Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Co jakiś czas powtarzał tylko: "Popełniłbym błąd, gdybym nie doceniał przeciwnika. Nie wolno ci o rym zapominać, mon ami". Doszedłem do wniosku, że Poirot robi co może, żeby tego błędu nie popełnić. Tak było do końca marca. Pewnego dnia Poirot powiedział coś, co mnie bardzo zdziwiło. - Radziłbym ci, przyjacielu, żebyś włożył dzisiaj swój najlepszy garnitur, gdyż pójdziemy z wizytą do samego ministra spraw wewnętrznych. - Co? To bardzo ciekawe! Czyżby minister chciał powierzyć ci jakąś sprawę? - Nie. To ja prosiłem o rozmowę. Pamiętasz może, że kiedyś wyświadczyłem ministrowi drobną przysługę? Od tego czasu zyskałem w jego osobie wielkiego entuzjastę i teraz zamierzam z tego skorzystać. Jak wiesz, francuski premier, pan Desjardeaux, przebywa w Londynie. Na moją prośbę minister obiecał umożliwić mi spotkanie z premierem Francji. Czcigodny Sydney Crowther, królewski minister spraw wewnętrznych, był osobą znaną i popularną. Miał około pięćdziesięciu lat, przenikliwe szare oczy, i słynął z dobroduszności. Przywitał nas bardzo serdecznie. - Panie Desjardeaux - powiedział - pozwoli pan, że przedstawię pana Herkulesa Poirot. Sądzę, że nazwisko to jest panu znane. Francuz kiwnął głową i wyciągnął dłoń. - Oczywiście słyszałem o panu Poirot - powiedział. - Jego nazwisko znają dzisiaj wszyscy. - Jest pan bardzo łaskawy - odparł Poirot i ukłonił się. Był czerwony na twarzy i bardzo zadowolony. - Poznaje pan starego znajomego? - odezwał się cichy głos. Z kąta, zasłoniętego wysoką biblioteczką, wyszedł pan Ingles. Poirot, ucieszony, uścisnął jego dłoń. - Panie Poirot - powiedział Crowther - jesteśmy do pańskich usług. Zdaje się, że ma nam pan do powiedzenia coś niezwykle ważnego. - Tak jest, panowie. Na świecie istnieje potężna organizacja przestępcza. Kierują nią cztery osoby, znane jako Wielka Czwórka. Numer Pierwszy jest Chińczykiem o nazwisku Li Chang Yen. Numer Drugi to amerykański multimilioner, Abe Ryland. Numer Trzeci to Francuzka. Mam powody przypuszczać, że Numerem Czwartym jest nikomu nie znany angielski aktor o nazwisku Claud Darrell. Ta czwórka pracuje razem w celu zniszczenia istniejącego porządku i doprowadzenia do anarchii, by przejąć władzę nad światem. - Nie do wiary - mruknął pod nosem Francuz. - Ryland zamieszany w takie rzeczy? To niemożliwe. - Posłuchajcie panowie! Chcę wam przedstawić niektóre z osiągnięć Wielkiej Czwórki. Kiedy Poirot zaczął mówić, w pokoju zapadła cisza. Nawet ja, chociaż nie usłyszałem niczego nowego, z wielkim zainteresowaniem przysłuchiwałem się opowiadaniu o naszych przygodach i ucieczkach. Kiedy Poirot skończył, pan Desjardeaux, oniemiały, spojrzał na Crowthera. Anglik również sprawiał wrażenie zdumionego. - Tak, panie Desjardeaux. Obawiam się, że istnienie Wielkiej Czwórki musimy uznać za fakt. Scotland Yard na początku kpił z tego pomysłu, ale w końcu musiał uznać, że pan Poirot ma wiele racji w tym, co mówi. Obawiam się jednak, że pan Poirot... nieco przesadza. Broniąc się, mój przyjaciel zwrócił uwagę na kilka istotnych spraw. Proszono mnie o zachowanie tajemnicy, mogę więc powiedzieć tylko tyle, że chodziło o tajemnicze wypadki, jakie w ciągu jednego miesiąca wydarzyły się w marynarce, oraz serię katastrof lotniczych. Poirot twierdził, że wszystko to było dziełem Wielkiej Czwórki, będącej w posiadaniu tajemnic naukowych nie znanych światu. W końcu padło pytanie, na które czekałem: - Mówi pan, że jednym z członków tej organizacji jest Francuzka - powiedział premier. - Czy wie pan, kto to taki? - To osoba bardzo znana i popularna. Numerem Trzecim jest sama madame Olivier. Słysząc nazwisko sławnej uczonej, następczyni małżeństwa Curie, pan Desjardeaux poderwał się z fotela i zrobił się bardzo czerwony na twarzy. - Madame Olivier! Niemożliwe! To kłamstwo! Pan mnie obraża! Poirot pokręcił głową, ale nic nie powiedział. Desjardeaux patrzył na niego z oburzeniem. Po chwili uspokoił się, spojrzał na ministra spraw wewnętrznych i znacząco popukał się w czoło. - Pan Poirot jest wielkim człowiekiem - stwierdził - ale nawet wielkich ogarnia czasem niezrozumiała mania, prawda? Tacy ludzie często dopatrują się spisków tam, gdzie ich nie ma. Takie rzeczy mogą się zdarzyć. Chyba zgodzi się pan ze mną, Crowther? Minister spraw wewnętrznych dość długo milczał. Kiedy się odezwał, mówił powoli, jakby z trudem. - A niech mnie! Sam nie wiem. Zawsze bezgranicznie wierzyłem panu Poirot i nadal mu ufam, chociaż nie jest to łatwe. - Weźmy, dla przykładu, tego Li Chang Yena - powiedział pan Desjardeaux. - Kto o nim słyszał? - Ja - odezwał się nagle pan Ingles. Francuz popatrzył na niego zaskoczony. Pan Ingles wytrzymał to spojrzenie. Był tak spokojny, że przypominał chińskiego bożka. - Pan Ingles - wyjaśnił minister spraw wewnętrznych - jest uznanym autorytetem w sprawach dotyczących Chin. - I pan mówi, że słyszał o tym Li Chang Yenie? - Dopóki nie odwiedził mnie pan Poirot myślałem, że jestem jedynym człowiekiem w Anglii, który zna to nazwisko. Muszę powiedzieć, panie Desjardeaux, że Li Chang Yen jest dzisiaj jedynym, który coś w Chinach znaczy. Ma on, jak sądzę (to jednak jest tylko moje zdanie) najtęższy umysł na całym świecie. Pan Desjardeaux usiadł zrezygnowany. Po chwili jednak odzyskał pewność siebie. - Możliwe, że w tym, co pan mówi, panie Poirot, jest ziarnko prawdy - powiedział surowym tonem. - Ale co do madame Olivier, jest pan w błędzie. Madame Olivier jest prawdziwą córą swojej ojczyzny, całkowicie oddaną nauce. Poirot wzruszył tylko ramionami, ale nic nie powiedział. Przez chwilę panowało pełne napięcia milczenie; potem mój przyjaciel wstał, dumnie wypinając pierś. Wyglądało to dość dziwnie. - To wszystko, co miałem do powiedzenia. Chciałem panów ostrzec. Spodziewałem się, że nie dacie mi wiary, ale teraz będziecie się mieli na baczności. Nie zapomnicie moich słów, a nowe wydarzenia umocnią waszą wiarę. Musiałem rozmawiać z wami teraz, jako że później może się to okazać niemożliwe
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Nie powiedziałem sobie: „Teraz go już nigdy nie zobaczę”, albo „Teraz już nigdy nie uścisnę mu ręki”, ale: „Teraz go już nigdy nie usłyszę”...
- A cóż powiedzieć o filozofii, o metafizyce? Zmieciona, unicestwiana dzień po dniu i to z najrozmaitszych powodów: przez empirystów XVIII wieku, przez He-gla, przez Marksa,...
- Nowy minister spraw zagranicznych Ottokar Czernin nie wahał się powiedzieć: „Monarchia prowadzi wojnę obronną i osiągnie wiele, jeśli ukończy wojnę zachowując...
- Nazimow zawołał: „Cyt!", ale już było za późno; tego, com powiedział, było dosyć dla uspokojenia Owsianego, który i tak miał mi za złe, żem się wygadał o naszej...
- Jeśli można by słowami ująć trafnie ówczesny Jej stan w obozie, powiedzieć bym mogła, że właściwie tylko ciałem była z nami, duchem już nieziemska...
- Czy tak właśnie się zachowywałem? Nie potrafiłem powiedzieć, gdzie kończy się autentyczna troska, a gdzie zaczyna autentyczna zazdrość...
- Nic znamy bowiem zasad tezauryzacji czasów archaicznych, nic możemy powiedzieć, czy skład skarbów jest wiernym odbiciem proporcji w masie monet niegdyś krążących...
- — Pani — powiedział Gamut, który choć bezsilny i właściwie do niczego niezdatny, nawet nie pomyślał o opuszczeniu sióstr — nastało święto szatana, a to miejsce nie jest...
- Moglibyśmy uwierzyć w wyjątkowo szczęśliwy zbieg okoliczności, takie rzeczy zdarzają się raz na tysiąc lat, no, powiedzmy, jakieś prądy wstępujące, wiry, czy jak tam, pęd...
- Prawdą było przecież to, co Jojustin powiedział do Biagia: ktoś musiał zarządzać zamkiem, a tylko on miał dość praktyki, by to robić pod nieobecność Richiusa...