod ścianę. Kto mógł przypuszczać, że ptak może być sprzymierzeńcem człowieka? Dała się schwytać w zasadzkę. Z zaćmionym od upadku wzrokiem starała się podnieść, przytrzymując się ściany. Zanim jednak odzyskała pozycję pionową, silne ręce pochwyciły ją od tyłu. Lunzie bez namysłu wymierzyła cios za siebie, ale nie był wystarczająco mocny. Poczuła silne uderzenie w kark, zakręciło jej się w głowie i kolana ugięły się pod nią. Dyscyplina! Gdzie podziały się wszystkie sztuczki, które z takim mozołem ćwiczyła jako Adept? - Uważaj, Birra! Wydaje jej się, że jest twarda. - Rozległ się głos mężczyzny, gdy odwracali ją, cały czas mocno trzymając za ramię. Lunzie mimo zamroczenia wyrywała się. Znowu spróbowała użyć Dyscypliny, ale za bardzo kręciło jej się w głowie. Ryxi była bardzo wysoka jak na swój gatunek i miała wyjątkowo umięśnione kończyny. Podniosła jedną z nich i owinęła ją wokół nogi Lunzie, próbując oderwać ją od ziemi. Lunzie, opierając się całym ciężarem o ramiona napastnika, kopnęła Ryxi, starając się uwolnić. Zaczęła głośno krzyczeć mając nadzieję, że zwróci tym uwagę kogoś mieszkającego w tym korytarzu. Gdzie się wszyscy podziali? - Zamknij się, śmieciu - warknął mężczyzna. Wymierzył jej cios w żołądek, wyciskając z niej całe powietrze. To rzeczywiście przerwało krzyki, ale jedną rękę miała wolną. Z rozmyslem upadła w tył, na podłogę, wymykając się z uścisku Ryxi. Kopnęła ją w chudą nogę i poczuła, jak but zazgrzytał o kość. Z krzykiem bólu Birra odskoczyła, trzymając się za kolano. Mężczyzna rzucił się do przodu z wysuniętą nogą celując w żebra Lunzie. Niezdarnie przetoczyła się na bok. - Zamorrrrduj ją - wrzasnęła przenikliwie Ryxi skacząc na jednej nodze. - Zamorrduj, Knorrradel, sprrrawiła mi ból. Mężczyzna jeszcze raz spróbował wymierzyć jej kopniaka Lunzie zdała sobie sprawę, że pod ścianą jest jak w pułapce. Ryaa przeciągnęła pazurami po jej ramieniu i próbowała zacisnąć swoje długie palce na gardle. Lunzie podkuliła nogi, żebyś ochronić w ten sposób brzuch i klatkę piersiową, i starała się rozewrzeć chwyt ptaka obiema rękami. Coraz trudniej było jej oddychać, a szpony okazały się twardsze niż korzenie drzewa dla jej bezradnych palców. Lunzie poczuła, że siniak na jej głowie zaczyna boleśnie pulsować. Po całej głowie rozchodziła się czarna mgła, utrudniając jej widzenie. Wiedziała, że za chwilę straci przytomność. Mężczyzna zaśmiał się grubiańsko i jeszcze raz kopnął ją w bok, po czym przycisnął nogą jej wzniesione ramię. W pustym korytarzu wyraźnie słychać było trzask łamanej kości. Lunzie wrzasnęła, wypuszczając z płuc resztkę powietrza, Napastnik znowu podniósł nogę i... Lunzie ze zdumienie i ulgą poczuła, że adrenalina uwolniona przez strach i ból obudziła w niej Dyscyplinę. Zacisnęła zęby i nie zwracając uwagi na złamaną rękę chwyciła Ryxi za palce dolnej kończyny. Z siłą Dyscypliny przekręciła jej nogę do wewnątrz. Ryxi mieli bardzo słabe kolana. Zginały się do przodu i na zewnątrz, ale nie do wewnątrz. Birra, wytrącona z równowagi, rozluźniła uchwyt szukając oparcia Stworzenie upadło na pokład w barwnym tumanie piór, pociągając za sobą człowieka. Jednym zwinnym ruchem Lunzie podniosła się i stanęła naprzeciw swoich niedoszłych zabójców, w odległości dwóch metrów. Jej umysł trzeźwo analizował możliwości przeciwników, choć płuca dyszały jak miech. Ryxi zdawała się sprawniej reagować, co było widać w szybkości reakcji na ciosy Lunzie, ale miała swoje słabe punkty i poza tym na korytarzu nie było wystarczająco dużo miejsca do latania. A człowiek, mimo że był od Lunzie silniejszy, nie walczył metodycznie. Nagły przypływ sił Lunzie zaskoczył Knoradela. To dało jej przewagę