Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Pajęczyca całkowicie zgadzała się ze swoim dowódcą. Na odległość pachniało pułapką. Istniał tylko jeden sposób, żeby zbadać sprawę: ktoś musiał wejść na pokład “Galkina”. - Sh’aarl’t... idziemy razem z Kilgourem. Chcę, żebyś czekała w odległości około sekundy świetlnej na orbicie za transportowcem. Sh’aarl’t odpowiedziała natychmiast: - To nie wydaje mi się zbyt rozsądne, Sten. Jeśli ktoś dobierze mi się do skóry, to koniec. “Claggett” ma mniej uzbrojenia niż jakikolwiek tahnijski okręt, nie wyłączając łodzi ratunkowych. Ten argument całkowicie przekonał Stena. Postanowiono, że na obcy pokład wejdzie Sh’aarl’t i jej zbrojmistrz, chorąży Dejean. W tym czasie “Gamble” będzie pełnić rolę tylnej straży. Kilgour ustawił okręt i razem ze Stenem patrzył, jak rozjarzył się napęd AM2 “Claggett”. W chwilę później fregata pajęczycy połączyła swoje śluzy z “Galkinem”. Nawet z bliska, ani Sh’aarl’t ani Dejean nie zauważyli niczego podejrzanego. Czujniki ich skafandrów także nie wskazywały żadnych dziwnych zjawisk. - Wchodzimy - zakomunikowała Sh’aarl’t. Sten powstrzymał instynktowną chęć, żeby powiedzieć coś głupiego, jak: “uważajcie na siebie”. Pochylił się nad monitorem, pilnie śledząc rozmowę między dwojgiem oficerów. Dejean dotknął rękawicą skafandra kontrolki zamka zewnętrznego tak ostrożnie, jakby się spodziewał, że z urządzenia strzeli błyskawica. Drzwi otworzyły się posłusznie. Po krótkim wahaniu oboje weszli do środka. Sh’aarl’t lekko się zachwiała, gdy wkroczyli w pole generatorów grawitacyjnych McLeana “Galkina”. Stanęli wewnątrz śluzy. I znów nie nastąpił wybuch. - Mój skafander wskazuje, że atmosfera jest zwyczajna - zameldował Dejean. - Ale nie zamierzam sprawdzać tego osobiście. Nie podnieśli wizjerów w hennach. Gdy Sh’aarl’t musnęła kolejną kontrolkę, otworzyły się wewnętrzne drzwi śluzy. Zwiększyła moc nadajnika, żeby transmisja mogła się przebić przez atmosferę i kadłub statku. Jak dwa nosorożce weszli kołyszącym się krokiem w pancernych skafandrach bojowych. Niczego nie znaleźli. Statek, poczynając od maszynowni, a na przedziale silnikowym kończąc, był całkowicie opustoszały. Nie odpalono ani jednej łodzi ratunkowej. Wszystkie skafandry wisiały na swoich miejscach. Woleli kontynuować przeszukiwania z bronią w pogotowiu. Sh’aarl’t włączyła nagrywanie transmisji. Sprawdzili pomieszczenia załogi. Wszędzie panowała pustka. Nawet w schowkach na rzeczy osobiste nic nie pozostało. Dejean sprawdził ładownie. Widok gołych ścian nasuwał dość dziwne przypuszczenie, “Galkin” nawet nie zabrał towarów przed startem. Sh’aarl’t zignorowała dreszcz przerażenia i poszła na mostek. Znalazła dziennik okrętowy, przewinęła taśmę i odtworzyła nagranie od początku. Imperialny statek zaopatrzeniowy “Galkin”, pod dowództwem kapitana Ali Remo, wystartował jakieś sześć cykli temu z planety Mehr. Stan załogi: 42 oficerów, 453 marynarzy. “Galkinowi” polecono wzmocnić 23. flotę na Cavite. Pajęczyca przeskoczyła do ostatniego zapisu: DATA KALENDARZA IMPERIALNEGO... DATA POKŁADOWA 22, TRZECIA WACHTA. OFICER WACHTOWY: PORUCZNIK MURIEL ERNDS, DRUGI OFICER: CHORĄŻY GORSHA; GŁÓWNY MECHANIK: ARTIFICER MILLIKEN. KURS USTALONY, NIE NAPOTKANO ŻADNYCH NIE ZNANYCH OBIEKTÓW. 2240 CZASU POKŁADOWEGO PRZEPROWADZONO ALARM PRÓBNY ZGODNIE Z INSTRUKCJAMI KAPITANA. OSIĄGNIĘCIE PEŁNEJ GOTOWOŚCI ZAJĘŁO 7 MINUT, 23 SEKUNDY. ĆWICZENIE ZAKOŃCZONO O 22.56. RAPORT ZAPISANO O 23.00. ... i dziennik pokładowy przeszedł na zapis automatyczny, notując stan urządzeń “Galkina”, Sten przemierzał mostek “Gamble” i słuchał z napięciem słów Sh’aarl’t. - Wszystko wygląda tak, jakby się nic nie stało - mówiła. - Poza tym, że o jedenastej w nocy cała załoga zniknęła. Sten popatrzył na Alexa. Krępy mieszkaniec Edynburga miał bardzo zatroskaną minę. - Nie wierzę w duchy - powiedział - ale... - Chwileczkę! Chyba coś jest! - usłyszeli podekscytowany głos Sh’aarl’t. Sten czekał ponad minutę. Zaczął się niecierpliwić. - Melduj, Sh’aarl’t! Co znalazłaś? - No cóż, według dziennika pokładowego... - Urwała w połowie zdania. Zapadła głucha cisza, jakby system łączności “Gamble” przestał działać. Zanim Sten zdołał powiedzieć słowo, Foss podskoczył w krześle i krzyknął. - Kapitanie! Nie rozumiem! Oni zniknęli! Sten podbiegł do niego i popatrzył w ekran. Nie dostrzegł plamek przedstawiających “Claggett” i “Galkina”. - Pewnie system ma jakąś awarię - oświadczył, ale nawet kiedy to mówił, zdawał sobie sprawę, że jest inaczej. - Wykluczone, panie kapitanie - odparł Foss chrapliwym głosem. Sten nie musiał wydawać rozkazów. W kilka sekund “Gamble” był gotów do walki włączonymi napędami. Foss przeprowadził wszelkie możliwe testy, proponowane przez podręczniki elektroniki, i parę dodatkowych, które sam opracował. I znów: nic